Trzynastolatka i solarium? Niebezpieczne i bardzo łatwe w wykonaniu
Weronika J. Lewandowska
08 września 2014, 15:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 września 2014, 15:45
Jakiś czas temu "The Guardian" alarmował, że nawet pięćdziesiąt procent zamieszkujących Liverpool nastolatków w wieku od 15 do 17 lat, korzysta z solarium. W obawie przed poparzeniami, czerniakami i uszkodzeniami skóry małoletnich, miasto rozpoczęło kampanię próbującą zmniejszyć skalę tego zjawiska. Postanowiłam sprawdzić, czy nastolatki w Polsce mogą łatwo opalać się w solarium. Wiem, że kiedy ja sama byłam w gimnazjum, kilka moich koleżanek regularnie z niego korzystało, lecz może teraz podchodzi się do tego bardziej restrykcyjnie?
Reklama.
Nie mam młodszej siostry, z którą mogłabym zrobić małą rundkę po solariach, zatem musiałam ją sobie „pożyczyć”. Z pomocą przyszła mi koleżanka, której trzynastoletnia kuzynka Patrycja (na zdjęciu po prawej) zgodziła się wziąć udział w tym eksperymencie. Postanowiła przyjść wraz ze swoją przyjaciółką Kariną, która jest w tym samym wieku. Ja i Patrycja mamy ten sam kolor włosów i jesteśmy do siebie nawet troszkę podobne, więc zostałyśmy całkiem zgranym rodzeństwem na jeden dzień.
Spotkałam się z dziewczynkami na Starym Mokotowie i po krótkiej rozmowie rozpoczęłyśmy naszą wycieczkę po warszawskich solariach. Schemat za każdym razem był ten sam. Mówiłam, że siostra chce sobie poprawić opaleniznę, bo niestety nie udało się nam wyjechać na wakacje, a później czekałam na reakcję. Patrycja w solarium oczywiście się nie opalała. Nie wchodziła do kabiny, tylko czekała spokojnie poza nią, aż skończy się czas przeznaczony na opalanie.
W pierwszym miejscu do którego poszłyśmy zapytano o to, ile Patrycja ma lat. Kiedy odpowiedziała, że 13, wszystkie obecne w salonie kobiety odpowiedziały, że nie ma mowy i w żadnym wypadku nie pozwolą jej się opalać, bo jest za młoda. Gdy powiedziałam, że weszłaby tylko na jakieś 2-3 minuty, ponieważ jej na tym zależy, popatrzono na mnie z pogardą. I słusznie, na ich miejscu zrobiłabym tak samo. Pożegnałyśmy się i szybko wyszłyśmy.
Kolejny salon, jaki w pobliżu pokazała mi mapa, znajdował się na ostatnim piętrze budynku, który przypominał ruderę. Niepotrzebnie jednak trudziłyśmy się z wychodzeniem po schodach. Studio urody na strychu, gdzie na korytarzu znajdowała się wyciągnięta z wysypiska kanapa, pokryta zeschłymi liśćmi (!) było czynne dopiero od godziny 14. Szkoda, bo chętnie sprawdziłabym, w jakich warunkach można się tam opalać.
Następne solarium nie było o wiele lepsze. „Salon” znajdował się w zatęchłym garażu domu jednorodzinnego na Mokotowie. Kiedy właścicielka dowiedziała się, że opalać chce się moja trzynastoletnia „siostra”, powiedziała, że to raczej średni pomysł, bo ma młodą skórę. Zaczęłam ją jednak przekonywać mówiąc, że tylko tak na chwilę i na moją odpowiedzialność. Zgodziła się od razu. Włączyła nam radio, z którego sączyło się ostre techno, aby umilić oczekiwanie na Patrycję, która miała przez pięć minut się opalać. Po wszystkim właścicielka dodała, że opalenizna pojawi się dopiero wieczorem i żeby nie kąpać się od razu. Dziękuję, miłego dnia, wychodzimy. Wszystko przebiegało podobnie w kolejnym, niezbyt reprezentatywnym salonie.
Wizyta w ostatnim solarium była najbardziej zadziwiająca. Zauważyłam, że im salon gorzej wygląda, tym łatwiej jest przekonać pracownika, żeby zgodził się na opalanie. Pierwsze miejsce, w którym dość brutalnie nam odmówiono wyglądało schludnie, ładnie i dość drogo, dlatego żeby potwierdzić stereotyp o dobrych, renomowanych miejscach, które nie pozwalają sobie na ryzyko, poszłyśmy do drogiego klubu fitness w centrum Warszawy, w którym oprócz solarium jest także sauna i masaż.
Zanim weszłyśmy przygotowałam się na pełne pogardy spojrzenia obsługi i układałam w głowie argumenty, lecz to zupełnie nie było potrzebne. Podeszłyśmy do recepcji, zapytałam czy siostra może skorzystać z solarium, a kobieta za kontuarem bez mrugnięcia okiem zapytała tylko: ile minut? Mówię, że tak na chwilkę, minuta albo dwie. Pracownica odpowiedziała, że na dwie minuty to się nie opłaca i niech siostra lepiej od razu idzie na pięć. Okazało się, że mam jeszcze tylko trzy złote w drobniakach, więc stanęło na trzech. Dla kobiety za kontuarem zdawało się to być najnormalniejszą sytuacją na świecie.
Na różnych forach internetowych, gdzie dziewczyny dzielą się swoimi doświadczeniami z solariów, często zgodnie z tym, co o sobie piszą, mają trzynaście, lub czternaście lat. Pierwszą wizytę polecają odbyć z mamą, a później już przychodzić bez opiekuna. Mówią, że to zupełnie nie szkodzi zdrowiu. Wszyscy doskonale wiedzą, jak mocno solarium niszczy skórę, szczególnie młodą, oraz że korzystanie z nich powinno mieć jasno określone ograniczenia wiekowe, aby dzieci i młodzież nie mogły się narażać. Wiele jednak wskazuje na to, że podobnie jak w Anglii, w Polsce również dla nastolatków sztuczne opalanie się nawet w wieku 13 lat, nie stanowi prawie żadnego problemu.