„Jeśli chcesz być dobrą matką w oczach innych, nigdy nie decyduj się opiekę naprzemienną. A jeśli jednak się zdecydujesz, licz się ze społecznym linczem.”
Rozwód i co dalej
Tak mówi Anka. Trzydzieści kilka lat. Pół roku po rozwodzie. Ładna, zadbana kobieta. Ma córkę. Pięcioletnią. „Dlaczego się rozwiedliśmy? Czy to ważne teraz. Ładnie brzmi: z powodu różnicy charakterów”. Rozwiedliśmy się i już, powód teraz nie jest istotny. Ważne, że oboje z byłym mężem postanowiliśmy zadbać, by nasza córka ucierpiała na naszej decyzji jak najmniej. Wiem, że to głupie.
Moja mama mi powtarzała: „Jak możesz mówić, że Lenka będzie mniej cierpieć. Rozwodzicie się, jesteście niepoważni, jej się rodzina rozwala.” Cóż, jak mówi Anka, w mamie rzadko znajdowała wsparcie, teraz też nie liczyła na zrozumienie. Kobieta pytała wśród znajomych, jak oni rozwiązywali kwestię opieki nad dzieckiem po rozwodzie. „To smutny obraz, że tyle związków się rozpada, z drugiej strony widzę jak ci ludzie są szczęśliwi i spokojni w nowych związkach.”
Z opieką nad dziećmi bywało różnie. Jedni robili z nich kartę przetargową, chcąc wymusić większe alimenty. „Nie bądź głupia, powiedz, że nie dasz mu dziecka, jak ci nie zapłaci, ile chcesz” mówiła koleżanka. Kiedy Anka tłumaczyła, że nie zależy jej tak na pieniądzach, co na kontakcie Lenki z tatą, znajome patrzyły na nią jak na stukniętą. „A on w ogóle będzie chciał się nią zająć? Teraz tak tylko gada, a później i tak cię z nią samą zostawi. Jak zadzwoni raz na dwa tygodnie, to będzie dobrze”- mówiły.
Opieka naprzemienna – oszalałaś?
Tak mówiła najbliższa przyjaciółka Ani. Nie wierzyła w porozumienie stron, w dobre intencje taty Lenki. „Znała go, wiedziała, że jest dobrym ojcem, że ma świetny kontakt z Leną, ale kiedy usłyszała, że rozważamy opiekę naprzemienną, rodziły się w niej wątpliwości, że jak to facet sam z dzieckiem?” „Może on kogoś ma, że chce się na to zgodzić, wtedy wiadomo ta nowa będzie się zajmować dzieckiem”, zastanawiała się przyjaciółka.
Kiedy mama Anki usłyszała o pomyśle naprzemiennej opieki złapała się na głowę. „Tego jeszcze brakowało!” to wszystko, co usłyszała. Adwokat mówił, że zna dwie, może trzy sprawy, gdzie rodzice w tej kwestii się dogadali, ale z tego co słyszał w jednym z przypadków i tak zaczęło się szarpanie i bieganina po sądach. „Niech pani to przemyśli. Lepiej od razu wszystko ustalić, niż później odkręcić to, co sąd przyklepie”.
Trudne początki
I choć Anka wiedziała, że decyzja o opiece naprzemiennej jest dobrą, byli oboje u psychologa, pytali, czy nie zrobią krzywdy córce, to bała się o poczucie bezpieczeństwa Lenki, o to, czy ona sobie poradzi z tym, że nie będą już wszyscy razem, w trójkę. Czuła jednak, że większą krzywdę zrobi córce, kiedy ona będzie miała ograniczone spotkania z ojcem. Tęsknota, Anka wiedziała, ze będzie musiała sobie z nią poradzić. „To w końcu tylko tydzień” – powtarzała sobie, choć nie miała pojęcia, co będzie robić, kiedy mała trafi na tydzień do swojego taty.
W końcu dogadali się. Lenka miała tydzień z weekendem spędzać u jednego z nich, a następny tydzień u drugiego. Wakacje podzielili po połowie. Święta podobnie. Lenka ma dwa domy. Jeden u mamy, drugi u taty. Dwa pokoje, dwie szafy z ciuchami. Powiedzieli jej, że oczywiście może sobie przenosić swojej rzeczy, jak się jej podoba. „Wiedziałam, że nie jest jej łatwo. Pięć lat i takie zmiany, z drugiej strony byłam pewna, że szybko sobie poradzi z tą nową sytuacją”.
Na początku Lena dzwoniła do mamy, później Anka walczyła z sobą, żeby nie pisać sms-ów, nie dopytywać, czy z córką wszystko dobrze. Płakała w poduszkę wieczorem nie mogąc jej przytulić. Kiedy po pierwszym tygodniu spędzonym u ojca zobaczyła córkę uśmiechniętą, popłakała się. „Każdy kolejny tydzień był łatwiejszy. Nauczyłam się wykorzystywać czas, który miałam. Zaczęłam biegać, chodzić na basen. Wyszłam nawet do kina z przyjaciółką. Cieszyłam się na ten czas wolny.”
Wyrodna matka
„Wyglądało tak, jakby wszyscy czekali, kiedy mojemu byłemu mężowi odwidzi się zajmowanie córką” – wspomina Anka. Koleżanki pytały zdziwione „Lenka znowu u M.?”.
Kobieta najpierw usłyszała od swojej matki: „Co z ciebie za matka? Oddajesz dziecko, żeby się szlajać po mieście. W głowie się już zupełnie poprzewracało. To dziecko nie ma w ogóle mamy, żeby facet się zajmował córką?!?”. Anka mówiła wtedy, że ten facet jest jej ojcem i że ona zajmuje się tyle swoim dzieckiem, ile on. „Lenka nie jest moją własnością, jest też jego córką” – powtarzała, ale na niewiele to się zdało.
Później usłyszała od znajomej: „Nie tęsknisz za córką, nie martwisz się, czy wszystko ok?”, nie bardzo rozumiała te pytania. Siedziały w knajpie przy drinku, koleżanka zostawiła córkę z mężem, a jej się pyta, czy się nie martwi? Jasne, że myśli, co u Leny, ale już po kilku tygodniach nie zajmuje to jej głowy przez cały czas. Zwłaszcza, że widzi, iż Lenka świetnie sobie radzi z nową sytuacją. Śpi spokojnie, jest wesoła, czasami tylko żałuje, że nie zabrała jakieś sukienki lub zabawki od taty. Anka nie rozumie komentarzy niektórych osób w stylu: „Wiedziałaś, jak się ustawić. Zazdroszczę ci, że nie musisz cały czas biegać z dzieckiem.” To te, które słyszy, ale wie, że są też inne:
„Dziwię się jej, zostawić dziecko z ojcem, jak tak można?”
„Nigdy w życiu bym mojego dziecka nie oddała ojcu, gdybym się rozwiodła”
„Trzeba nie mieć serca, żeby przez tydzień nie widzieć dziecka”
„Nie ma co się dziwić, pozbyła się męża i dziecka za jednym razem. Ma czystą kartę.”
Docierają do niej strzępki rozmów, które cichną, gdy przechodzi. Chce się jej krzyczeć ze złości. Bo co oni mogą wiedzieć o podjęciu takiej decyzji.Opieka naprzemienna piętnuje kobietę. Czyni z niej egoistkę bez serca, której nie chce się nawet dziecka wychowywać. „Zrobiła sobie dziecko, to niech się nim opiekuje” - powiedziała kiedyś koleżanka jej matki.
Dlaczego nie wytyka się palcami ojców, którzy godzą się na spotkania z dzieckiem co dwa tygodnie przez osiem godzin? Dlaczego wtedy żałuje się kobiety, mówi się o tym, jaka jest biedna, a mężczyznę wyzywa się od świń i chamów bez serca? Dlaczego podkreśla się rolę ojca w wychowaniu dziecka, ale kiedy już ma on zająć się synem lub córką, to lepiej oddać dziecko matce? Dlaczego tak oczywiste jest, że tylko matka potrafi dobrze zająć się swoim dzieckiem? Te pytania rozbrzmiewają w głowie Anki, kiedy widzi karcący wzrok sąsiadki. Zakupy robi w innym sklepie, bo nie mogła znieść wymownych uwag ekspedientki: „A co, Lenka ZNOWU u taty?”
Anka wie, że z byłym mężem podjęli słuszną decyzję, że Lena mając oboje rodziców na dłużej niż dwa dni w tygodniu jest szczęśliwa. Cieszy się, że ma tydzień dla siebie, że zbiera siły i energię by przez kolejne siedem dni cały możliwy czas poświęcić córce. Nie może tylko pogodzić się z tym, że większość ludzi wokół ma na ten temat zupełnie inne zdanie.
„Tyle się mówi o tym, jak ważne jest, by nawet po rozwodzie dziecko wychowywało oboje rodziców. Przekonałam się, że tylko się mówi. Nie ma to kompletnie przełożenia na rzeczywistość. Samotna matka powinna być tą uciemiężoną z torbami pełnymi zakupów, dzieckiem na ręce i telefonem od szefa w jednym czasie, tak by inne kobiety mogły przeklinać jej bezdusznego byłego męża.”