Współczesne matki uważają, że ojcowie ich dzieci są na pilota. Nowoczesny model rodziny to koszmar dla mężczyzn
Aleksander Moszkietowicz
24 lutego 2015, 13:20·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 lutego 2015, 13:20
Współczesne kobiety-matki uważają, że ojcowie ich dzieci są na pilota. Naciska się guzik – pojawia się “tatuś misiaczek”. Pokwili chwilę nad dzieckiem, przewinie, kocyk poprawi. Starszemu zawiąże bucik, a młodszemu przetrze marchewkę. Kolejny guzik – misiaczek zamienia się w “ojca niedźwiedzia”. Zdecydowany głos, mądre słowa, autorytet i źródło zasad. Ale przecież tak się na dłuższą metę nie da żyć. Mężczyźni do siekier, kobiety do igieł! Albo odwrotnie (choć lepiej nie). Umówmy się jednak proszę na stałe.
Reklama.
Nowoczesny model rodziny krzywdzi mężczyzn
To, co dzieje się w modelu rodziny przez ostatnie kilkadziesiąt lat to z punktu widzenia mężczyzny najgorszy interes od czasu, gdy Indianie sprzedali Manhattan za garść szklanych paciorków. Pojawiły się nowe oczekiwania i zadania, a stare wcale nie zniknęły. Wszystko się skomplikowało, bywa ze sobą sprzeczne i niezrozumiałe. Doszły nowe obowiązki, a wynagrodzenie wcale nie wzrosło. A na dodatek nie ma gdzie się odwoływać, a protesty są co najmniej niepoprawne politycznie.
Można odnieść wrażenie (chciałem napisać “odnoszę wrażenie”, ale się boję :)), że wyobrażenia kobiet o społecznej roli mężczyzny dyktuje wygoda i potrzeba chwili. Szczególnie, gdy na świecie pojawiają się dzieci, a z nimi obowiązki. Okazuje się, że poza karmieniem piersią w zasadzie wszystkie obowiązki muszą być obowiązkami wspólnymi.
Dobry ojciec uczestniczy...
Mnóstwo mniejszych i większych autorytetów, setki artykułów i współcześni mężczyźni szybko są przekonywani, że bycie “dobrym ojcem” oznacza w XXI wieku KONIECZNOŚĆ pełnego uczestnictwa w każdym aspekcie życia dziecka. Wybór jabłuszka na śniadanie, rozmiar pieluch, ulubione przytulanki. Szczepienia i kolor śpioszków. Oraz oczywiście nieśmiertelne wspólne kąpanie dziecka. Przykładów można by mnożyć chyba w nieskończoność. A ponieważ “dobrym ojcem” chce być każdy, to szybko z kolegą w pracy zamiast o meczu Real–Barcelona rozmawia się o herbatce na kolki.
To niezaprzeczalnie jest cały arsenał czynności, którym nasi dziadkowie jedynie się przyglądali, jeśli mieli ochotę. A ich ojcowie pewnie w ogóle nie zaprzątali sobie tym głowy. Opieka nad dzieckiem przez pierwsze lata jego życia była wyłączną domeną kobiet i żadnej pewnie przez myśl nie przeszło, żeby angażować w to mężów.
Nowe zadania, stare zadania
Problem polega jednak na czymś innym. “Wmanewrowanie” ojców w “niunianie” dziecka od pierwszych dni nie zwolniło ich społecznie z innych zajęć i ról. Tych, od których nie uciekali wspomniani dziadek i pradziadek. W tym (tamtym?) tradycyjnym modelu rolą mężczyzn było stawianie dziecku wymagań. Nauka, jak pokonywać życiowe trudności, być odważnym, szlachetnym i prawym człowiekiem. Ojcowie przygotowywali dziecko do dorosłego życia. Byli źródłem autorytetu. Tak było kiedyś, ale nie słychać, aby dziś ktoś zwolnił faceta z tego obowiązku.
Innymi słowy – Kacperek, który boi wejść się na drzewo to problem taty. Jak go tata rozwiąże, to może nastawić pranie.
Mężczyzna nie protestuje
Jaki w tym wszystkim jest “prawdziwy mężczyzna”? Czy coś woli, czy mu obojętne? Siedzi i pali cygara razem ze swoimi XIX wiecznymi kolegami. Nie ma co się oszukiwać – zdecydowanej większości ojców bliższa i milsza jest wizja siebie, jako nauczyciela. Zasad i jazdy na rowerze. Odwagi i łowienia ryb. Odpowiedzialności i szukania Gwiazdy Polarnej. Kochamy swoje dzieci najmocniej na świecie i będziemy to robić z niespotykaną pasją i cierpliwością. To wcale nie jest łatwe. Więcej – to trudniejsze niż przewijanie i wybór tapety do pokoju dziecięcego.
Na użytek wizerunku ojca XXI wieku opowiemy zaś z przejęciem, jak to nie możemy doczekać się uczestnictwa w kąpieli dziecka. Albo podzielimy się trikami o ząbkowaniu. Po przyjściu z pracy powiemy do żony: “Kochanie odpocznij, ja zrobię kolację”. Codziennie. Wmówiono nam, że na tym teraz polega odpowiedzialność mężczyzny za rodzinę.
Celowo w tym wszystkim nie piszę o finansach, bo z postrzeganiem ról społecznych nie mają nic wspólnego. To samo dzieje się w bogatych domach, to samo w tym mniej zamożnych. I nie ma znaczenia, czy pracuje tylko mąż, czy żona też.
Mężczyźni do siekier
"Mężczyźni do siekier, kobiety do igieł" to apel do społecznego rozsądku. Do powrotu zgody co do tego, aby faceci mogli być tylko facetami. Żeby nie stawali się nimi "po godzinach", w przerwie pomiędzy praniem, pracą, a gotowaniem.