Są już założenia do zapowiadanego przez premier Ewę Kopacz programu dofinansowania zagranicznych studiów na prestiżowych uczelniach. Wszystko wskazuje na to, że ruszy on już w 2016 r.
– Chcemy, żeby to na początek dotyczyło około 100 najlepszych, wybitnych studentów. Założenie jest takie, że będą oni wybierani, ale też to muszą być osoby, które nam pokażą, że one się dostały na uczelnie zagraniczne – mówi RMF 24 minister nauki i szkolnictwa wyższego Lena Kolarska - Bobińska.
Docelowo ich liczba ma wzrosnąć do 250.
Grant czy kredyt?
Nie wiadomo jeszcze czy dofinansowanie będzie w formie grantu czy kredytu, który zostanie umorzony wtedy, gdy student odpracuje obowiązkowe pięć lat w Polsce. Udogodnieniem ma być to, że nie trzeba będzie pracy w kraju rozpoczynać natychmiast po uzyskaniu dyplomu. Absolwent będzie miał na to dziesięć lat.
Program jest na tyle elastyczny, że nie ustanawia bezwarunkowej konieczności odpracowywania studiów w kraju. Jeśli po zakończeniu nauki na zagranicznej uczelni student osiądzie tam i zdoła spłacić Polsce koszty studiów - będzie mógł wyjść z programu.
Najzdolniejszych wybiorą naukowcy i biznes
Wyborem uczestników programu ma się zająć specjalnie do tego stworzona Kapituła. W jej skład - oprócz przedstawicieli najbardziej zaawansowanych ośrodków akademickich - będą też wchodzić przedstawiciele najbardziej innowacyjnych dziedzin przemysłu. Z dofinansowania będzie można skorzystać dopiero po trzecim roku studiów.
Wstępna lista uczelni, których miałby dotyczyć program, jest już gotowa. To czołówka tegorocznej edycji tzw. rankingu szanghajskiego szkół wyższych na świecie. Pierwszą "15", która jest brana pod uwagę, otwierają amerykańskie Harvard, Stanford i MIT. Na liście znajdują się także cztery uniwersytety europejskie: Cambridge, Oxford, Imperial College of Science, Technology and Medicine z Wielkiej Brytanii i szwajcarski Federal Institute of Technology.
Czy Polska tworzy emigrantów?
Nowy program dofinansowania studiów ma jednak tyle samo zwolenników czy przeciwników. Ci, którzy są za podkreślają, że jest to szansa na wybitnych, by zdobywali wykształcenie na najlepszych uniwersytetach świata. To przywilej, z którego skorzystać trudno, bo studia te są bardzo drogie.
Z kolei przeciwnicy zwracają uwagę na to, że polski rząd, zamiast starać się ograniczyć falę emigracji, wypycha młodych ludzi za granicę.
Z tą opinią nie zgadza się jednak minister pracy Władysław Kosiniak - Kamysz. – Gdzie byłyby osiągnięcia naszej nauki sprzed kilku, kilkudziesięciu lat, gdyby tamci naukowcy i odkrywcy nie podróżowali po świecie i nie mieli możliwości zdobywania wiedzy w innych ośrodkach? Nauka nie zna granic, ale dobrym sposobem jest, żeby zachęcić studentów do powrotu do kraju. To jest bilet w dwie strony. Wiedza zdobyta poza granicami kraju musi być spożytkowana w Polsce - mówi Kosiniak-Kamysz.