mamDu_avatar

RSV pozostanie z nami na lata. To, co usłyszałam od lekarza, zmroziło mi krew w żyłach

Klaudia Kierzkowska

30 kwietnia 2024, 11:56 · 3 minuty czytania
"Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz" – pisał w jednej ze swoich fraszek Jan Kochanowski. Zbiór fraszek wydany został po raz pierwszy w 1584 roku. Choć minęło ponad 400 lat, słowa te są wciąż aktualne. Doskonale wiem, co piszę (niestety). Wirus RSV, a dokładniej to, co po sobie zostawił, najlepszym na to przykładem.


RSV pozostanie z nami na lata. To, co usłyszałam od lekarza, zmroziło mi krew w żyłach

Klaudia Kierzkowska
30 kwietnia 2024, 11:56 • 1 minuta czytania
"Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz" – pisał w jednej ze swoich fraszek Jan Kochanowski. Zbiór fraszek wydany został po raz pierwszy w 1584 roku. Choć minęło ponad 400 lat, słowa te są wciąż aktualne. Doskonale wiem, co piszę (niestety). Wirus RSV, a dokładniej to, co po sobie zostawił, najlepszym na to przykładem.
RSV nie pozwala o sobie zapomnieć. fot. mrsgoodwill/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

24 grudnia. Wigilia. Jeden z piękniejszych i bardziej magicznych dni w roku, dla nas okazał się koszmarnym. Katar, świszczący oddech, szczekający kaszel. Nie czekałam na rozwój wydarzeń. 30 minut później, trzymając moje 6-tygodniowe dziecko na rękach, byłam już na SOR-ze. Badania, testy, pulsoksymetria. Diagnoza. – Dziecko ma RSV i zapalenie uszu. Szybko na oddział – usłyszałam.


Pomocy!

Nie mogłam powstrzymać łez. W mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze. – Przecież on ma dopiero 6 tygodni – powtarzałam na każdym kroku. Prosiłam, by mu pomogli. By zrobili coś jak najszybciej. Drżałam. Każda minuta, każde oczekiwanie wydawały się być wiecznością.

Po kilku godzinach sytuacja została opanowana. Otrzymaliśmy wyniki badań krwi. Lekarze monitorowali oddech. Został wdrożony antybiotyk. Kiedy patrzyłam na maluszki leżące w sąsiednich salach, byłam przerażona. Niektóre z nich były podłączone do urządzeń, które pomagały im oddychać. Same nie dawały rady. Bałam się. Ponoć 4-5 doba miała być decydująca.

Mieliśmy to szczęście, że nic gorszego się już nie wydarzyło. W szpitalu spędziliśmy 10 dni, bo tyle trwała dożylna antybiotykoterapia, która miała wyleczyć zapalenie uszu.

Dobrze, że szybko pani zareagowała. Płuca nie są bardzo zaatakowane – powtarzali lekarze.

Po 10 najdłuższych dniach mojego życia wróciliśmy do domu. Cali i zdrowi. W głębi serca miałam nadzieję, że to koniec tej okropnej "przygody".

Czy aby na pewno?

Badania kontrolne nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Komplikacji brak. Ucho wyleczone. Płuca czyste. Poczułam ulgę. Zaczęliśmy normalnie żyć, bez obaw i lęku, co przyniesie kolejny dzień. Niestety, ale RSV nie pozwala o sobie zapomnieć.

Mój najmłodszy syn ma dwóch starszych braci, którzy to z przedszkola/szkoły ciągle przynoszą "coś". Katar, kaszel, ból gardła, podwyższona temperatura. I tak w koło. Choć dwoję się i troję, nie jestem w stanie w pełni odizolować od nich maluszka, który chłonie wszystko niczym gąbka.

Ponad miesiąc temu złapał infekcję. Katar, następnego dnia kaszel. Lekarz, badania, diagnoza. Zapalenie oskrzeli. Dwutygodniowa inhalacja i wracamy do zdrowia. Minął miesiąc, a ja mam deja vu.

Katar i kaszel powróciły. Zrozpaczona zapisałam syna na wizytę. Czułam w kościach, czym to się może skończyć. Moje przypuszczenia potwierdziły się. Zapaleniu oskrzeli tym razem towarzyszy jeszcze zapalenie ucha. Antybiotyk, nebulizacja. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

Aż tyle?

– Dlaczego to znowu poszło na płuca? – zapytałam z przerażeniem w głosie. Lekarz nie owijał w bawełnę. Powiedział prosto z mostu. I w sumie dobrze.

Będziemy się tak bujać dwa, trzy lata. To nadreaktywność oskrzeli, która pojawiła się po RSV – oznajmił.

Przyznaję, że w pierwszej chwili zamarłam. Stanęłam jak słup soli i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Trzy lata? Niestety, nie przesłyszałam się.

I najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie mogę zrobić. Nie mam na to żadnego wpływu! Nie jestem w stanie uchronić. To niemożliwe.

Mogę tulić, kołysać, śpiewać. Mogę być. Ciężko mi się z tym pogodzić, ale wiem, że damy radę. Nie mamy innego wyjścia.

Czytaj także: https://mamadu.pl/167371,wirus-rsv-grozny-dla-niemowlat-i-malych-dzieci-objawy-zakazenia-dwuznaczne