Nic tak nie wyprowadza z równowagi nas rodziców, jak powtarzanie bez końca: – Nie skacz. Nie biegaj. Nie przeszkadzaj, jak rozmawiam. Uważaj, bo zepsujesz. Znowu nie posprzątałeś. My mówimy, dzieci nie słuchają. Błędne koło, które jednak można przerwać.
Wracasz do domu po pracy. Ciężki dzień. Jedyne o czym marzysz, to usiąść w fotelu i wypić spokojnie kawę. Piętnaście minut ciszy, tego potrzebujesz. Tymczasem twoje dziecko z samochodzikiem w ręce, wydając z siebie odgłos syreny pożarniczej, wpada do pokoju wołając: - Mamooo zobacz, jestem strażakiem, gaszę pożar. Prosisz – Synku bądź ciszej. Nie skutkuje. – Możesz się uspokoić? – pada, aż w końcu nie wytrzymujesz: - Możesz przestać, zaraz porysujesz podłogę! Maluch zdezorientowany wycofuje się, ale nie masz co liczyć na to, że za chwilę nie wpadnie rycząc jak dinozaur, albo kolejnego twojego ciężkiego popołudnia znowu nie wjedzie jakimś autem bawiąc się głośno.
Inne popołudnie. Posprzątałaś właśnie kuchnię i wyszłaś powiesić pranie. Kiedy wracasz widzisz rozlane mleko, brudny kubek i pusty karton. Czujesz jak rośnie ci ciśnienie, w końcu tyle razy prosiłaś, żeby po sobie posprzątać. Nie wymagasz zbyt wiele. Karton do śmieci, kubek do zlewu i zetrzeć plamę. – Czy ty zawsze musisz zostawić taki bałagan? – mówisz mając nadzieję, że może tym razem, to pytanie wywrze zamierzony skutek. – Jak nie zaczniesz po sobie sprzątać, to nie będziesz oglądać bajek – próbujesz zagrać szantażem.
Tymczasem następnym razem jest dokładnie tak samo. Ty mówisz swoje, dziecko robi swoje.
Można jeszcze przywołać rozrzucone brudne ubrania: - Zawsze ci mówię, że masz je wrzucać do kosza – bez skutku. Nie posprzątane klocki: - Włóż je w końcu do pudełka – brak rezultatu, nawet gdy zagrozicie: - Jeśli nie posprzątasz, nie wyjdziesz do kolegi.
Zapomniałam, że lubimy jeszcze moralizować i pokazywać swoją wyższość: - Nigdy nie zachowuj się tak przy stole, albo rzucone dziecku, które ciągnie cię za rękę, gdy rozmawiasz z sąsiadką: - Nie przerywaj, kiedy dorośli rozmawiają. A gdy masz rodzeństwo, które nieustannie się bije używasz argumentu: - Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe – bez efektu, nadal się tłuką.
I tak bez końca, w kółko. Gdyby tak w uproszczony sposób wyodrębnić, co mówimy do naszego dziecka, zbierają się następujące komunikaty:
- Przestań.
- Zachowuj się.
- Posprzątaj.
- Bądź cicho.
- Nie przeszkadzaj.
- Bądź grzeczny.
Widzicie wspólny mianownik? Nakazy i zakazy, plus często jeszcze lubimy pouczać. Jak wy byście reagowali na takie sygnały. Bo szczerze mówiąc ja bym przyjęła do wiadomości, wpuściła jednym uchem i wypuściła drugim.
A gdyby dziecko dostało komunikat: - Zależało mi na tym, żebyśmy zjedli kolację w czystej kuchni. Przykro mi, że zostawiłeś taki bałagan. Inaczej? A gdyby pójść dalej i krzyczącemu, udającemu straż pożarną dziecku, powiedzieć: - Kochanie miałam trudny dzień, jestem zmęczona, potrzebuję chwilę posiedzieć w ciszy, żeby odpocząć. Jaki efekty byśmy osiągnęli? Może za którymś razem (a może już za kolejnym) usłyszmy: - Mamo jesteś zmęczona? To się pobawię chwilę u siebie. Ale później zrobisz mi kakao?
To banalne, ale zmiana wypowiedzi z formy „ty” na „ja” w rozmowie z naszym dzieckiem może zdziałać cuda. Spróbuj, zamień: „Nie powinieneś. Nie wolno ci. Sprzątnij” na: „Nie lubię, kiedy mi przeszkadzasz. Smutno mi, kiedy tak się zachowujesz. Nie mam siły.”
Kiedy reagujemy na czyjeś prośby? Wtedy, gdy wiemy, że nasze zachowanie wywołuje emocje. Pozytywne bądź negatywne. Tak samo myśli dziecko. Jeśli wie, że jesteś zmęczona, że denerwuje cię, gdy rozlewa mydło pod prysznicem i nie masz siły tego sprzątać, to szybciej pomyśli nad konsekwencją tego, co będzie chciało zrobić. Dziecko nie chce ranić czy dokuczać bliskim mu osobom, będzie szanować ich uczucia, ale żeby tak się stało, o tych uczuciach trzeba mu mówić.
dzieci nie słuchają chcąc zrobić nam na złość? Wręcz przeciwnie, nie rozumieją, dlaczego mają po prostu przestać lub zrobić coś, co im każemy. Reagują buntem na narzucane im zakazy nie podparte żadnymi argumentami. Jeśli będziemy szczerze rozmawiać z naszymi dziećmi, pokażemy, że też mamy uczucia, wówczas one będą szczere z nami i otwarte na poszanowanie uczuć drugiego człowieka. Nie bójmy się rozmawiać, mówić o swoich emocjach. Nie jesteśmy idealni i nieomylni. Pokażmy to naszemu dziecku. A wtedy kto wie, może znajdziemy w tym małym człowieku zrozumienie dla naszego zmęczenia czy zdenerwowania.