
Dym w blogosferze
Polska blogosfera matek podzieliła się po debacie, w której udział wzięły dwie czołowe polskie feministki. Graff mówiła o matkach, które znalazły się w matni, gdzie zrzucono na ich barki całą pracę opiekuńczą, a państwo zostawiło je samym sobie – chcesz budować więź z dzieckiem, buduj po godzinach pracy.
W momencie, w którym polska debata publiczna (i polityka społeczna) zaczyna wreszcie dostrzegać nie tylko wartość rynkową pracy kobiet oraz ich nadzwyczajne kompetencje w zakresie zarządzaniem czasem, ryzykiem i budżetem, ale także (powoli i mozolnie) próbuje uwzględnić (nie tylko kobiecą, do cholery) potrzebę równowagi między życiem zawodowym i prywatnym oraz inne potrzeby matek (także dzięki feministkom spod znaku Chutnik czy Graff), Najbardziej Znana Polska Feministka pokazuje nam wszystkim wała.
Nasze problemy są wydumane, a perspektywa nudna. I w ogóle jesteśmy głupie, bo pewnie powiększone po porodzie macice uciskają nam na mózgi. Tak naprawdę potrzeba nam po prostu mamek, całodobowych żłobków, antykoncepcji i aborcji. Ot co! Najbardziej Znana Polska Feministko – zrób polskiemu feminizmowi przysługę i przestań być jego twarzą. Może wówczas Polki dostrzegą w feministkach swoje sojuszniczki, albo odkryją ze zdumieniem, że zawsze były feministkami. Czytaj więcej
Doświadczenia różne, postulaty - te same
Feminizm Graff jest rzekomo "miękki" – tak jest postrzegana od czasu wydania nowej książki, kiedy udzieliła głośnemu wywiadowi "Wysokim Obcasom", w którym powiedziała między innymi, że "pragnienie dziecka to nie jest uczucie antyfeministyczne" . A Środy "twardy" – bo związany z rynkiem i nurtem neoliberalnym. Polski feminizm jest jednak jeden, a feministkom chodzi o to samo. – Może to kwestia różnicy pokoleniowej – moje dziecko ma 30 lat, a Agnieszki – cztery – mówi prof. Magdalena Środa.
Nie ma między nami różnicy programowej, każda z nas chciałaby działać i wprowadzać takie zmiany, żeby łatwiej było godzić pracę zawodową z wychowywaniem dziecka czy dzieci. Każdej z nas zależy na wprowadzaniu partnerskiego modelu w małżeństwie, dłuższym urlopach ojcowskich.
A Graff dodaje:
Martwi mnie ta polaryzacja, ten sztucznie kreowany konflikt. Ta biel i czerń. Sądzę, że spór toczy się o odcienie szarości a nasz wymarzony świat jest taki sam: taki w którym kobiety i mężczyźni harmonijnie łączą pracę i rodzicielstwo. Trzeba tylko wypracować sposób, w jaki będziemy do niego dążyć.
– Zdecydowanie obie panie są, moim zdaniem, najbardziej znanymi 'twarzami' polskiego feminizmu. Postrzegam feminizm Magdaleny Środy podobnie do amerykańskiego feminizmu z lat 80-tych ubiegłego wieku, gdzie kobiety grały wg męskich zasad. Ja jestem zdecydowanie Team Graff; zgadzam się z tezą o konieczności uwzględnienia macierzyństwa w feminizmie – mówi twórczyni drużynowych t-shirtów Joanna Wołkowska.
Podział na ,,twardy" feminizm Środy i ,,miękki" feminizm Graff jest podziałem sztucznym, który wypłynął na fali ukazania się książki Agnieszki Graff ,,Matka feministka". Agnieszka Graff jest jedną z osób, która tworzyła pierwsze warszawskie Manify, a było i jest to nadal wydarzenie radykalne, bardzo wyraziste i na pewno nie reprezentuje ,,miękkiego" feminizmu. Graff zwraca uwagę na trudności związane z brakiem wsparcia wokół macierzyństwa i potrzebie dłuższego urlopu macierzyńskiego. Środa natomiast widząc, że niektóre matki mają potrzebę zostania z dziećmi w domu i wychowania dzieci, wyraża obawę, jak postulaty społeczne mogą zostać spełnione.
Także zdaniem Kazimiery Szczuki fakt, że mówi się o różnych feminizmach, jest dowodem na to, że w środowisku istnieje pluralizm poglądów. – Sądzę, że to dowód na to, że w ruchu kobiet jest dyskusja, i to bardzo dobrze – natomiast rywalizacji o przywództwo w ruchu feministycznym nie ma. Magda Środa jest liderką Kongresu Kobiet, a Agnieszka Graff występuje w roli eksperta. Toczy się dyskusja na temat macierzyństwa i polityki społecznej, a różne podejścia do tematu są dowodem na istnienie światopoglądowego pluralizmu. Jest spór światopoglądowy i to dobrze – mówi Szczuka.
Tematy związane z miejscem i rolą kobiet na rynku pracy – także kobiet, które mają dzieci – postrzegane są jako "twarde". Natomiast te związane z macierzyństwem – jako "miękkie". Tak naprawdę meritum jest to samo – chodzi o prawa kobiet. Do bycia matką. Do bycia matką pracującą. Do bycia matką spędzającą czas z dzieckiem i nie pracującą. Do głośnego wyrażania potrzeb bez obawy otrzymania jednej z wielu etykietek, które otrzymać łatwo: a to Krystyna Pawłowicz powie, że "tragiczna śmierć Madzi jest efektem stylu życia, który propagują feministki", a to, że "feministki rujnują kobiety", a w każdym programie mówią, że "rodzina jest passe". Do opieki nad dzieckiem, do przestrzegania praw pracowniczych, do dostrzeżenia, że macierzyństwo jest trudne i kosztuje wiele wysiłku.
– Na spotkaniu ze mną Środzie puściły nerwy. Twierdziła, że mi odbiło, że fetyszyzuję dziecko i że dzieci są właściwie nudne. Odmówiła rozmowy o psychologii, o więzi. A wszystko to w sali pełnej kobiet w ciąży i matek, które odebrały to jako wyraz lekceważenia dla ich problemów i uczuć – mówi Agnieszka Graff. Dodaje, że spory i różnice w polskim ruchu kobiecym są faktem, nie ma jednak konfliktu, który podkręcają media.
Medialny szum rozpętał się wokół Agnieszki Graff, kiedy nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jej książka "Matka Feministka". – Nie mam pretensji, że feminizm nie zajmował się macierzyństwem. W swojej książce zastanawiam się jednak, dlaczego tak się stało – mówiła Graff w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
I to prawda – polski feminizm w latach 90-tych nie zajmował się specjalnie macierzyństwem. – Rzeczywiście wtedy temat macierzyństwa nie był obecny, ale to się wiązało bezpośrednio z sytuacją kobiet wtedy, z sytuacją polityczną – mówi wiceprezeska fundacji MaMa dr Patrycja Dołowy. – Już lata 2004-2005 to przecież artykuły Sylwii Chutnik, Julii Kubisy ni mniej ni więcej tylko traktujące temat macierzyństwa z perspektywy feministycznej, a zaraz potem powstanie i działania MaMy – dodaje.
Wielka luka w polskim feminizmie polegała na tym, że zajmował się on głównie aktywizacją kobiet na rynku pracy nie zastanawiając się, co trzyma je w domu. Agnieszka Graff, podobnie jak Sylwia Chutnik, Elżbieta Korolczuk czy Renata Hryciuk, tę próżnię zagospodarowały mówiąc o macierzyństwie w sposób, który do kobiet trafia - bo głośno mówią o sprawach, które dotyczą wszystkich. Nie tylko superwomen, które mają za chwilę wyruszyć na ideologiczną wojnę.
Agnieszka Graff przekonuje, że polskie feministki grają w tym samym zespole, który właśnie ustala formy i cele dalszej współpracy. Chciałaby tylko, żeby ten zespół nieco poważniej traktował kwestie związane z macierzyństwem. – To twórczy ferment, który może zaowocować ciekawym zwrotem w polskim feminizmie i spowodować powstanie rozwiązań w zakresie polityki społecznej – mówi. I dodaje: Mam nadzieję, że powstanie sojusz Magdy Środy i młodych matek-feministek. Bo ich problemem nie jest Środa, tylko konserwatywne społeczeństwo i neoliberalne państwo.
Cieszy mnie, że są tak emocjonalne reakcje i na moją książkę, i na te różnice, które się ujawniły między mną i Magdą - to oznacza, że moja książka, która przecież nie jest pierwszą książką na ten temat, otworzyła debatę. Zaczął się bunt matek, które przestały dawać się zawstydzać i nie życzą sobie, żeby traktować je z paternalizmem.
Zapowiada też, że jeśli te koszulki to nie dowcip, to chętnie będzie nosić taką z napisem "Team Środa".