Dużo mówimy o kulturowych uwarunkowaniach zaburzeń odżywiania, o promowaniu nierealistycznego ideału piękna, wychudzonych modelkach i głupich telewizyjnych programach. Jednak żeby wykiełkowała choroba, to to popkulturowe ziarno paść musi na podatny grunt, jakim niewątpliwie jest splątana, odcięta od innych rodzina.
Rodzina jak każda inna. Może nawet lepsza, bo jakaś taka wyjątkowo zgrana. Wspólne spacery, wycieczki, odwiedziny u dziadków. Trochę zamknięci w sobie, mało kontaktowi, ale przecież nie każdy musi prowadzić intensywne życie towarzyskie. Na pierwszy rzut oka nie można im niczego zarzucić, drugiego rzutu nie sposób wykonać, bo nikomu nie pozwalają się do siebie zbliżyć.
Ten opis nie jest nadzwyczajny, takich rodzin jest mnóstwo. Pozornie idealnych, wyciętych wprost z kolorowego magazynu o szczęśliwych ludziach, przekalkowanych do rzeczywistości i zamkniętych szczelnie w fortecy swoich domów lub mieszkań.
Stopione rodziny Czasem drażnią, czasem budzą zazdrość. Nikt nie podejrzewa, że właśnie w tej wiecznej zgodzie i jednomyślności może kryć się wielkie niebezpieczeństwo. Rodziny młodzieży chorującej na zaburzenia odżywiania nie bez powodu określane są jako „zlane”, wręcz stopione w jedną całość.
Każda rodzina posiada dwa rodzaje granic - granica oddzielająca rodziców od dzieci, dziadków od rodziców oraz granica oddzielająca rodzinę, od innych ludzi. W domu z zaburzeniami odżywiania, pierwsze z tych granic są wyjątkowo zatarte, drugie natomiast niezwykle sztywne. Domownicy nie posiadają jasno określonych ról, różnice między nimi się zacierają i dochodzi do splątania ze sobą wszystkich członków rodziny.
Relacje między nimi są bardzo intensywne co sprawia, że wyrażanie siebie jest mocno ograniczone. Problem każdego z rodziny jest problemem wspólnym, uczucia każdego są wspólnymi uczuciami. Rodzina jest jednym, wielkim organizmem, który jednocześnie spaja jej członków, jak i odgania każdego „obcego” próbującego się do niej zbliżyć. Świat zewnętrzny może być uważany za zagrożenie, za coś wobec czego trzeba być szczególnie podejrzliwym i ostrożnym.
Relacje między małżonkami
Obserwacje potwierdzają, że czynnikiem najbardziej spajającym parę staje się troska o dzieci. Nie jest to jednak zdrowa, naturalna potrzeba opieki nad potomstwem. Małżonkowie przekładają bycie dobrym rodzicem nad bliskość i więź małżeńską, co odciska się na funkcjonowaniu całego systemu rodzinnego.
Wspólne życie pary charakteryzuje się pewnym rodzajem sztywności, nie chce ona rozwiązywać kwestii spornych, czy problemów. Woli unikać drażliwych tematów i chować się za fasadą pozorów. Między rodzicami toczy się gra. Nie jest to jednak jedna z tych przyjemnych, podsycających zainteresowanie sobą, a raczej rozgrywka oparta na wzajemnym prowokowaniu się i rozmijaniu w swoich oczekiwaniach.
Rodzi się wzajemna niechęć i rozczarowanie, którego przecież za wszelką cenę nie można ujawniać. W napiętą sytuację wchodzi dziecko, najczęściej to, które potem staje się pacjentem. Kiedy do gry wchodzi dziecko, burzy się rodzinna hierarchia. W domu zaczyna się toczyć „gra o tron”, ponieważ nie ma zgody by ktoś przyjął pozycję lidera. Naczelną zasadą jest tzw. nakaz bezinteresowności.
Dobrze jest dawać, źle jest brać W niejasnej grze wygrywa ten, który poświęci się dla dobra rodziny najbardziej, prestiż i uznanie należą się osobie potrafiącej zrezygnować z największej ilości swoich potrzeb. Słabnie kontrola rodzicielska, dziecko na zmianę staje się sojusznikiem któregoś z rodziców lub ofiarą nadopiekuńczości rodziców. Uwikłane w domowe igrzyska nie ma czasu ani warunków, aby dowiedzieć się czegoś o sobie samym i choć trochę oddalić się od domu.
Źródeł takiego układu sił w rodzinie psychologowie upatrują we wzorcach i przekazach międzypokoleniowych. Silne związanie można zauważyć patrząc kilka pokoleń wstecz. Kula u nogi przekazywana z matki na córkę zakładała rezygnację („dobrze jest dawać, źle jest brać”), kontrolę impulsów („nie wolno pozwalać sobie na przyjemności”), wysokie wymagania i przekonanie o złym świecie, przed którym uchronić może tylko bliskość rodzinna.
Rodzinna tajemnica Bardzo często zdarza się, że choroba staje się czynnikiem pozwalającym rodzinie pozostać całością. Problem jednego z domowników pozwala reszcie scalić się wokół niego, daje przestrzeń do poświęcania się oraz staje się wspólną rodzinną tajemnicą.