Nie każda szkoła stawia na chodzenie w parach i uśmiech. Są i zwolennicy bardziej "przejrzystych" zasad i metod.
Nie każda szkoła stawia na chodzenie w parach i uśmiech. Są i zwolennicy bardziej "przejrzystych" zasad i metod. Fot. Tomasz Rytych / Agencja Gazeta
REKLAMA
Polecenia wydają się absurdalne w odniesieniu do małych dzieci — procedury zostały zawieszone nawet na drzwiach klas siedmiolatków.

PROCEDURA WEJŚCIA DO KLASY

przed klasą:
1. Nauczyciel przybywa pod klasę niezwłocznie po dzwonku.

2. Uczniowie ustawieniu są w kolejności alfabetycznej. Ustawienie uczniów jest stałe do końca roku.

3. Uczniowie stoją, nie stykają się, mają plecaki położone na ziemi tuż przy prawej nodze, ręce są ułożone wzdłuż tułowia, patrzą prosto, nie wydają dźwięków i nie wykonują ruchów.

4. Od momentu stawienia, czyli od stanu możliwego do zaakceptowania (patrz pkt.3) nauczyciel odlicza minutę. jeśli uczniowie w ustawieniu wytrzymają minutę, nauczyciel zaczyna wpuszczać kolejne osoby do klasy. Wpuszcza pierwsza osobę, pierwsza osoba wchodzi, zajmuje miejsce i siada. Następnie wchodzi kolejna osoba etc. Uczniowie, którzy czekają stoją na zasadach pkt. 3.

5. Nauczyciel wpuszcza kolejne osoby, które spełniają warunki pkt. 3. Osoby, które tych warunków nie spełniają stoją na swoich miejscach. Nie przesuwają się i nie zmieniają swoich pozycji.

6. Nauczyciel dla tych uczniów wyznacza kolejną minutę. Jeśli nadal nie spełniają warunków wpuszcza ich mimo wszystko do klasy.

7. Jeżeli podczas procesu wchodzenia, któryś z uczniów odezwie się, uczeń powraca się na swoje miejsce i stoi zgodnie z pkt. 3.

8. Bezpośrednio po zajęciu miejsc przez uczniów nauczyciel odczytuje regułkę i dodaje ostatni punkt: ”Uczeń za swoje dobre zachowanie jest nagradzany. Opłaca się dobrze zachowywać”

9. Nauczyciel niezwłocznie po odczytaniu reguły, rozdaje uczniom, którzy poprawnie weszli do klasy żetony. Tylko tym, którzy weszli za pierwszym podejściem.

10. Ważne: formuła odczytywana jest przed każdą lekcją. Po odczytaniu formuły zaczyna się lekcja. Czytaj więcej

Dyrekcja szkoły w swojej "metodzie" na bezwzględny ordnung, niewidzi nic złego. W trosce o dzieci, przewidziała nawet nagrody.
Magdalena Sługocka - Sulewska
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Legnicy przy ul. Głogowskiej

Jesteśmy szkołą z oddziałami terapeutycznymi. Uczą się u nas dzieci z różnymi problemami, z ADHD, z zaburzeniami opozycyjno-buntownicznymi. Muszą być stworzone ramy, które będą porządkować ich zachowanie. Dzieci też lubią wiedzieć, jak się zachować (...)

Korzystamy z prac psychologii behawioralnej, głównie Artura Kołakowskiego. Niektórzy chcieliby wychowywać w sposób zupełnie bezstresowy. Jeśli jednak chcemy wychować dobrych ludzi, musimy się bardziej postarać.
Czytaj więcej

Niestety tej beztroskiej radości nie podzielają ani rodzice, ani specjaliści. Nagradzanie możliwością nieodrobienia lekcji — zwyczajnie z wychowaniem dziecka ma niewiele wspólnego. Postronni obserwatorzy łapią się za głowy, a Rzecznik Praw Dziecka w rozmowie z MamaDu, głośno krytykuje kondycję polskiej szkoły.
Marek Michalak
Rzecznik Praw Dziecka

Przedstawiona sytuacja stawia pytania o jakość procesu wychowawczego w tej szkole. Dziecko powinno czuć się w szkole przede wszystkim bezpiecznie, mieć pewność, że jeśli czegoś nie potrafi – a tak może się zdarzyć – otrzyma wsparcie od nauczyciela. On powinien być jego przyjacielem. Naprawdę trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie dla wymogu postawienia plecaka po prawej stronie i stania w bezruchu.

Czy naprawdę dziecko nie może w sposób naturalny, bezstresowy zakończyć przerwy i rozpocząć nauki? Gdzie podziała się bezpośrednia komunikacja, tj. życzliwy kontakt z uczniem (a nie obowiązek realizacji procedury), na którym powinno budować się pracę wychowawczą.

Żadnym wytłumaczeniem dla tak kuriozalnych procedur nie może być też fakt przebywania w grupie dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Czyżby one nie potrzebowały ciepła ze strony pedagogów i normalnych kontaktów interpersonalnych?

Jednym słowem - wzorce wychowawcze jak z ubiegłych stuleci, brakuje chyba tylko grochu do klęczenia i solidnej rózgi. Tym razem również kłania się korczakowskie podejście do dziecka. Jeśli będziemy myśleli o nim podmiotowo i na pierwszym miejscu stawiali jego potrzeby – takie procedury nikomu nie przyjdą do głowy.

Czy procedury znikną? Zobaczymy niebawem. Legniccy pedagodzy zasłaniają się dobrem uczniów, psycholodzy dziecięcy "płaczą", a internetowe dyskusje cierpliwie przyjmują komentarze porównujące całą sytuację do Korei Północnej.
— I jeszcze parę przykazań i dzieci przestaną być dziećmi, a staną się smutnymi mini-dorosłymi. Taka jest specyfika bycia dzieckiem — musi się wybiegać, wykrzyczeć, wypłakać. Rodzice i szkoła powinni im to umożliwić w cywilizowany sposób. — pisze jeden z internautów.
W tym całym zgiełku pojawia się również głos zwolenników tak "wyjątkowych" zasad. Jak podaje GW, jedna z matek uczniów uważa, że całe to zamieszanie jest zbędne i wywołane antypatią do dyrektorki placówki.