Zawsze wydawało mi się, że karmienie piersią jest oczywiste. Ale co to oznacza? Nie łatwe, ale jak całe macierzyństwo, większość załatwia intuicja, czas i spokój. Dziś wiem, że nie jest ani łatwe, ani oczywiste - i choć nadal złoszczę się, gdy słyszę kolejne smutne historie o niepowodzeniach przy piersi, już wiem, że nie ma się co dziwić. W Polsce młoda mama zostaje z karmieniem sama. I czy będzie to dla niej czas szczęśliwy, czy też przepłakany, w dużej mierze zależy od szczęścia, bo na więcej liczyć nie może.
Moje “szczęście” polegało na pewności — nie musiałam wiele pytać, wątpliwości pojawiały się tylko w chwilach kryzysów — dzięki mojej wiedzy. Naprawdę nie muszę daleko szukać, by się przerazić. Historie moich bliskich, przyjaciółek, koleżanek są jak spis rzeczy, które w XXI wieku nie powinny mieć miejsca. A jednak dzieją się codziennie, czasem bardzo blisko. Gdybym nie była z wykształcenia położną, zapewne moja historia przypominałaby, którąś z tych…
Małe dziecko, chude mleko i słone łzy
Spotykam się ze znajomą (choć właściwie ta historia mogłaby być opowiedziana przez zastraszająco wiele kobiet, nie raz ją już słyszałam nawet od obcych, nawet na oddziale położniczym od kobiet, które opowiadały "jak to było za pierwszym razem"), urodziła syna 4 miesiące temu. Na początku jest fajnie, gadamy, ja wspominam - ona przywołuje świeże obrazy. Wyciąga butelkę z torby - jestem zdziwiona, ale nie chcę wchodzić z butami w jej życie. Nie muszę długo czekać, bo zanim Aleks zdąży dobrze przyczepić się do smoka, Kasia sama zaczyna.
Od słowa do słowa historia Kasi z opowieści o cudzie stworzenia, zamieniała się w laktacyjny horror. Między srogą lekarką, zasmuconą i zniesmaczoną jej chęcią karmienia mamą (gdy dziecko mało przybiera na wadze), a mężem który już drżącym głosem stanowczo przypominał, że oni w przeciwieństwie do pediatry nie studiowali 6 lat medycyny (?!) - była Kasia, młoda, zapłakana mama, która w dwa tygodnie została zmuszona do odmienienia całego swojego świeżego macierzyństwa.
Dziecko Kasi nie traciło na wadze, przybierało regularnie - niewiele, ale w swoim tempie, wszystkie wykonane badania miały książkowe wyniki. Maluch był zdrów jak ryba. Po przejściu na mieszankę chłopczyk początkowo przybierał więcej na wadze, ale sytuacje "gorszych" tygodni się powtarzały. Dlaczego? To zwyczajnie normalne, dwa tygodnie to za mało by zawyrokować.
Nasza pierwsza lekarz pediatra (choć w sporu kwestiach się nie zgadzałyśmy) miała wyjątkowo pro-piersiowe podejście, a ja sama jako mama tzw. "szczypiorka" z 3 centyla, nie raz rwałam włosy z głowy, zastanawiając się czy wszystko z dzieckiem jest w porządku (wiedza wiedzą, ale emocje i stres goszczą nawet u fachowców z branży). Jednak podczas wizyty u lekarza zazwyczaj słyszałam:
"Proszę Pani, a co, że tylko 100 gram?! A jak przytyje sześćset a nie do pięćset tygodniowo, to jej dietę będziemy robić?", "A Pani by chciała tyć 2 kilo tygodniowo, bez przerwy?", "A czym się Pani martwi, przecież Pani wszystko wie - tylko trzeba panikę w głowie wyłączyć! Dziecko zdrowe jak rydz, czego więcej chcieć, żeby się w grubasa zamieniło?". Zawsze chciało mi się śmiać z jej uwag, daleko było tej Pani do osoby subtelnej i empatycznej (wręcz momentami komentowała niegrzecznie), ale mimo tego i faktu, że jej doświadczenie przypadało na epokę butelkową, nigdy nie próbowała zamachów na karmienie piersią. Niestety, to zdarza się rzadko, bo po co czekać, sprawdzać, walczyć - kiedy można mieć gotowe tu i teraz?
Niestety zdecydowanie najwięcej decyzji o zmianie sposobu karmienia malca, ma za sobą historię podobną do tej opowiedzianej przez Kasię. Czy istnieje "zbyt chude mleko"? NIE! Mit został obalony wiele razy. Ale nadal krąży i zbiera plony.
Chciałam tak bardzo, ale co miałam zrobić?! Musiałam się leczyć
Ania - studiowałyśmy razem na moim drugim kierunku, ma dziś rocznego synka. Kiedy malec miał 5 miesięcy, zachorowała. Zwykła angina, ale pech chciał, że antybiotyk przepisany przez lekarza uczulił niemowlaka. Zdecydowała się przerwać karmienie, lekarz pierwszego kontaktu nie zaproponował zamiennika. Po konsultacji z pediatrą Ania zrezygnowała z karmienia, wspólnie ustalili, że i tak jej córka zaraz skończy pół roku, więc pora zakończyć karmienie.
Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienie WYŁĄCZNIE piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka. Większość osób interpretuje to zalecenie z pominięciem słowa WYŁĄCZNIE. Sporo mam czerpiąc swoją wiedzę bez odpowiedniej pomocy położnych i lekarzy, myśli, że właśnie pół roku karmienia piersią optymalne maksimum.
Jak jest naprawdę?
Pół roku karmienia WYŁĄCZNIE mlekiem mamy oznacza, że w tym czasie nie ma żadnej potrzeby dopajania dziecka wodą/sokiem/herbatką czy wprowadzania stałych pokarmów. Dalsza część zalecenia WHO mówi, że Światowa Organizacja Zdrowia zleca karmienie piersią do 2 roku życia lub dłużej. To nie prawda, że mleko mamy po pół roku jest niewartościowe, jest jak woda. Mleko to nie woda, jakbyśmy nie starali się tego udowodnić.
Często słyszę od znajomych, że długo karmiły swoje dzieci - "długo" bo 7, 8, 10 miesięcy, a nie tylko 6. Kiedy opowiadam, że karmiłam córkę 2,5 roku, robią wielkie oczy. "Żartujesz?". Nie, dwa i pół roku to długo, ale nic a nic nie ma to wspólnego z "patologią".
Może jestem złą matką, ale nie zniosłabym więcej bólu
Ewa po raz pierwszy pomyślała tak 2 tygodnie po porodzie. Na szczęście miała ogromne wsparcie chłopaka, mamy i położnej środowiskowej. Ta ostatnia zjawiła się na standardową wizytę patronażową po porodzie. Jednak zamiast wypełniać papiery i mruczeć pod nosem, skupiła się na wizycie. "Oj, popękane brodawki, chyba okropnie boli co?" - zapytała. Ewa próbowała nakładek, cudów wianków i nic. Dziecko nie potrafiło chwycić piersi. Już w szpitalu miała z tym problem, ale personel na obchodzie zbył ją słowami "do wesela się zagoi, w końcu się dziecko nauczy".
Obalamy mit - karmienie nie powinno boleć. Dobrze przystawione dziecko nie gryzie piersi, zbyt płytko uchwycona brodawka boli niemiłosiernie i czas tego nie zmieni. Skąd mamy mają wiedzieć jak dziecko powinno chwycić pierś? Ze szkoły rodzenia, od położnej, lekarza prowadzącego ciążę, pediatry czy neonatologa na oddziale, od innej karmiącej kobiety, mamy. Jak się mają tego nauczyć? Nie ma innego sposobu, ktoś musi im to pokazać — nie tylko na plakacie w poradni.
Kult butelki kontra Laktoterroryści — czy naprawdę istnieją?
Nie nazwałabym tego w ten sposób. Jednak musimy pamiętać, że dzisiejsze babcie rzadko kiedy mają własne doświadczenie w karmieniu piersią. Był taki moment, gdy człowiek zrobił dobre, najlepsze mleko modyfikowane i myślał, że przechytrzył naturę. Nasze mamy bardzo często witały się z butelką już w szpitalu, a naturalny łańcuch pokoleniowego przekazywania wiedzy między kobietami — został przerwany. Rozmawiając o karmieniu piersią, więcej mogłam dowiedzieć się od mojej babci niż mamy. Po wojnie niczego nie było, ale były piersi. W latach 80-tych były za to nowe medyczne i mądre zasady, lekarz kazał — trzeba było słuchać i ufać. Dziś wszyscy naprawiamy pochopne działania sprzed 20-30 lat.
Gdyby nie moja wiedza, karmienie piersią było by bardzo trudne. Tylko dzięki niej, nie musiałam się przejmować serwowanymi mi po drodze "absurdami". Dziecko przy piersi potrafi być cudownym widokiem, ale też i powodem do zmęczenia czy chwili frustracji. Nie zawsze jest różowo i czasem można mieć już "dość". Ale gdy można liczyć na pomoc i wsparcie, nie ma takiej góry, której matka by nie przeniosła.
Jedno jest pewne — nie ma ani kultu butelki, ani terrorystów laktacyjnych, a już na pewno nie ma zadowalającej opieki nad ciężarnymi i młodymi mamami w Polsce. A przecież wystarczy tylko chcieć! I nie jest to problem matek, one chcą, bardzo — tylko są z tym "chceniem" zostawione same sobie. Drogie koleżanki położne, drodzy lekarze — doskonale wiem, jak bolą plecy po półgodzinnym przystawianiu dziecka do czyjejś piersi, ale bez odpowiedniej pomocy i zaangażowania, nie zrobimy tego kroku do przodu. Ułatwmy mamom karmienie piersią, a przynajmniej nie utrudniajmy! A za 20-30 lat nie trzeba będzie już narzekać na plecy, bo to dzisiejsze mamy, pomogą i pokażą co robić swoim córkom.
Drogie mamy — piszcie do nas na adres: kontakt@mamadu.pl, opowiedzcie nam swoje historie, czy miałyście dość szczęścia? Czekamy na Wasze listy!
Akcja społeczna "Karmimy dzieci piersią? Naturalnie!", to przedsięwzięcie stworzone specjalnie, aby przyszłe i obecne mamy znalazły wsparcie i wiedzę. Niech karmienie piersią będzie dla nich oczywistym wyborem, a ich historie niech zawsze kończą się happy endem. "Mleko mamy rządzi!".
Wiesz, musiałam przerwać karmienie. Strasznie mi było ciężko, tyle się naczytałam i bardzo chciałam karmić. Ale nie było wyjścia. Na początku było wszystko ok, przynajmniej tak mi się wydawało. Trochę bolało, ale to chyba normalne. Ale po 2 miesiącach, na kontroli u pediatry okazało się, że Aleks mało przybrał na wadze. Dostaliśmy nakaz zjawić się po tygodniu i znów okazało się, że waga prawie w ogóle się nie zmieniała.
Kasia
Stanowisko: mama Aleksa - staż 4 miesiące
Już nie wiedziałam co robić. Adam - mój mąż, na początku mnie wspierał i pocieszał, ale później stwierdził, że to ja się mylę. Po dwóch tygodniach kiepskiego przybierania na wadze, pediatra zawyrokowała: "butla, pani dziecko za mało przybiera na wadze, w takim tempie, to nigdy nie podwoi wagi urodzeniowej.". Tłumaczyłam, że to dziwne, bo mały cały czas jest przy piersi, nie jest głodny, pokarmu też chyba mam sporo. Ale usłyszałam: "Jak pani chce, na pani odpowiedzialność.". I co ja miałam zrobić. Bałam się. Wiem, że marzyłam i że karmienie piersią jest najlepsze, ale przecież nie kosztem dziecka, prawda?
Ewa
Stanowisko mama: staż 8 miesięcy
Gdyby nie ta położna - Pani Asia, na pewno nie karmiłabym. W szpitalu wszyscy mieli nas - pacjentki w głębokim poważaniu. Gdy dziecko nie chwytało piersi, brali bez dyskusji na dokramianie, na "noworodki". Jakiś absurd. Robiłam ze dwa razy awantury - nikt nawet nie potraktował mnie poważnie. Bolało mnie okropnie i z czasem wcale nie było lepiej. Na szczęście - dzięki tej wizycie trafiliśmy szybko do specjalisty, okazało się, że całej tragedii winne jest za krótkie wędzidełko. Karmię już 8 miesięcy (śmiech)