
Cała historia brzmi jak farsa. Samotna matka zajmuje się swoimi dwoma córkami, bliźniaczkami, które obecnie mają sześć lat. Patrycja i Wiktoria. Co więcej, ta matka zajmuje się również swoim schorowanym ojcem. Kiedy zwraca się o pomoc finansową do ośrodka pomocy społecznej, obligatoryjnie wpływa wniosek o zbadanie sytuacji w rodzinie. Ania toczy potyczki z ośrodkiem, bo ten nie chce wziąć pod uwagę, że ona i jej ojciec prowadzą osobne gospodarstwa domowe, wolą uznać ich z jedną rodzinę i tym samym wypłacić niższy zasiłek.
Niestety wystarczy jeden jedyny donos na rodziców dzieci, by sąd wziął go za pewnik i podstawę do zabraniu dzieci z ich własnego domu. Sąd nie bada, czy informacja, która wpłynęła, jest prawdziwa. W zaledwie kilka godzin wydawane jest postanowienie o przeniesieniu dzieci do rodzin zastępczych, czy domów dziecka.
Kluczowa otyłość
W przypadku Anny i jej córek w uzasadnieniu sądu można przeczytać, że decyzję o zabraniu dzieci podjęto z uwagi na domową sytuację - mieszkanie ze schorowanym ojcem, wypisanie się przez matkę dziewczynek na własne życzenie ze szpitala, kiedy ta nie ukończyła leczenia. Sąd stwierdził także, że stan zdrowia kobiety stale się pogarsza, a ona sam lekceważy swoją chorobę.
Wyleczona zostałam całkowicie w ciągu trzech tygodni. W postanowieniu sądu nie został podany czas, do kiedy dziewczynki mają przebywać w ośrodku. Ustalone jedynie było, że na czas leczenia. Tyle tylko, że ja zostałam wyleczona w sześć dni po umieszczeniu moich córek w ośrodku, a one do domu nie wróciły do dzisiaj.
A gdzie dobro dzieci?
Dziewczynki w ośrodku wychowawczym przebywają od listopada minionego roku.. Ania może widywać się z nimi cztery razy w tygodniu. Cztery wizyty ciągu siedmiu dni. Jak wytłumaczyć dzieciom, które marzą o powrocie do domu, że mama nie może ich zabrać, bo sąd na to nie pozwala? Nie mogą wrócić do domu, w którym były kochane, przytulane, w którym miały normalną opiekę? – Pęka mi serce, kiedy słyszę: - Mamo ja mogę nawet na podłodze spać, byleby wrócić do domu lub gdy wyciągają ręce przez płot krzycząc, żebym je zabrała, że one nie chcą być w ośrodku – mówi płacząc mama bliźniaczek.
Kiedy dziecko zabierane jest z domu, nie ma przy nim psychologa, dziecko zostaje wyrwane z bezpiecznego dla niego środowiska, nie jest do tego przygotowane, wyrywa się i krzyczy, czasami nawet ucieka. Znam przypadek dzieci, które pochowały się w liściach w rowie na wsi, byleby tylko nie oddzielono ich od biologicznej matki.
Do Anny i jej córek trafiłam w kwietniu minionego roku. Po rozpoznaniu rodziny, moim zadaniem było przygotowanie planu działania z rodziną w celu usprawnienia kompetencji wychowawczych. Realizowałam z matką dziewczynek zalecenia poradni psychologiczno – pedagogicznej, między innymi konsultacji okulistycznej, neurologicznej jednej z dziewczynek. Wszystkie założenia przygotowanego przeze mnie planu, zostały przez Annę wypełnione, ona wykonał kawał dobrej pracy. Sąd jednak nie wziął w ogóle pod uwagę mojej opinii. W uzasadnieniu podawał jedynie braki w dokumentacji, a jak je uzupełniliśmy, to wymyślał coś innego.