Ratują życie syna w kontrowersyjny sposób. "Ratunkowe dziecko" zabawą w Boga?
Redakcja MamaDu
24 listopada 2017, 12:44·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 listopada 2017, 12:44
Rodzice mają dwa wyjścia – patrzeć, jak ich syn umiera albo postarać się o kolejne dziecko, „ratunkowe”.
Reklama.
Dla większości par starania o dziecko są niezwykle stresujące. Tym bardziej, jeśli przy zapłodnieniu korzystają z metody in vitro. Dla Olivii i Andrew Densley z Melborune w Australii poczęcie dziecka to jedyna szansa, by ocalić ich 3,5-letniego syna Fletchera.
Olivia i Andrew są rodzicami pięciorga dzieci. Dwoje z nich, Fletcher i 7-letni Cooper, chorują na zespół Wiskotta-Aldricha, niezwykle rzadką chorobę genetyczną. Najczęściej występującymi objawami są wyprysk skórny i trombocytopenia, czyli mała liczba płytek krwi objawiająca się częstymi krwawieniami. Chorzy mają obniżoną odporność, przez co często zapadają na choroby autoimmunologiczne i nowotworowe. Jedynym skutecznym sposobem walki z chorobą jest przeszczep szpiku lub komórek macierzystych z krwi pępowinowej.
Dziecko jedynym "lekiem"
Gdy Cooper miał 4 lata, jego młodszy kuzyn został dawcą. Dzięki temu chłopiec może funkcjonować tak, jak jego rówieśnicy. Mały Fletcher nie miał tyle szczęścia – w rodzinie nie ma nikogo, kto mógłby oddać szpik. Jego rodzice wierzą, że uda im się znaleźć dawcę. Wiedzą jednak, że czas ucieka, dlatego, zamiast czekać na informację z banku dawców szpiku, starają się o kolejne dziecko przy pomocy in vitro.
Im dawca jest bardziej zbliżony do biorcy pod względem zgodności tkankowej, tym większe prawdopodobieństwo, że po przeszczepie nie wystąpią żadne komplikacje. W pierwszej kolejności dawcy poszukuje się wśród rodzeństwa biorcy. Zapłodnienie in vitro umożliwia poczęcie dziecka, którego tkanki są zgodne z tkankami rodzeństwa. Oznacza to, że jeśli Olivia zajdzie w ciążę, gdy dziecko skończy rok, będzie mogło zostać dawcą szpiku i uratować życie brata.
„Bez mojej zgody”
Walka o życie Fletchera przypomina historię z filmu „Bez mojej zgody” (na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Jodi Picoult). Rodzice decydują się na poczęcie „dziecka ratunkowego”, by uratować życie starszego dziecka. Ich decyzja jest punktem wyjścia do dyskusji, czy rodzic ma prawo decydować o życiu i ciele młodszego dziecka, by pomóc starszemu. Mimo kilku (kosztownych) prób, Olivii i Andrew wciąż nie udało się uzyskać embrionu, który byłby zbliżony pod względem zgodności tkankowej do Fletchera.
Z jednej strony poczęcie „dziecka ratunkowego”, by ratować starszaka, może wzbudzać wewnętrzny, moralny sprzeciw. Z drugiej – dlaczego rodzice mieliby rezygnować z szansy na uratowanie dziecka?