Ja wiem, że dzieci, które potrzebują pomocy jest wiele. Wiem też, że niestety nie wszystkim jesteśmy w stanie pomóc. Historia Kajtka dotyka jednak bardzo każdego, kto jest rodzicem. Może, jeśli jemu pomożemy, to zwrócimy uwagę na inne cierpiące dzieci.
Kajtek cierpi na najdotkliwszą odmianę EB (Epidermolysis Bullosa), czy pęcherzowe oddzielania się naskórka, jego skóra nie trzyma się ciała, wygląda na poparzoną. Lekarz dzieci chorych na EB nazywają je dziećmi motylami. Niestety ich życie nie ma kompletnie nic wspólnego z pięknem, które podsuwa nam wyobraźnia, kiedy myślimy o motylach.
Chłopiec zmaga się z nieustannymi bólem. Jego ciało jest jedną wielką raną.
Mama Kajtka stara się zmniejszyć ból swojego dziecka na tyle, na ile jest to możliwe. Każdy dzień jest walką o odwrócenie uwagi Kajtka od bolącego ciała.
Pieniądze na leczenie Kajtka zbierane są na platformie siepomaga.pl. Nim jednak do pieniędzy przejdziemy, przeczytajcie:
Kajtek żyje, potrzebuje kosmicznej kwoty 6 000 000 złotych na leczenie. Wszytsko jednak wskazuje na to, że suma te jest realna do zebrania. Już po sześciu dniach brakuje niespełna dwóch milionów złotych i choć zbiórka przewidziana jest do 10 lipca 2016 roku możliwe jest, że chłopiec nie będzie musiał cierpieć jeszcze rok. Dla niego jedynym ratunkiem jest przeszczep komórek macierzystych, który może odbyć się w USA.
Wierzę, że dobro dane wraca do nas z podwójną siłą. I wierzę w to co napisała jedna z osób zbierających pieniądze dla Kajtka, że to co zrobimy dla siebie, umrze z nami, to co zrobimy dla innych zostanie na zawsze!
Chcesz pomóc Kajtkowi? Dowiedz się jak to zrobić na stronie siepomaga.pl
Jeśli nie możesz wpłacić pieniędzy, udostępnij historię chłopca, takie wsparcie też jest ważne. Im więcej ludzi usłyszy o chłopcu motylu, tym większa szansa, że jego cierpienie się skończy!
Nie ma nic gorszego, jak bezradne patrzenie na cierpienie własnego dziecka, bo tak naprawdę poza codzienną i częstą zmianą opatrunku, nic innego nie mogę dla niego zrobić. Więcej
Beata Kwiatek
mama Kajtka
Po urodzeniu tylko pokazali mi Kajtka. Zobaczyłam go tak naprawdę dopiero w 5 dobie życia. To dziecko cierpiało. Jego stópki wyglądały jak u 20-tygodniowego płodu. Maleńkie, sine, bez skóry - mamie bardzo ciężko przychodzi mówienie o pierwszych dniach z chorobą - Lekarze nie potrafili się nim zająć. Dziecko, którego skóra zachowuje się jak poparzona, włożono do inkubatora, a temperaturę ustawiono na 35 stopni. Następnego dnia Kajtuś był cały w ranach. Umarłby z bólu, gdyby nie morfina. Nie płakał. Nie miał siły. Wpatrywał się tylko w sufit. Lekarze nie chcieli przekłuwać pęcherzy, bali się. Mieli podobny przypadek, ale dziewczynka właśnie w wyniku zakażenia spowodowanego przekłuciem zmarła. Czytaj dalej