Czy dziecko polubi czytanie, w dużej mierze zależy od tego, czy trafi na swoją książkę
Redakcja MamaDu
16 kwietnia 2015, 16:27·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 kwietnia 2015, 16:27
Reklama.
Wymyśl coś, żeby mój syn zaczął w końcu czytać, powiedziała do mnie ostatnio koleżanka. Wspomniany syn ma lat jedenaście i czytać nie lubi, podobnie jak wielu jego rówieśników z ery internetu i tabletów. Czytanie jednak wcale nie jest rozrywką odchodzącą w przeszłość, wypieraną przez świat gier sieciowych, filmów i łatwo podanej internetowej papki. Jako matka i nauczycielka polonistka wiem to na pewno. Jest wiele dzieci, które czytać lubią, które wręcz pożerają kolejne książki. Jak więc sprawić, żeby nasze dziecko dołączyło do grona zagorzałych czytelników?
Jako matka w tej akurat dziedzinie, mogę powiedzieć, że odniosłam sukces. Moje dzieci czytają. Czytają dużo i nie wyobrażają sobie bez tego życia. Każdemu wakacyjnemu wyjazdowi towarzyszy plecak książek, których w dodatku niepokojąco przybywa przed powrotem do domu. Nie jest to zaskakujące. Czytam ja, czyta mąż, dzieci czytających rodziców również czytają.
Zresztą własnym dzieciom czytam głośno niemal od ich urodzenia. Począwszy od wierszyków Brzechwy i Tuwima towarzyszących nam już w wieku niemowlęcym, poprzez coraz doroślejszą lekturę (obecnie wraz z dziesięcioletnim synem jesteśmy w połowie Władcy pierścieni). Wieczorne czytanie jest moim ulubionym sposobem spędzania z dzieckiem czasu, ulubionym również przez dziecko. Co więcej, uważam, że nie powinno się ono kończyć w momencie, gdy dziecko nauczy się czytać samo!
W wieku około siedmiu lat nadchodzi niebezpieczny dla czytelnictwa moment, gdy możliwości intelektualne obcowania z tekstem nie idą w parze z umiejętnością czytania. Tekst, który dziecko może zainteresować, często jest zbyt trudny do samodzielnego przeczytania. Czynność czytania sprawia jeszcze kłopoty, dziecko gubi się w gąszczu liter, a historyjki, które umie samo przeczytać, są po prostu nudne. Bo bez względu na to, czy Ala ma kota, czy też ma tablet, to nie jest to informacja, która jest atrakcyjna dla siedmiolatka. Gdy w tym momencie przestajemy czytać własnemu dziecku, bo samo umie, bo powinno ćwiczyć, bo przecież jest już za duże, niejednokrotnie zniechęcamy je, zanim samodzielnie będzie w stanie odkryć magiczny świat książek.
Wydaje mi się również, że to, czy dziecko polubi czytanie, w dużej mierze zależy od tego, czy trafi na swoją książkę. Na historię, która je zafascynuje i na zawsze przekona, że książki są bramą do niezwykłego świata wyobraźni. W gąszczu kolorowych wydawnictw często rodzicom trudno znaleźć wartościową pozycję, którą mogą zaproponować swoim dzieciom. Lektury szkolne niestety też niekoniecznie idą w parze z zainteresowaniami współczesnych uczniów. Dodatkowo dużo łatwiej znaleźć wartościowe, pięknie wydane książki popularnonaukowe z każdej chyba dziedziny dostosowane do możliwości percepcyjnych dzieci w różnym wieku, niż ciekawą i dobrze napisaną powieść adresowaną do dzieci młodszych.
Szukającym polecić mogę parę książek ulubionych przez mojego młodszego syna, ale chciałabym napisać o jego ostatniej fascynacji czytelniczej. Dwie książeczki Frances Watts o przygodach Krzysi, która, choć jest dziewczyną, chce zostać rycerzem, pochłonął w ciągu godziny i zapytał, kiedy wreszcie ukażą się dalsze części. Krzysia i tajemnica mieczy oraz Krzysia i intryga z trucizną, wydane przez małe Wydawnictwo Literówka, to opowieści przeznaczone dla dzieci w wieku 6 – 9 lat. Akcja jest wartka, prosta, ale nie nazbyt uproszczona, napisana ładnym językiem.
Ogromną zaletą książki są wyróżniające się na tle innych propozycji ilustracje. Czcionka jest przyjazna mało wprawnym czytelnikom. Krótkie rozdziały sprawiają, że czyta się ją szybko. Jest to doskonała pozycja zarówno dla dziecka, które nabiera wprawy w samodzielnym czytaniu, jak też do głośnego czytania dziecku młodszemu. Razem z synem czekamy na ukazanie się dalszych tomów. Wniosek nasuwa się sam. Czytajmy na głos swoim dzieciom, niezależnie od tego, czy dziecko ma 5, 10 czy 15 lat. Innej drogi nie widzę.
Autorka: Weronika Szelęgiewicz – polonistka, radna, mama dwóch synów 16-latka i 10-latka, aktywna krakowska inicjatorka działań wspierających rozwój kulturalny i literacki wśród uczniów.