Tak bardzo chcielibyśmy, by nasze dziecko było lubiane. Często pod tym pragnieniem skrywamy kompleksy wynikające z faktu, że kiedyś odrzuciła nas grupa dzieci, że zawiódł przyjaciel, a może byliśmy nieśmiali.
Mamy nadzieję, że wianuszek przyjaciół uczyni nasze dziecko w oczach innych kimś wyjątkowym, kimś, z kim warto spędzać czas. Akceptowane przez grupę daje nam rodzicom pewność, że poradzi sobie w życiu, bo rówieśnicy je lubią. Zakładamy, że podobnie będzie w dorosłym życiu. Nie ma, co ukrywać, że tym lubianym żyje się łatwiej. Zawsze obok siebie mają ludzi, rzadko odczuwają samotność, mają, przed kim się wygadać, z kim się pobawić.
To nasze wyobrażenie. Nasze marzenie, które zderza się z rzeczywistością. Wiadomo, że dzieci są różne, Są te przebojowe, ale też nieśmiałe. Są takie, którym nie zależy na tysiącu przyjaciół, mają wybraną grupę rówieśników, z którymi się bawią i których towarzystwo akceptują.
Na przedszkolnym luzie
Te pierwsze, przedszkolne przyjaźnie są przede wszystkim pretekstem do wspólnych zabaw. Natomiast my sami z dużym zainteresowaniem śledzimy relacje naszych dzieci z innymi przedszkolakami. Dopytujemy: „A z kim się dzisiaj bawiłeś? - „Jak to z nikim?”, „A kogo lubisz najbardziej”, „Jak miał na imię ten chłopiec, z którym bawiłeś się jak po ciebie przyszłam?” - „Jak to nie pamiętasz?".
Pytań nie ma do końca. Po pierwsze dlatego, że nie mamy zupełnie wpływu na to, z kim zaprzyjaźni się nasze dziecko, czy dobrze (według naszego mniemania) wybierze, czy nie trafi na kogoś, kto będzie je wykorzystywał. Kazał sprzątać po sobie zabawki, bić się z innymi, uczył brzydkich słów.
Nie ma w sumie, o co się martwić, bo te pierwsze przyjaźnie są tymczasowe. Często kończą się wraz z nastaniem wakacji i po powrocie do przedszkola dziecko przyjaźni się już zupełnie z kim innym. Oczywiście są od tej zasady wyjątki. U mojego syna w przedszkolu były dziewczynki, które przyjaźnią się już od kilku lat, oczywiście przyjaźń ta wspierana jest w dużym stopniu przez rodziców, którzy umożliwiają im spotkania.
Bolesne rozczarowanie
Na tę poważniejszą przyjaźń przychodzi jednak czas w szkole. Twoja córka ma koleżankę, z którą siedzi w ławce, która czesze jej włosy na przerwie, a ona pożycza jej swoje ulubione kredki. Zapisują się na te same zajęcia dodatkowe. Są jak papużki nierozłączki. Kiedy tylko mogą jedna śpi u drugiej, szepczą sobie na ucho tajemnice. Czasami dochodzi do nich jedna lub dwie inne dziewczynki, jednak wszystko wskazuje na to, że to taka trwała przyjaźń, której nic nie zachwieje. Myślisz: „Jak to dobrze, że ma taką prawdziwą przyjaciółkę, taką, na której może polegać”. Wiesz, jak ważne jest posiadanie w życiu prawdziwych przyjaciół.
I nagle trach. Płacz, lament. Na początku nie wiesz za bardzo, o co chodzi. Córka wraca ze szkoły, wchodzi do domu, rzuca tornister, jak nie ona, trzaska drzwiami, a kiedy wchodzisz do jej pokoju, widzisz, jak zanosi się łzami. „Jak ona tak mogła, mamo?” słyszysz. „Jak ona mogła?!?” pada pełne żalu, ty nadal zupełnie zdezorientowana przytulasz córkę próbując w głowie poskładać myśli. „Kochanie, powiedz, co się stało”, próbujesz zyskać na czasie. I nagle zalewa cię potok słów, że Anka, że Kaśka, że one teraz razem. Że ona już nie chce siedzieć z twoją córką, bo inna dała jej bransoletkę, że dziś ona tylko z tamtą chodziła na przerwie.
Trudne przyjaciół rozmowy
Żal, który słyszysz w głosie córki sprawia, że w pierwszej chwili masz ochotę chwycić za telefon i zadzwonić do rodziców rzekomej przyjaciółki. Powiedzieć, co ich córka zrobiła, jak się zachowała, jak mogła skrzywdzić twoje dziecko. Przecież ona nie miało nigdy poczuć odrzucenia, tak się cieszyłaś na tę przyjaźń. Myślisz, że pewnie, jacy rodzice, taka córka. W mgnieniu oka potrafisz w myślach dostrzec wady ich rodziny, których wcześniej nie widziałaś.
I nagle słyszysz: „Mamo, ja już nie mam przyjaciółki, jak ja jutro pójdę do szkoły”. Wszystkie wizje zemsty, które przez chwilę rozbłysły w twojej głowie giną. Odzyskujesz jasność umysłu. Co to da, jeśli się wtrącisz? To sprawa między twoją córką a tamtą dziewczynką. Nikogo do przyjaźni nie zmusisz. Może jedynie być ci smutno, bo twoja córka cierpi.
Proponujesz ulubione lody na poprawę nastroju. A kiedy już siadacie i zaczynacie rozmawiać tłumaczysz, że tak czasami w życiu bywa, że ktoś, kto wydaje się być naszym przyjacielem, kto deklaruje, że nim jest – nagle zawodzi. Jedyne, co możesz, to pocieszyć, przytulić i porozmawiać szczerze, bez oczerniania, czynienia wymówek, dopytywania o szczegóły zachowania. Przyjaźń jest trudna, zwłaszcza, gdy przyjaciel zawodzi.
Ale nie zapomnij powiedzieć też swojej córce, że przyjaźń jest jedną z tych najpiękniejszych rzeczy, których możemy doświadczyć. Pozwól się jej wypłakać i wierzyć, że gdy zaufa kolejnej osobie nie zostanie odrzucona. A jeśli nawet tak się stanie, to wyjdzie z tego silniejsza, mądrzejsza. Każdy znajduje przyjaciela. Ona swojego z pewnością też znajdzie, wiedząc, że po pierwsze ma go w tobie.