Czy nagie dziecko biegające po plaży może gorszyć innych plażowiczów? Czy pozwalanie maluchom na kąpiel bez majtek narusza ich intymność? Wystawianie na pokaz dziecięcej pupy nie powinno się zdarzać w miejscu publicznym?
A gdzie dziecięca radość, beztroska? Nagie dzieci na plaży wywołują w nas uśmiech, rozrzewnienie. Wracamy pamięcią do czasów, kiedy sami mogliśmy z gołym tyłkami moczyć się w wodzie i nikt nie miał nam tego za złe. Do dziś śpiewamy za Zbigniewem Wodeckim „Chałupy Welcome To” i choć na plażę naturystów nie mamy zamiaru się wybrać, to jednak chętnie ścigamy majtki swojemu dziecku na plaży. I myślimy: „A może wieczorem przy świetle księżyca wykąpię się nago w morzu (czy jeziorze, gdzie tam akurat jestem)?”
Dziesięć lat mieszkałam nad morzem, w miejscowości, która była jednym z ulubionych miejsc do spędzania urlopu rodzin z dziećmi. Z roku na rok mogłam obserwować zmniejszającą się liczbę nagich maluchów chlapiących się w wodzie i zastanawiałam się, kto im odebrał tę radość.
Owszem były dzieci, które biegały z gołymi pupami i to w wieku niemal szkolnym, to jednak te pochodzące z niemieckich rodzin, tam pruderyjność chyba nie istnieje, czego samo doświadczyłam będąc kiedyś na ich plaży. Rodzice z dziećmi, bez skrępowania przed wejściem do wody rozbierają się do naga. Wycierają się rozmawiając ze sobą, nie czynią z nagości niczego szokującego. Po kąpieli zakładają kąpielówki. I wiecie co, zazdrościłam im.
Obserwowałam i z zazdrościłam akceptacji własnego ciała. Pomyślałam, że te dzieci nigdy nie będą miały problemu z rozmową na temat własnej seksualności, że ciało jest dla nich czymś zupełnie naturalnym, różnice między ludźmi, ba między kobietą i mężczyzną nigdy nie będą stanowić zakazanego owocu, który z wypiekami na twarzy można obserwować w internecie, czy w szkolnej łazience podglądając kolegów i koleżanki. My wstydzimy się naszych ciał, co więcej niektórzy ten wstyd uznają za wielką cnotę.
Co roku w okresie wakacji wraca dyskusja na temat nagości dzieci na plaży. Przeciwnicy gołych tyłków, jako główny argument mający skutecznie przestraszyć rodziców, przywołują pedofilów czających się gdzieś na wydmach, za parawanem, w dziurze wykopanej w piasku. Pytanie tylko, gdzie jest granica paranoi. Kiedy ja puszczam nagie dziecko na plaży widzę, co dzieje się wokół. Jeśli ktoś będzie robił zdjęcia mojemu dziecku, zareaguję, zadzwonię na policję.
Poza tym moje dziecko nie biega nago po to, by inni podziwiali jego genitalia, biega, bo jemu jest tak wygodnie, bo jego skóra ma okazję odetchnąć od pieluchy, złapać trochę leczniczego słońca.
Wybieram plażę i miejsca ciut mniej zaludnione, wolę przejść dalej niż w tłumie pozwolić mojemu dziecku biegać bez majtek i pieluchy.
Ale że polskie plaże często zatłoczone, to jeśli już puszczam dziecko nago na zaludnionej plaży to z poszanowaniem prawa do wypoczynku innych plażowiczów. Choć ciężko mówić o prywatności i intymności w miejscu publicznym, gdzie jeden leży niemal na drugim, gdzie lekko otyłemu mężczyźnie kawałek jajka wystaje z kąpielówek, cóż, usiadł niefortunnie, a pani obok zsunął się strój z biustu, bo zasnęła w trakcie opalania. O matko, a jeśli gwałciciel ją obserwuje?!!
Moje nagie dziecko obserwuję i pilnuję, by nie zrobiło siusiu w miejscu, gdzie akurat stoi, wiem, kiedy chce zrobić kupę i z pewnością nie pozwolę, by zrobiło ją na piasku między kocami innych plażowiczów. Widziałam jednak dzieci, które choć biegające w kąpielówkach swoje potrzeby w obecności rodziców załatwiały tuż pod nosem leżącej obok pani, widziałam też mamy, które bez skrupułów krzyczały: „Choć kochanie zmienię ci pieluchę bo widzę, że masz kupę!” i zmieniały tę pieluchę w obecności wszystkich przebywających plażowiczów komentując głośno: „O jaka piękna kupa, widać, ze kukurydzę wczoraj mój syneczek jadł.”
Moje pytanie brzmi – co bardziej narusza prywatność i intymność dziecka – nagość, czy debilne zachowanie rodziców?
Zgadzam się z argumentem, żeby nie puszczać maluchów z gołymi tyłkami ze względów higienicznych. Nigdy nie wiemy, co kryje nadmorski, czy też jeziorny piasek. Choć muszę przyznać, że nigdy nie zetknęłam się z dzieckiem, któremu przyplątało się jakiekolwiek zapalenie z powodu biegania nago nad morzem czy jeziorem. Może miałam szczęście do czystych plaż, a może moi znajomi mają dzieci z dużą odpornością. Inna sprawa to, czym się różni podwórkowy nawożony trawnik, od piasku na plaży?
Spotkałam natomiast dzieci z odparzeniami i otarciami po dniu spędzonym w pieluszce czy kąpielówkach, gdzie piasek i woda zrobiły dużo krzywdy wrażliwej skórze. Poza tym, nikt nie zabrania (a można wręcz zalecić) założenia dzieciom majtek, gdy postanawia ono przez dłuższy czas pobawić się w piasku, a nie w wodzie.
Dzieci nie mają poczucia wstydu, nie rozumieją, że pewne sfery ich ciała to część intymna. To my rodzice uczymy ich obcować z własną nagością. Czy powtarzanie małemu dziecku, że musimy wszystko zakryć, żeby nikt nie widział, co TAM masz, jest jedyną słuszną drogą… śmiem wątpić.
Moi synowie, kiedy byli mali, biegali nago po plaży. Młodszy, gdy miał ponad dwa lata oznajmił, że chce mieć kąpielówki. Starszy jeszcze w wieku trzech lat uwielbiał ganiać z gołym tyłkiem. Czekałam, kiedy sam postanowi, że chcę się już ubrać.
Nagość jest naturalna, czy to się komuś podoba czy nie. Epatowanie nią przez najmłodsze dzieci z całą pewnością nikogo nie gorszy, zwłaszcza, gdy spojrzymy na nią z punktu widzenia dziecka, które beztrosko moczy się w wodzie. Gdzie jest umiar? Ten leży już po stronie rodziców, którzy wyciągając dziecko z wody nie będą mu kazać biec przez całą plażę na golasa i bez majtek kąpać się w miejskiej fontannie. Wyważą granicę między mało przyzwoitą a naturalną i radosną nagością.