Myślała, że skoro jest o nią zazdrosny, to mu na niej zależy. Kiedy dawał znać wszystkim w towarzystwie, że przyszła właśnie z nim, czuła, że jest kochana i ważna dla niego. Czego chcieć więcej?
„Przecież sama mówiłaś, że w ogóle ci nie przeszkadza, że jestem zazdrosny. Kto szeptał mi kiedyś do ucha, że lubisz, kiedy się tobą tak interesuję? Znalazłaś sobie kogoś? Nie zaprzeczaj! Tylko nie mów teraz, że to moja wina, że niby przez moją zazdrość nasz związek się rozpada. Szukasz tylko pretekstu. Już nie jestem dla ciebie ważny?!? Przejrzałem cię!”
Ona próbuje coś powiedzieć, przerwać jego wybuch. Chce wytłumaczyć, jak bardzo się myli, powiedzieć, że go kocha, ale nie jest w stanie znieść tych jego ciągłych kontroli. Telefonów do pracy, sms-ów. Sprawdzania maili.
Idealny początek
A zaczęło się tak pięknie. Poznali się przez wspólnych znajomych. On wysoki, przystojny, zniewolił ją uśmiechem i błyskiem w oku, kiedy podawał jej rękę. Na imprezie skupił na niej całą swoją uwagę. Rozmawiali do późna, a on dał jej swoją marynarkę, żeby nie marzła, zadbał, by miała wino w kieliszku. Zrobił na niej wrażenie. Zwłaszcza, że ona zbierała się po ostatnim związku, w którym dla niego ważniejszy był motocykl i kumple, niż ona sama. Wieczny dzieciak stroniący od stabilizacji jak od ognia.
A tu szarmancki, z odpowiadającym jej poczuciem humoru, słuchał jej. Naprawdę słuchał, co mówiła. Umówili się do kina na film, który oboje chcieli obejrzeć. Później na kolację, do knajpy polecanej przez znajomych. Lubiła, kiedy dawał do zrozumienia wszystkim dookoła, że z nim przyszła. Czuła się wyjątkowo. I pięknie, choć on czasami prosił, by ubrała mniej wydekoltowaną sukienkę. Z uśmiechem tłumaczył, że chce ją mieć tylko dla siebie, że nie chce, by inni ją mu ukradli, kiedy zobaczą, jaka jest piękna. Zgadzała się, dawała mu buziaka i mówiła, że przecież ona tylko jego kocha, inni się nie liczą.
Zamieszkali razem dość szybko. Właściwie, po co tracić czas, kiedy oboje czują, że są jak dwie połówki przysłowiowej pomarańczy. Przyjaciółki dzwoniły do niej skarżąc się, że odkąd jest w nowym związku, to nie ma czasu się z nimi spotkać. Faktycznie tak było, kiedy wspominała o zaproszeniu do koleżanki, on zawsze mówił, że już coś dla nich zaplanował. Nie mogła nie docenić jego starań.
Pierwszy zgrzyt
Impreza firmowa, dla pracowników bez osób towarzyszących. On mówił, że rozumie, że musi iść, ale gdy wychodziła ostentacyjnie zasiadł na kanapie włączając telewizor. Pomyślała, że nim wróci, to mu minie. Po godzinie telefon. „I jak się bawisz?”, szczerze odpowiada, że jest super, świetne jedzenie, dobry alkohol. Fajna atmosfera. Zresztą lubi swoich kolegów i koleżanki z pracy, mają zgrany zespół. On się rozłącza. Sms za pół godziny: „Kiedy wrócisz.” Ona zdziwiona, odpowiada, że jeszcze nie wie.
Po kolejnych dwóch godzinach telefon: „Przyjechałem już po ciebie, czekam przed knajpą.” Zaskoczona wychodzi mówiąc, że jeszcze nie wraca do domu, że planują jeszcze ze znajomymi z pracy wyskoczyć na tańce. Pierwszy raz widzi, jak on kipi ze złości. „Już ci nie wystarczam?” wyrzuca, ona tłumaczy, że przecież nie o to chodzi, prosi, by nie był zły. On jednak obrażony odjeżdża. Ona stwierdza, że nie będzie się przejmować jego fochami. Wysyła mu jeszcze sms-a „Kocham Cię”, on nie odpowiada. Kiedy wychodzą zmieniając knajpę, przez chwilę wydaje się jej, że widzi po drugiej stronie ulicy jego samochód. Koledzy odwracają jej uwagę.
Wraca do domu taksówką, jedzie z kolegą, który mieszka niedaleko. Wchodzi do domu roześmiana jeszcze na wspomnienie świetnej imprezy. On czeka. Ona uśmiecha się szeroko na jego widok. „Kto to był” pada, zdezorientowana nie wie od razu, o co mu chodzi. „Ale kto?” pyta. „Z kim wracałaś do domu. Z tym, co mu się na szyi uwiesiłaś, kiedy wychodziliście z knajpy?”. Ona w szoku, bierze głęboki oddech. „Kochanie, co ty mówisz, to Piotrek, kolega z pracy, opowiadałam ci o nim, mieszka niedaleko, wzięliśmy jedną taksówkę.” „Tak, opowiadałaś, taki jest świetny, że musisz o nim nawet w domu mówić? Że musisz się do niego przytulać?”.
Proponuje, żeby położyli się spać, bo ta rozmowa nie ma sensu, a jest już późno. Kładzie się, ale nie może zasnąć. Rano czeka na nią kawa i bukiet kwiatów. „Przepraszam” rozgania ciemne chmury.
Jednak na wszelki wypadek przestaje opowiadać o kolegach z pracy. Zwierza się tylko koleżance, że trochę zaniepokoiło ją jego zachowanie. Kiedy umawia się z przyjaciółkami na kawę, jemu mówi, że musi zostać trochę dłużej w pracy.
Brak oddechu
Wątpliwości nikną, gdy się jej oświadcza. Ona zgadza się od razu. Planują datę ślubu. Na weselu on nie odstępuje jej na krok, kiedy już tańczy z kim innym, nie spuszcza z niej wzroku. W noc poślubną robi jej awanturę, że za bardzo przymilała się do jego kuzyna.
Zachodzi w ciążę, on szaleje z radości. Przeprasza, że jest zazdrosny, ale ona dla niego jest najważniejsza, nie wyobraża sobie życia bez niej, nie przeżyłby, gdyby ona odeszła do innego. Po raz kolejny próbuje mu wytłumaczyć, że on jest najważniejszy, że go kocha, że nie ma lepszego od niego.
Rodzi się Zosia. Jest sielankowo. Dla niego. Ona czuje, ze coraz bardziej się dusi, że brakuje jej przestrzeni. Kiedy wychodzi z małą na spacer, on dzwoni co 15 minut i pyta, gdzie są, co robią, jak się czują.
Wraca do pracy. On po nią codziennie przyjeżdża. Pewnego dnia, gdy widzi, że wychodzi z nowym kolegą z pracy, z piskiem opon odjeżdża, a kiedy ona dociera roztrzęsiona do domu, bo nie odbiera od niej telefonów, wyzywa ją od najgorszych. „Ty dziwko, z każdym byś poszła do łóżka”, krzyczy w szale. Sprawdza jej telefon, żąda dostępu do poczty. „Jeśli nie podasz mi hasła, to znaczy, że coś ukrywasz”. Ona rzuca: „Musisz się leczyć, to jest chore!”, a przyjaciółce mówi, że ma dość, że już dłużej nie wytrzyma, że on zabiera jej powietrze. Boi się odebrać telefonu w domu, bo będzie musiała mu się tłumaczyć kto, po co i dlaczego dzwonił, a na koniec on i tak sprawdzi, czy to na pewno była jej matka.
Przy kolejnej awanturze, której powodem był kasjer w sklepie, z którym za długo rozmawiała, ona bierze Zośkę i wychodzi. Na spacerze próbuje ochłonąć. Przecież go kocha, nigdy nie dała mu powodów do zazdrości, do podejrzeń. Nie interesują jej inni mężczyźni, on był spełnieniem jej marzeń. Zawsze taki był? Może czegoś nie zauważyła? Przypomina sobie wszystkie podawane szale do zbyt odkrytych bluzek, uwagi do krótszych sukienek. Teraz widzi, że straciła kontakt ze znajomymi, bo zupełnie nieświadomie zaczęła unikać powodów do jego awantur.
Jest zmęczona. Proponuje terapię, on się nie zgadza, obiecuje poprawę. Na krótko, wyjazd na wakacje zmienia się w koszmar i nie kończące się podejrzenia.
Nie ma już siły. Chce żyć normalnie, nie być śledzoną. Chce, by ktoś jej zaufał, by uwierzył, że jak kocha to całą sobą i naprawdę. Nie może patrzeć, jak mężczyzna jej życia niszczy ją i siebie. Odchodzi.
Przez kilka kolejnych lat próbuje zrozumieć, dlaczego tyle czasu pozwalała się tak traktować, dlaczego nie zauważyła, kiedy chora zazdrość zawładnęła jej życiem i związkiem? Dziś uważnie obserwuje każdego poznanego mężczyznę. Nie zabiega o jego uwagę. Chce, by kolejny po prostu jej zaufał.