Dlaczego rodzi się coraz więcej pijanych dzieci? Czy to tylko problem skrajnej patologii w rodzinie? Dlaczego picie alkoholu w ciąży jest nadal trywializowane - nawet, a może zwłaszcza przez lekarzy? Do gdańskiej prokuratury wpłynął akt oskarżenia przeciw 29-letniej matce z Trójmiasta. W zeszłym roku podczas imprezy zaczęła rodzić. Dziecko przyszło na świat mając 1,6 promila alkoholu we krwi.
W rozmowie z Gazetą Wyborczą szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz mówi, że nie jest to odosobniony przypadek - tylko w ich placówce toczy się jeszcze jedno postępowanie tego typu. A ja się pytam, jak to możliwe?
Facebookowe tablice i większość bilbordów sezonowo nawołują matki do rzucenia alkoholu w ciąży. A ludzie, jak to ludzie - każdy uważa, że jego problem nie dotyczy, bo zapewne jeżeli alkohol ma stanowić jakikolwiek problem, to dla pijaków, a nie dla nas, normalnych.
Gdy rodzi się pijane dziecko wyrażamy swój społeczny sprzeciw, bo przecież jak można się tak zapić w zaawansowanej ciąży?! Tu nikt nie ma problemów z wydawaniem sądów - to nie matka, to potwór, egoistka nie kochająca swojego dziecka, bo nie zna żadnych granic. Jednak gdy przychodzi pora na dyskusję o lampce wina i symbolicznym toaście, nasze osądy ulegają nagłemu zmiękczeniu, bo przecież ledwo ktoś zamoczył usta.
Nie zliczę ile razy słyszałam od ciężarnych, że nie można popadać w skrajności i że lekarz pozwala im na “lampkę wina” do kolacji - przecież to takie zdrowe. Skoro to takie zdrowe, dlaczego nie nalewamy winka w kubeczek-niekapek? Dlaczego stajemy na głowie, gdy nasze małe dzieci chorują i szukamy miliona naturalnych metod leczenia, szukamy syropów bez alkoholu - przecież rozwiązanie jest takie proste! Może dajmy od razu przedszkolakom po grzańcu? Ale co wtedy ze starszymi dzieci? To może po maluchu? Tak na jedną nóżkę.
Takie pomysły jakoś nie wypływają na publiczne forum dyskusyjne, a są traktowane jednoznacznie! Alkohol nie jest dla dzieci (i nigdy nie będzie!) - nie ma wyjątków. Dlaczego więc pozostawiamy sobie furtkę i podajemy alkohol dzieciom nienarodzonym? Przyjmujemy z ulgą każdą możliwość złagodzenia swoich decyzji.
Wino w ciąży - ile można wypić? - dyskusja na internetowym forum
A co z lekarzami? Dlaczego nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sprzedawanie ciężarnym swoich osobistych przekonań, które szkodzą dzieciom. Trudno dziwić się, że Polacy wciąż traktują alkohol z przymrużeniem oka – jakby samo słowo alkohol powodowało najeżenie się społeczeństwa. Nie ma w naszej kulturze jeszcze miejsca na wartościowanie procentów zero-jedynkowo, utknęliśmy między złotymi czasami PRLowskiego pijaństwa, a współczesnym “zero tolerancji” i nie potrafi, ani odciąć się od przeszłości, ani zrobić kroku na przód.
Nie wierzycie, że w dzisiejszych czasach, gdy głośno mówimy o ciąży bez alkoholu, większość społeczeństwa upraszcza hasło do upijania się w ciąży, a nie picia alkoholu w ogóle? Wjedźcie na jakiekolwiek forum internetowe i zobaczcie sami, jakich komentarzy będzie więcej.
To naprawdę nie jest problem tzw. marginesu, zapytajcie swoich znajomych - delikatnie, nie wyrażając od razu swojego jasnego sprzeciwu, co sądzą o “małej lampce wina w ciąży”, czy to aby nie przesada - ciekawe ile osób odpowie w sposób bezpieczny lub dający przyzwolenie.
To naprawdę przykre. A najgorsze jest to, że wiele ciężarnych nie ma świadomości problemu, skoro lekarz dał im rozgrzeszenie.
Zero alkoholu w ciąży, zero alkoholu za kółkiem - to jedyny słuszny punkt widzenia . Nie ma niczego pomiędzy.