Zamknij oczy i spróbuj dziecku zrobić kanapkę, uczesać włosy i przygotować ubranie do przedszkola. Wyobraź sobie, że przebierasz pieluchę maleństwu w zupełnych ciemnościach, a zapach świadczy, że nie jest to tylko zwykłe siku…
Jesteś w stanie to sobie wyobrazić? Opiekowanie się swoim dzieckiem będąc niewidomym rodzicem? Sebastian Grzywacz nie musi sobie tego wyobrażać. Jest niewidomy od niemal ośmiu lat. Stracił wzrok podczas wypadku motocyklowego. Kask uratował mu życie, ale nie ochronił oczu.
Strata wzroku, zyskanie syna
Od sześciu lat jest najszczęśliwszym na świecie ojcem Franka. – Ledwo zdążyłem na poród, ale udało się. Ile wtedy się nasłuchałem, całe ręce miałem podrapane – wspomina ze śmiechem. Franek ostatecznie przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Sebastian wspomina, że jego syn był maleńki, jak kruszynka.
Franek urodził się dwa lata po wypadku. Sebastian, jak sam mówi, był przerażony, gdy dowiedział się, że zostanie tatą, dopiero co stracił wzrok, nie wiedział, jak sobie ze wszystkim poradzi. - To był czas, kiedy uczyłem się być niewidomym, a okazało się, że będę także tatą. Udało się jakoś (śmiech). Na przebranie pieluchy miałem swój sposób. Nie bawiłem się w żadne chusteczki, tylko brałem małego pod zlew i myłem mu pupę - opowiada. Każdy sposób jest dobry, byle skuteczny.
Zostali sami
Choć wyrok właśnie się uprawomocnia, to Sebastian z Frankiem są sami, od kiedy chłopiec skończył dwa lata, jego mama odeszła. – Moi rodzice zostali dla Franka rodziną zastępczą. Bałem się, że sąd automatycznie orzeknie przy rozwodzie, by dziecko zostało przy matce. Wszyscy wiemy, jak sądy działają. Karolina zjawiła się na pierwszej rozprawie w sprawie ustalenia sprawowania opieki nad synem. Na pozostałych już jej nie było.
Ostatecznie sąd po przedstawieniu przez Sebastiana zaświadczeń, wzięciu pod uwagę jego postawy, przebytej rehabilitacji, zwracając także uwagę na jego działania prospołeczne orzekł o przyznaniu niewidomemu ojcu pełnej władzy rodzicielskiej. – Popłakałem się, kiedy odczytywano wyrok – wspomina Sebastian.
Na początku bardzo Sebastianowi pomagali rodzice. Wozili chłopca do przedszkola, odbierali, opiekowali się Frankiem. W tym czasie niewidomy mężczyzna poddał się intensywnej rehabilitacji, przeszedł kurs orientacji przestrzennej. – Zależało mi na tym, by być jak najbardziej samodzielnym – tłumaczy.
Sebastian podjął pracę, do dziś nie pobiera renty, utrzymuje siebie i swojego syna. – Często zmieniałem miejsce pracy, by zarabiać więcej, by się rozwijać, nie stać w miejscu – opowiada dodając: - Zresztą do tej pory dużo pracuję. Sebastian pracuje w fundacji, zajmuje się między innymi organizacją warsztatów z komunikacji werbalnej, z obsługi klientów niewidomych. Prowadzi prelekcje w szkołach. Opowiada o swoim życiu.
Niewidomy ojciec
Na co dzień Sebastian jest zwykłym tatą. - Gramy z Frankiem w piłkę. Ja najczęściej stoję na bramce – mówi, a na moje pytanie, czy udaje się mu coś obronić, mężczyzna śmieje się: - Czasami… twarzą. Nos mam zmasakrowany. Zresztą głowę trochę też, bo zdarza mi się wpaść w ścianę, jak jadę hulajnogą i nie wymierzę dobrze odległości i szybkości – tłumaczy ze śmiechem.- Dzisiaj na przykład ćwiczyliśmy judo na trawie na ogrodzie. Byliśmy na placu zabaw, gdzie wspinaliśmy się wspólnie na pająka. Przypinam wtedy psa do ławki, daję rękę Frankowi, tylko on czasami zapomina i się po mnie wraca. Co zapomniałeś o mnie? Pytam wtedy i oboje się śmiejemy.
Sebastian podkreśla, że brak wzroku wyostrzył u niego zmysł słuchu i sprawił, że ma świetną orientację przestrzenną. - Wiem, co się dzieje wokół mnie, gdzie Franek jest, co robi. Kiedy zapada cisza, jak dla każdego rodzica, tak i dla Sebastiana jest to sygnał, że dziecko coś kombinuje. – Czasami Franek próbuje mnie oszukać – śmieje się mężczyzna. – W jaki sposób? Na przykład pytam co, co je. On mówi, że nic, a ja wiem, że przed chwilą był w kuchni słyszałem jak otwierał czekoladę (śmiech).
Sebastian przekazuje synowi swoje pasje. On sam biega, a jego syn brał ostatnio udział w Biegu Konstytucji 3 Maja dla dzieci. – Przebiegł 700 metrów i byłem z niego taki dumny… - mówi ojciec, który wie, że Franek jest bardzo empatycznym chłopcem, wrażliwym na krzywdę zwierząt.
Jest normalnie
Co ciekawe Sebastian na pytanie, co dla niego jest trudne w byciu tatą, odpowiadał: -Ja mam takie problemy jak ty. Czasami brakuje mi kasy, mam dosyć, rzuciłbym wszystko, nie mam siły. Myślę też o tym, że chciałbym stworzyć dla Franka kochającą się pełną rodzinę. Najtrudniejsze jest to, że nie ma przy nim mamy – tłumaczy. - Dotyczą mnie wszystkie problemy rodzica, troska, obawy, czasami złość i zniecierpliwienie. Jest normalnie, bo czym się różnię od kobiety pracującej w supermarkecie, która samotnie wychowuje dziecko, jej też nie jest łatwo? Nie postrzegam tego w kategorii, że ja mam gorzej, a ktoś lepiej. Nie ma we mnie takiego myślenia.
- Z przyziemnych rzeczy, wiem, że sam nie pojadę z Frankiem na rowerze, nie pójdę na basen. W tych przypadkach musi być jeszcze ktoś, kto mi pomoże w opiece nad synem. Ale to nie jest tak, że czegoś nie robię, bo nie widzę. Są matki, które nigdy nie pójdą z dzieckiem na basen, bo uważają, że są otyłe, albo nie potrafią pływać, albo dużo pracują. Sebastian mówi, o wielkiej roli, jaką w jego życiu i życiu Franka odgrywają przyjaciele. - Prowadzimy dom otwarty, umawiamy się na wspólne granie w piłkę. Rozmawiamy, o seksie, o dziewczynach, o świecie (śmiech). Ostatnio Franek powiedział, że on już o dziewczynach może rozmawiać, bo mu włosy urosły. Pytam, gdzie, a on odpowiada, że na rękach, takie małe, ale już są.
Obecnie obawy Sebastiana dotyczą pójścia Franka do szkoły. - Nie wiem, jak zareagują jego rówieśnicy, ale zamierzam odwiedzić ich, z moim psem (przewodnikiem – przypis red.), opowiedzieć o sobie. Kiedy coś znamy, mniej się tego boimy.
Brak wzroku u ogranicza?
Sebastian często słyszy, jak rodzice karcą dzieci, uciszają, gdy te pytają, po co pies, dlaczego jest z nim. – Zagaduję sam. Mówię wprost, że jestem niewidomy. Każda niepełnosprawność jest jeszcze w Polsce tematem tabu, nie chcemy o niej rozmawiać – mówi Sebastian. Może dlatego, że boimy się, że nas samych dotknie... - U nas mówi się: "O rety ojciec z niewidomym dzieckiem, biedni. Matko, pewnie wrzuci go pod pociąg lub pod samochód". No a przecież skoro ja nie wpadłem, to czemu miałby pod moją opieką wpaść Franek. Poza tym raczej nie wyglądam na niewidomego, nie noszę okularów, nie noszę laski, mam tatuaże. Człowiek koduje stereotypowo, że niewidomy to nieszczęśliwy.
Usłyszałeś kiedyś od Franka, że żałuje, że nie widzisz? – Nie. Na początku choć wiedział, że jestem niewidomy, to tego nie rozumiał. Dzisiaj ma taką zabawę, że zamyka oczy i mówi, że jest nie widzi. Nie pozwalam mu jednak chodzić z moją laską, która leży w domu. Czasami zostawi jakąś zabawkę na dworze i biegnie do mnie, jak się przewrócę o jego hulajnogę czy porzucony rower, pyta, czy nic się nie stało – tłumaczy Sebastian dodając, że ma bardzo bogatą wyobraźnie, nad której rozwojem cały czas pracuje. – Potrafię wyobrazić sobie wiele rzeczy. Kiedy wspominam jakąś zabawę z Frankiem, to ją widzę swojej głowie, co więcej łapię się sam na przekonaniu, że Franka widziałem, a to przecież niemożliwe. Dużo czytam, jeżdżę , spotykam się z różnymi ludźmi, rozwijam się.
Spytałam, czy strata wzroku zmieniła Sebastiana w sposób drastyczny. – Teraz jestem człowiekiem pełnym empatii, zrobiłem się też hardy. Straciłem wzrok, a odkryłem w sobie potencjał. To, że nie widzę, w żaden sposób mnie nie ograniczyło, paradoksalnie otworzyło przede mną życie, które wcześniej było pełne zagrożeń, uciekania od odpowiedzialności, a teraz jest pełne wyzwań. Jest fajne – mówi i dodaje: - Nie byłbym tym kim jestem, gdybym widział.