
Nie bez znaczenia dla otwierania przedszkoli w korporacyjnych biurowcach jest chęć tworzenia jak najlepszego wizerunku firmy. Chce ona zwykle przedstawiać się jako ta, która troszczy się o pracowników i ich rodziny. Przedszkole w biurowcu w tym roku otworzył muzyk, Piotr Rubik. Jednym z przykładów jest też uruchomione w ubiegłym roku przedszkole Pomarańczowa Ciuchcia, które działa w ścisłym centrum Warszawy, w biurowcu Rondo 1 przy rondzie ONZ.
Przedszkole spełnia oczekiwania wielu firm będących najemcami powierzchni w biurowcu Rondo 1. Możliwość zapisania dziecka do przedszkola może stanowić ważny element systemu motywacyjnego firmy. Czytaj więcej
W przedszkolu Pomarańczowa Ciuchcia co pewien czas dzieci odwiedzają swoich rodziców w czasie pracy. W ubiegłym roku w grudniu w firmie zorganizowano grę edukacyjną, w której przedszkolaki wcieliły się w doradców biznesowych (taką pracę najczęściej wykonują ich rodzice) i pomagali firmie Świętego Mikołaja.
Firmy, które otwierają w swoich siedzibach zakładowe przedszkola pod wieloma względami traktują chodzące do nich dzieci niezależnie od tego, co dzieje się z pracownikami. Prosty przykład dotyczy odejścia pracownika z pracy.
Gdy odchodziłem z poprzedniej firmy moja córka mogła bez problemu zostać w korporacyjnym przedszkolu. Miała tam swoją panią wychowawczynię, koleżanki i kolegów, ulubione zabawki. Dokończyła tam spokojnie rok szkolny i do dzisiaj utrzymuje kontakt z tamtymi dziećmi, tak jak ja utrzymuję kontakt z moimi kolegami z dawnej pracy. Mimo że jesteśmy teraz konkurencją (śmiech)
Patrząc na to z innej strony można zauważyć, że otwierając przedszkole w siedzibie firmy pracownik zaoszczędza czas nie tylko poświęcany na dowożenie dzieci do przedszkola. Stawką jest też czas poświęcany przez rodziców na udział w przedszkolnych przedstawieniach, spektaklach i spotkaniach z rodzicami. W biurowych przedszkolach często są one sprytnie wpisywane w grafik tak, aby nie kolidowały z ważnymi spotkaniami, szkoleniami czy... imprezami integracyjnymi pracowników. Może być też tak, że wśród pracowników korzystających z tego typu przedszkoli pojawia się obawa, że firma jeszcze mocniej niż zwykle będzie sterować i ingerować w życie rodziny pracownika.
Atutem istnienia przedszkola na terenie firmy jest to, że godziny jego pracy są dopasowane do godzin pracy pracowników.
Organizatorzy zajęć w przedszkolu biorą oczywiście pod uwagę nawet nadgodziny w biurze (śmiech). Ale generalnie zaczynając pracę o 8:30 wiem, że zajęcia dla dzieci nie rozpoczynają się o 7:00 czy o 7:15, tylko później. Wszystko po to, żeby odwożenie dziecka do przedszkola polegało tylko na tym, że muszę dodatkowo zatrzymać się na jednym piętrze, gdy wjeżdżam windą do swojego biura.
Pracownicy polskich korporacji nie ukrywają wątpliwości, jakie towarzyszą im, gdy słyszą o biurowych przedszkolach.
Ludzie w dużych biurowcach zachowują się dosyć specyficznie: są raczej poważni, elegancko ubrani, skoncentrowani na sobie i swoich zadaniach, zdenerwowani, gdy coś idzie nie po ich myśli. Dzieci czas spędzają co prawda w bajecznie kolorowych salach, ale na co dzień mijają poważną panią na recepcji albo zdenerwowanego pana w windzie i, choć to może brzmi jak przesada, na pewno nie są to warunki porównywane z tymi, które kojarzą się z tradycyjnym przedszkolem na przedmieściach z przypaloną zupą pomidorową.
Jestem zwolenniczką sytuacji, gdy dziecko na swojej drodze spotyka różne dzieci: i te bogatsze, i te biedniejsze. I te które nie mają kłopotów z czytaniem i liczeniem, i te, którym czasem trzeba pomóc albo coś podpowiedzieć. Odgradzanie się może mieć złe skutki. W firmowym biurowcu nasze dziecko spotka głównie dzieci naszych kolegów i koleżanek z firmy. Nuda! (śmiech)