Posyłamy dzieci na dodatkowe lekcje, szukamy lektoratów i native speakerów. Chcemy, żeby w dorosłym życiu miały możliwości i perspektywy, a to przede wszystkim powinno wiązać się ze znajomością języków obcych.
Naukę należy rozpocząć już bardzo wcześnie. W ofercie znajdziemy kursy nawet dla niemowlaków. Na początek powinniśmy zacząć od oswajania i osłuchania dziecka z nowym językiem. Dlatego u maluchów w wieku przedszkolnym większość lekcji odbywa się w formie słuchania i powtarzania. Zajęcia są prowadzone pod postacią zabawy, co sprzyja nauce.
Skokowy przyrost umiejętności językowych
Jednak dlaczego nie każde dziecko kończąc szkołę zna dobrze język obcy? Odpowiedź jest prosta – za mało czasu poświęcał na naukę. Badania Wolfganga Butzkamma, polegające na analizie siatek godzin przeznaczonych na naukę języka obcego w różnych krajach, pokazały że największy, tzw. skokowy przyrost umiejętności językowych, notuje się na poziomie 4 lekcji w tygodniu.
Co to dokładnie oznacza?
Nasze dzieci mają zazwyczaj 2-3 godziny języka obcego w szkole. W zasadzie to nawet nie godziny, ale 45 minut. Natomiast według badań naukowców, dopiero 4 godziny tygodniowo poświęcone na naukę języka przynoszą efekty.
Psycholodzy już dawno zauważyli, że problem z językami obcymi w polskich szkoła, polega głównie na zbyt małej ilości godzin poświęcanych na ich naukę. Dlatego jak donosi wprost.pl, 25 proc. rodziców posyła dzieci na dodatkowe lektoraty. Co ciekawe większość z tych uczniów osiąga wyższe wyniki na egzaminach językowych.
Co 4 dziecko nie zna żadnego języka poza ojczystym Na podstawie Europejskich Badań Kompetencji Językowych można wnioskować, że co 4 gimnazjalista nie opanował żadnego języka obcego, nawet na poziomie podstawowym. Na taki stan wpływa zbyt duża ilość dzieci w grupie oraz za mało godzin poświęcanych na naukę.
Dzieci, które korzystają z zajęć dodatkowych osiągają zdecydowanie lepsze wyniki w egzaminach niż Ci, którzy korzystają jedynie z nauki w szkole. Aż 75 proc. rodziców nie inwestuje w dodatkowe zajęcia z języka obcego. Pozostali zapewniają swoim pociechom korepetycje w formie nadprogramowych godzin, lektoratów lub native speaker-ów.
Co ciekawe nie jesteśmy w stanie dokładnie zbadać grupy dzieci, które mają zajęcia dodatkowe. Nie do końca wiadomo w jakiej formie się one odbywają. 27 proc. rodziców posyła dzieci do szkół językowych, natomiast 26 proc. mówi, że samodzielnie pomaga im w nauce. Niewielki odsetek posyła dzieci na obozy językowe i wyjazdy za granicę.
Prawie 40 proc. rodziców funduje dzieciom lekcje u osób, które nie mają potrzebnego wykształcenia do prowadzenia tego typu zajęć i są to zazwyczaj studenci.
Przeprowadziliśmy badanie na temat tego, kto udziela korepetycji, i wyszło, że prawie 50 proc. stanowią nauczyciele szkół państwowych.
Uczeń chodzi do szkoły państwowej, gdzie nie zbyt efektywnie uczy się języka, a po południu ma dodatkowe lekcje z nauczycielem z tej samej szkoły lub sąsiedniej i uczy się tego języka efektywniej i skuteczniej. Nauczyciele mogą uczyć skutecznie, tylko muszą mieć do tego dobre warunki, czyli właśnie np. zindywidualizowaną pracę z uczniem.