
Nie jestem zwolenniczką Janusza Korwin-Mikke. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zagłosować na Kongres Nowej Prawicy. Nie interesuje mnie też, czy będzie on stał na czele tej partii, czy jego miejsce zajmie inny polityk. Ale nie podoba mi się, że ktoś robi sensację z tego, że lider KNP ma nieślubne dzieci. I to w kraju, gdzie dzieci ze związków pozamałżeńskich przybywa w błyskawicznym tempie.
Popularność wolnych związków to ogólnoeuropejski trend. W Unii Europejskiej w związkach nieformalnych rodzi się ok. 35 proc. dzieci. To średnia, bo przykładowo w Wielkiej Brytanii takie dzieci to około 50 proc. nowourodzonych.
Bardzo często jest tak, że te związki są formalizowane później, kiedy dziecko się już urodzi lub sytuacja życiowa rodziców się ustabilizuje. Ci, którzy ostatecznie ślubu nie biorą, bardzo często też podkreślają, że nie była to ich świadoma decyzja. A tak się po prostu złożyło.
Ale wzrost liczby dzieci urodzonych w pozamałżeńskim związku, to także skutek istniejącego w Polsce systemu pomocy społecznej i wsparcia dla rodzin. Słowem – jeśli ktoś ma niestabilną sytuację materialną, to bardziej opłaca mu się życie na "kocią łapę".
Tam, gdzie o pracę i pieniądze ciężko, bardzo ważną pozycję w budżetach rodzin stanowi wsparcie od państwa. A ludzie doskonale wiedzą, że łatwiej je dostać, będąc samotnym rodzicem. To źle działający system pomocy popycha ludzi do takiego życia – dodaje. Czytaj więcej
