Mój syn będzie inżynierem. A moja córka baletnicą – mówią rodzice, a tymczasem każde z dzieci idzie obraną przez siebie drogą. Rozgoryczeni rodzice patrzą, jak ich pociechy marnują swoje możliwości i plany.
No właśnie, czyje właściwie plany. Dzieci czy rodziców? Kto z nas nie wyobrażał sobie, kim będzie nasze dziecko w przyszłości. Chyba nie ma rodzica, który nie snułby planów, co do przyszłości syna lub córki. I nawet jeśli jest świadomy, że to tylko jego marzenia, to zdarza się, że później patrzy na swoje dziecko z niechęcią myśląc: „Nie na takiego cię wychowałem”.
Ale może od początku
Patrzysz na długie palce córki i myślisz: „A może będzie pianistką” i zapisujesz na naukę gry na pianinie. Mówisz o swoim ośmioletnim synu: „On chciałby zostać inżynierem, już teraz o tym mówi. Cały czas rozwiązujemy z nim zadania z matematyki.”
Marzy ci się kariera sportowa syna. Zakładasz, ze pokocha piłkę nożną i będzie sławny niczym Lewandowski. Wozisz na treningi, grywacie w piłkę, kiedy tylko nadarza się ku temu okazja.
Chodzisz na wszystkie koncerty córki, słyszysz, że fałszuje chwilami, że siedzi sztywno przed fortepianem. Kiedy wraca do domu, bierze piłkę i biegnie rzucać do kosza na przyosiedlowym boisku. Martwisz się, żeby nie połamała palców.
Słyszysz od znajomej, że widać, jak twój syn spina się przy swoim tacie, który jest raczej weekendowym ojcem, a twój syn stara się mu przypodobać w każdy możliwy sposób. Kiedy tylko się pojawia mówi: „Tato rozwiążesz ze mną zadania.” Wie, że tak zyskuje jego uwagę.
Jeździsz na mecze piłki nożnej swojego syna. Krzyczysz stojąc za płotem, denerwujesz się, że on nie wychodzi w pierwszym składzie. A jak już gra, to nie szczędzisz głośnych uwag, że za wolno albo za szybko biegnie, albo kopie piłkę nie w tę stronę.
Takich rodziców można spotkać wszędzie
Stawiają oczekiwania swoim dzieciom będąc przekonanymi, że ich ambicje są tożsame z marzeniami ich pociech. Przecież tak cudownie zostać sławnym piłkarzem, wybitną pianistką, czy inżynierem. Bycie KIMŚ to recepta na lepsze życie, łatwiejsze. Bo przecież, jeśli moje dziecko może coś osiągnąć, ma szansę, niech z niej koniecznie skorzysta. Ja takiej szansy nie miałam/nie miałem.
I nagle patrzysz z rozczarowaniem na swoje dziecko, które rezygnuje z wszystkiego, co mu oferujesz. Płacze, że nie chce iść na lekcje muzyki, czy trening. Jest nerwowe, rozdrażnione i jednak zahukane chcąc dogodzić rodzicom, tak by byli z niego zadowoleni. Nie potrafi powiedzieć, co lubi robić, wie za to świetnie, co robić, by jego rodzice to lubili.
O oczekiwaniach najczęściej mówi się z początkiem roku szkolnego.
To wtedy chcemy zapisać dzieci na konkretne zajęcia dodatkowe. Myślimy, czy zajęcia z matematyki, czy tenis, a może jeszcze akrobatyka, taniec, balet, szkoła muzyczna? Nie chcemy niczego przegapić, pominąć żadnej z ukrytych umiejętności dziecka. Tyle tylko, że gdy ono odrzuca wszystko, co mu proponujemy, nie wykazuje zainteresowania żadnym z zajęć dodatkowych i mówi, że chciałoby chodzić na kółko teatralne, jesteśmy pełni żalu i rozczarowania. Kółko teatralne, po co i na co to komu?
Dlatego, by nasze dziecko nie sprawiło nam zawodu, spójrzmy na nie jak najbardziej obiektywnym okiem. Oceńmy jego potencjał i możliwości. Jeśli nie lubi zbytniej aktywności, nie oczekujmy, że nagle pokocha bieganie po bieżni. Jeśli nie ma fizycznych predyspozycji do zostania baletnicą, nie czyńmy jej na siłę. Rozmawiajmy z dzieckiem i pytajmy, na jakie z proponowanych zajęć chciałoby chodzić, a gdy nie wybierze żadnego, nie róbcie z tego tragedii, nie przyklejajcie łatki leniwego dziecka bez ambicji.
Odpowiedzcie sobie na pytanie, na ile oczekiwania skierowane w stronę dziecka są przemyślane i zweryfikowane z ambicjami, a co więcej możliwościami waszego dziecka. Nie przyjmujcie pozy: „Masz być świetny z matematyki, bo ja tego oczekuję.” Nie myślcie, że was zawodzi nie mogąc przyswoić zasad ortografii, czy mówiąc, że nie lubi czytać książek. Pozwólcie waszemu dziecku pójść wybraną przez niego drogą.
Oczywiście nie chodzi tu o odpuszczenie, zostawienie dziecka samemu sobie. Proponujcie, zmieniajcie zajęcia. Chodzi na zajęcia z pływania, ale widzisz, że sportowcem nie będzie? Więc może poszukajcie zajęć z informatyki, a basen traktujcie jako sposób na aktywność.
Pamiętajcie również, że po pierwsze dziecko czerpie z nas przykład. Jeśli my już niczego od siebie nie oczekujemy, zakładamy kapcie i leniwie snujemy się po domu, to nie oczekujmy, że nasze dziecko będzie tryskającym radością i energią chłopcem, czy pełną pasji dziewczynką.
Nie mówmy, że dziecko nas zawodzi. Kochajmy bezwarunkowo, w ten sposób damy mu poczucie własnej wartości, które pozwoli mu sięgnąć po najwyżej stawiane sobie cele. A czy będą one właściwe i spełniają nasze ambicje? To akurat jest zupełnie bez znaczenia.