![Fot. Flickr/[url=https://www.flickr.com/photos/marius_boatca/6629875515/]Marius Boatca[/url] / [url=http://bit.ly/mamadu]CC BY[/url]](https://m.mamadu.pl/f41f7702a4e53b44583538db4383343b,1500,0,0,0.jpg)
Marta. 35 lat, sześcioletni syn. Rok temu poroniła kolejną ciążę. „Miała się Pani nie stresować" powiedział lekarz. Odpowiedziała tylko: „Niech pan spróbuje nie stresować się w mojej firmie".
„To bezprawne" Marta słyszy od przyjaciół. Ale nic nie zrobi. Za szefową stoi cały zarząd.
Zdjęcia Marty z tamtego czasu? Mało. Na tych nielicznych jest blada, ubrana szaro-buro. Syn? Głównie z nianią.
![Fot. Flickr/[url=https://www.flickr.com/photos/22711505@N05/19340298508/]Ron Cogswell[/url] / [url=http://bit.ly/mamadu]CC BY[/url]](https://m.mamadu.pl/38faa74232e1fb92595287adac7295c1,1184,0,0,0.jpg)
Marta mówi:
Oczywiście, że tak. Mój znajomy pracuje w firmie gdzie mają oddzielne pomieszczenie, gdzie mogą odpocząć na hamakach – to duża międzynarodowa korporacja. I nikogo to nie dziwi, że ktoś w ciągu dnia chce odpocząć. W innych jest siłownia, basen. Albo super fajna kuchnia, gdzie można porozmawiać.
Uważam, że żaden człowiek nie powinien godzić się na:
To znaczy nie rozumiem dlaczego mam odhaczać kartę punktualnie o dziewiątej. A jak spóźnię się chwilę, muszę siedzieć w pracy pół godziny dłużej. Nikt natomiast nie liczył mi wieczorów spędzanych nad laptopem. Czy służbowych spotkań, które kończą się długo po 17.00.
Jestem dorosłą kobietą i naprawdę nie interesuje mnie, że moja szefowa pokłóciła się wczoraj z mężem, ma problemy z dzieckiem czy wstała lewą nogą. Moja wstawała lewą nogą regularnie. Urządzała wtedy spektakularne zebrania, żądała raportów, rozliczała ludzi z ich obowiązków. Czułam się jak w podstawówce i liceum, gdy wściekła wychowawczyni wpadała i robiła niezapowiedzianą klasówkę. Co to za cyrk właściwie?
Sprawdzany mail (naprawdę nie prowadziłam erotycznych dyskusji z mężem przez służbowego maila), blokowany Facebook. Pytania: „gdzie wychodzisz?" „na kiedy to zrobisz?" powtarzane milion razy. Po pierwsze dorosły człowiek wykonuje swoje obowiązki, bo dostaje za to pieniądze. Po za tym skoro jestem rozliczana z efektów mojej pracy to nie mam ochoty po drodze odpowiadać na setki pytań.
I tak, naprawdę musiałam czasem zadzwonić do syna, do niani– to dawało mi poczucie bezpieczeństwa i pracowałam efektywniej. To pracownicy mają problem z samodyscypliną czy pracodawca ma obsesję kontroli, która jest często niszcząca? Zabija kreatywność i energię.
![Fot. Flickr/[url=https://www.flickr.com/photos/15132846@N00/5640557375/]Ray_from_LA[/url] / [url=http://bit.ly/mamadu]CC BY[/url]](https://m.mamadu.pl/c79d4b75485485436e529f33a87490e6,1184,0,0,0.jpg)
„Jakim prawem tak się do mnie odzywasz?, „JA sobie tak życzę". „JA zdecydowałam inaczej". Prawda jest taka, że w nowoczesnych firmach traktuje się podwładnych jak partnerów. Ktoś potrafi zarządzać, ktoś jest specjalistą w danej dziedzinie. Obowiązuje nas wzajemny szacunek. Niestety, ludzie niepewni, o niskim poczuciu własnej wartości potrzebują władzy, żeby poczuć się lepiej.
Jeśli daję z siebie wszystko i pracuję na 120 procent– oczekuję docenienia. A nie słyszenia ciągle, że jest kryzys, ciężko. Szczególnie, że wiem, ile zarabia szefowa, jakie są dochody firmy (bo przyjaźnię się z księgową). Po prostu wiem ile wkładam. Ile na mnie zarabiają, a ile dostaję z tego ja.
Psioczymy w kuluarach, na zebraniu siedzimy cicho. Chociaż jesteśmy dorośli. To jest wybaczalne do 30-tki. Potem staje się po prostu śmieszne. Masz 35 lat, patrzysz w lustro i myślisz: czy naprawdę dziś dałam się zmieść z powierzchni ziemi i nawet nie zareagowałam, bo boję się, że nie będę mieć na przedszkole i ratę kredytu?
Po cholerę my tak żyjemy?
Czasem z tchórzostwa.
Rzuciłam pracę pod koniec zeszłego roku.
Nie miałam żadnej alternatywy.
Czasem potrzebujemy przełomów. Dzieje się coś, że rozumiemy, że szkoda życia na taką pracę. W moim przypadku była to śmierć mamy, a kilka miesięcy później poronienie. Pomyślałam sobie? Czy właśnie tak wyobrażam sobie kolejne lata? Życie w kieracie? Więzieniu chociaż bez pasiaka. Odpowiedź była prosta: Nie. Bo mi po prostu szkoda każdego kolejnego dnia.
Nikt na mnie nie wrzeszczy, nie zależę od czyichś humorów. Nie żyję od poniedziałku do piątku. I nie nie wstydzę się spojrzeć w lustro, bo już nie pozwalam łamać sobie kręgosłupa.
Jestem wolna i zarabiam więcej.