Koniec z naciągaczami. Tak krótko można skwitować ustawę, która czeka na podpis prezydencki. Tyle tylko, że w jeden worek naciągaczy wciągnięte zostały wszystkie matki prowadzące własną działalność gospodarczą.
Czy ta generalizacja jest słuszna? Czy wszystkie kobiety prowadzące swój biznes, to oszustki, które chcą wyłudzić od państwa zasiłek macierzyński? Skąd w ogóle pomysł na walkę z takim procederem? Otóż obecnie prawo pozwala na wykorzystanie przepisów. Wystarczy zapłacić jedną wysoką stawkę ubezpieczeniową, by dostawać odpowiednio wysoki zasiłek macierzyński przez kolejne dwanaście miesięcy.
Kinga Mam 37 lat, od 1 stycznia 1998 harując jak wół prowadzę firmę, w bardzo niewdzięcznej branży mediów. Przez ten czas odprowadziłam do ZUS składki na łączną kwotę dobrze ponad 200 tysięcy złotych (a nawet bliżej 250.000). Dwa lata temu urodziłam pierwsze dziecko, uzyskując wysoki macierzyński, czyli odzyskałam około 60 tysięcy złotych. Planowałam kolejne dziecko w przyszłym roku i dowiaduję się, że dostanę miesięcznie 1065 zł z groszami (sama rata leasingu za firmowy samochód to 1250 zł), podczas gdy patologia (nazwijmy sprawy po imieniu) bez żadnych obciążeń składkowych, nawet tych typu kredyt na mieszkanie (mieszkania komunalne, wsparcie MOPS-ów, GOPS-ów i inne) 1000 zł na czysto. Dziękuję, do widzenia, dobranoc...
Kinga jak sama mówi przy pierwszym dziecku wykorzystała przepisy, opłaciła jedną wysoką składkę ZUS, by przez dwanaście miesięcy móc wychowywać dziecko, tym samym mniej pracować, a jednocześnie móc częściowo z zasiłku opłacić stałe koszty prowadzenia firmy, której przecież zamknąć nie chce.
Dzisiaj myśli, że zrezygnuje ze starań o drugie dziecko, bo zwyczajnie nie będzie jej stać na opłacanie wysokich stawek przez dwanaście miesięcy. Poza tym jaką ma gwarancję, że w tym czasie zajdzie w ciąże i urodzi dziecko? Żadną.
Nowe przepisy zakładają, że wysokość zasiłku macierzyńskiego, a także chorobowego w przypadku prowadzenia własnej działalności, będzie obliczana na podstawie wysokości stawek ZUS wpłacanych przez ostatnie dwanaście miesięcy.
Ktoś może uśmiechnąć się pod nosem i powiedzieć: - Zachciało ci się firmy to masz, nie będziesz okradać innych podatników. Tylko wytłumaczcie mi, jak kobieta mając własny biznes ma pracować po urodzeniu dziecka, by utrzymać swoją firmę na poziomie przynoszącym dochód, jak przed ciążą.
Owszem, mogłaby zatrudnić pracownika. Tyle tylko, że na jego utrzymanie w ponad 40% składają się koszty odprowadzane do państwa. Nawet, gdy zatrudni osobę za około 3500 zł brutto, to koszt powstałego miejsca pracy wyniesie ponad cztery tysiące złotych. Zgadza się, że firma w tym czasie prosperuje, przynosi zyski, tyle tylko, że pracownik nie zrobi wszystkiego sam. Musi się wdrożyć, rozeznać, a to zajmuje często dość sporo czasu. Pytanie, czy zdoła zyskać zaufanie dotychczasowych klientów? A co w sytuacji, gdy kobieta nie może zatrudnić pracownika?
Joanna Jestem adwokatem, nigdy nie będę mogła pracować na etacie, bo to bezpośrednio wynika z rodzaju prowadzonej przeze mnie działalności. Adwokat musi być niezależny i już. No więc prowadzę tę swoją działalność, płacę co miesiąc składki, jestem w ciąży i płakać mi się chce jaka czeka mnie przyszłość.
Nie stać mnie na płacenie wysokiego ZUSu przez dwanaście miesięcy, by zabezpieczyć siebie i dziecko przez kolejny rok. Nie mogę zatrudnić pracownika, bo przecież do sądu nikt za mnie pójdzie. Ot taka szara rzeczywistość. Po pierwszym dziecku wróciłam do pracy po pół roku, teraz miałam nadzieję, że będę mogła być z maleństwem rok. Obserwowałam znajome, które pracują na etacie i przysługuje im roczny macierzyński. Mega im zazdrościłam. W obecnej sytuacji, będę musiała wrócić do pracy po dwóch miesiącach.
- A macie, feminizmu się wam zachciało – pojawią się głosy. Ano zachciało, bo kobieta nie jest człowiekiem drugiej kategorii, dla której miejsce jest tylko przy garach i brudnych pieluchach. Ma prawo realizować się zawodowo, choć nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Ale stara się. Otwiera dobrze prosperującą firmę, płaci podatki. Lepiej tak, czy może powinna być tak często przywoływaną „patologią”, która żyje z tego, co jej da państwo, a wiemy, że państwo także tej „patologii” da tysiąc złotych przez rok trwania macierzyńskiego. Tysiąc złotych i żadnej opłaconej do ZUS składki.
Małgorzata Jestem w 7 miesiącu ciąży, firmę prowadzę od półtora roku. Należę więc do mam opłacających preferencyjny ZUS (niższa składka - przypis red.), ale nie jestem "naciągaczką", bo firma to mój pomysł na życie i zakładając ją nie myślałam o wysokim zasiłku macierzyńskim. Oczywiście kiedy dowiedziałam się o ciąży, zaczęłam opłacać podwyższone składki. Myślę, że to naturalna chęć zabezpieczenia dla maleństwa. Nowa ustawa najprawdopodobniej mnie nie obejmie (jeśli Prezydent podpiszę ją w ciągu kilku dni, ustawa wejdzie w życie późną jesienią – przypis red.) Uważam, że zmiana ustawy jest potrzebna, ale nie w takiej postaci.
Zgadzam się z tymi, którzy przyklaskują ucięciu głowy naciągaczom. Sama znam kilka kobiet, które bez mrugnięcia okiem wykorzystałyby lukę prawną. To bardzo proste. Zachodzi w ciążę, zakłada działalność z tak zwanym małym ZUSem, jej mąż zarabia tyle, że stać ich na płacenie niskich składek i tej jednej bardzo wysokiej. Dzięki temu kobieta przez dwanaście kolejnych miesięcy po porodzie otrzymuje spory zasiłek.
Tyle tylko, że nie można wrzucić wszystkich przyszłych mam prowadzących własne firmy do jednego worka
Aleksandra Prowadzę działalność gospodarczą od listopada 2014 r. Mam sklep internetowy, który dopiero rozkręcam. Odprowadzam cały czas składki do ZUS, aktualnie preferencyjne. Nie stać mnie na płacenie wyższych składek, bo swój sklep internetowy dopiero rozkręcam, potrwa nim zacznie przynosić większe zyski. Bardzo się boje, że zostanę zupełnie na lodzie, jak urodzę dziecko. Jestem obecnie w 5 tygodniu ciąży.
Ustawa zmotywowała do działania wiele kobiet. Matki na Działalności Gospodarczej zbierają podpisy pod petycją, nagłaśniają sprawę, by Prezydent zastanowił się nad podpisaniem ustawy w obecnym brzmieniu. I nie, nie są wcale za tym, by prawo nie zostało zmienione. Wręcz przeciwnie, powinno uwzględniać sprawiedliwie wszystkie formy pracy i działalności prowadzonej przez kobiety.
Czy wiecie, że zgodnie z nowym, zatwierdzonym przez sejm i senat prawem, kobieta prowadząca działalność krócej niż dwa lata, której zwyczajnie nie stać na opłacanie wyższych stawek ZUS, na zasiłku macierzyńskim otrzyma 17,77 zł miesięcznie? A zatrudniona na etacie choćby przez jeden miesiąc otrzyma 100% swojego wynagrodzenia, nawet gdy od razu pójdzie na zwolnienie?
Gdzie wspieranie małych i średnich przedsiębiorstw? Aaaaa chyba, że gdzieś małym drukiem jest zapisane, że wspieramy jedynie przedsiębiorstwa prowadzone przez mężczyzn, kobiety bezpłodne lub po menopauzie.