Wybory do klasowego albo szkolnego samorządu to dla dzieci duże wyzwanie.
Wybory do klasowego albo szkolnego samorządu to dla dzieci duże wyzwanie. fot. 123RF
REKLAMA
"Wszystko zależy od samorządu"
Opinie jak zwykle są podzielone: i to zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli.
Halina Kunecka, nauczycielka klas 1-3 w szkole podstawowej

Widzę, jak duże emocje wśród moich uczniów wzbudzają wybory przewodniczącego klasy. Tworzą się koalicje, giełdy klasowych sympatii i antypatii, strategie typu "Ja zagłosuję na ciebie a ty na mnie". I nigdy nie ma problemu z frekwencją wyborczą. (śmiech)

Z drugiej strony pojawiają się głosy, zgodnie z którymi podejście do wyborów przewodniczącego klasy lub wyborów do szkolnego samorządu zależy w największej mierze od tego, co w danym samorządzie można zrobić.
Irma Pilarczyk, nauczycielka liceum

Znam takie szkoły, w których samorząd klasowy ma do powiedzenia dużo więcej niż samorząd szkolny w innych szkołach. Są takie miejsca, gdzie samorząd dysponuje sporym budżetem, wychodzi z inicjatywą organizacji wyjazdów, zgłasza pomysły dotyczące zajęć pozalekcyjnych. Tam rodzą się ideowcy i ludzie, którzy chcą przewodzić jakiejś grupie. Gdzie indziej samorząd istnieje tylko na papierze.

Tę myśl potwierdza przykład jednego z gimnazjalistów.
Bartek Kuleta, uczeń gimnazjum

Byłem przewodniczącym w pierwszej i drugiej klasie gimnazjum. Więcej nie mam na to ochoty. Jedyne, co mnie wyróżniało wśród innych uczniów to fakt, że mogłem wchodzić do pokoju nauczycielskiego i zanosić tam lub zabierać stamtąd dziennik. W pewnym momencie przestaliśmy cokolwiek proponować czy zgłaszać, bo wiedzieliśmy, że nie ma na to szans.

Konkursy na najlepszy samorząd uczniowski
Na coraz szerszą skalę organizowane są obecnie konkursy na najlepsze samorządy uczniowskie. Ocenia się w nich najciekawsze i najbardziej wartościowe inicjatywy naukowe, sportowe, kulturalne, społeczno-obywatelskie czy festiwalowe. Często główne laury w tego typu konkursach to nagrody pieniężne.
Robert Piątek, socjolog edukacji

Dostrzegam polaryzację szkolnych samorządów. Są takie, które działają prężenie, mają swój budżet i biorą udział w konkursach. Potem jest przepaść i jest wiele takich, które istnieją tylko po to, żeby dać pozory partycypacji uczniom. Mimo wszystko i w jednych i drugich ma szansę utworzyć się kapitał społeczny, czyli więzi i relacje. A one zaprocentować mogą nawet wtedy, gdy uczniowie już opuszczą szkolne mury.


To pozwala uczniom na coraz śmielsze planowanie kolejnych działań.
Część z nich na pierwszy rzut oka wygląda bardzo poważnie. Spoty promujące niektórych kandydatów nie odstają od spotów przygotowywanych na potrzeby kampanii parlamentarnych lub samorządowych.
Wybory uczniowskie = lekcja obywatelstwa? Tu powstaje pytanie, czy to, co dzieje się już w szkole podstawowej przekłada się w jakikolwiek sposób na podejście dziecka w przyszłości do wyborów parlamentarnych/samorządowych/prezydenckich?
Robert Piątek, socjolog edukacji

Widze po moim dziecku, że to, co dzieje się w czasie wyborów do samorządu uczniowskiego dało niezły fundament przed wspólnym pójściem do urny wyborczej. Moja 9-letnia córka nie zadaje pytań o to, czym jest karta do głosowania, co to znaczy, że ktoś jest kandydatem i na czym polega liczenie głosów. Wchodzimy na inny poziom. Muszę jej wyjaśniać, czym jest cisza wyborcza i dlaczego w szkole moja córka zna kandydatów na przewodniczącego klasy osobiście, a my poznajemy kandydatów na prezydenta czy radnego z ulotek lub spotów telewizyjnych. Mamy podstawę do rozmowy.

Nauczyciele z kolei mówią, że wybory uczniowskie w młodszych klasach są raczej elementem szkolnego folkloru.
Barbara Purzycka, nauczycielka klas 1-3 w szkole podstawowej

We wszystkich szkołach, w których pracowałam w czasie wyborów do samorządu uczniowskiego było dużo zamieszania w całym budynku. Skracano zajęcia, organizowano specjalne debaty na długiej przerwie. Przyjemnie było popatrzeć, jak mniej zaangażowani w życie szkoły uczniowie nagle aktywizują się. Ale miałam wrażenie, że to jest traktowane jako szansa na ograniczenie nudnego siedzenia w ławkach, takie dodatkowe wychowanie fizyczne albo lekcja wychowawcza. Dużo mniejszą aktywność widziałam niestety w rodzicach na wywiadówkach w czasie wyborów do trójki klasowej. (śmiech)

Nauczyciele zwracają też uwagę na to, że po latach okazuje się często, że uczniowie, którzy byli aktywni w samorządzie z dużą chęcią i energią działają w stowarzyszeniach absolwentów. Ich energię można zauważyć choćby w czasie organizacji okolicznościowych spotkań absolwentów danej szkoły po latach lub w kontaktowaniu jej z różnego rodzaju instytucjami partnerskimi. I robią to niekoniecznie jako zawodowi politycy.