W niejednej piaskownicy, szkole lub przedszkolu można usłyszeć dorosłych mówiących do dzieci: „ale bądź grzeczny proszę!”, „usiądź grzecznie” lub „zachowuj się grzecznie!” i wiele tego typu sformułowań, a w każdym magiczne słowo „grzeczny”. Piszę 'magiczne', bo wszyscy niby wiedzą, co znaczy być grzecznym, ale kiedy pytam czy to dorosłych czy to dzieci, co to dokładnie znaczy „grzeczne dziecko”, dostaję przeróżne odpowiedzi, z których wyłania się obraz rozmyty i nieprecyzyjny.
Wyobraźmy sobie sytuację dziecko siedzi przy stole i je obiad. Jest zamyślone i posiłek je bardzo, ale to bardzo powoli. Czy ono jest grzeczne czy nie? A gdy dodatkowo podśpiewuje piosenkę, to jest grzeczne czy już nie? A gdy zacznie wybijać jej rytm w stół, jak wtedy ocenimy jego zachowanie?
Dorosłych oczekiwanie grzeczności wielokrotnie zależy od kontekstu, od tego gdzie, z kim jesteśmy, a także, jakie mamy danego dnia samopoczucie. Tutaj ktoś doda, że przecież są zachowania oczywiste, które ocenilibyśmy jako niegrzeczne, np. jak się kogoś uderzy, skłamie, coś zniszczy – a ja jednak śmiem twierdzić, że to tez zależy od kontekstu, czy dziecko się broniło, czy się przypadkowo potknęło i coś potrąciło, co się zbiło itp.
Dlaczego tak mocno „czepiam” się grzeczności? Bo jest to słowo, które tak łatwo będąc rodzicem czy opiekunem powiedzieć do dziecka: „bądź grzeczny”. Mówimy to zazwyczaj, kiedy zależy nam na jakimś konkretnym zachowaniu (sprawieniu, by dziecko coś zrobiło lub może coś przestało robić) a chcemy odwołać się do wcześniej ustalonych w rodzinie zasad. Bardzo często, trochę nieświadomie, zakładamy, iż dziecko dokładnie wie, co powinno robić. Tyle razy mówiliśmy tłumaczyliśmy dziecku by nie kiwało się na krześle, wiec, gdy teraz znowu kiwa się na krześle i mówimy „siedź grzecznie” dziecko powinno wiedzieć, o co chodzi.
A co, jeśli nie wie lub się w danym momencie nie domyśli, co znaczy siedzieć grzecznie i zamiast przestać się kiwać wyprostuje postawę czy przestanie śpiewać, lecz nadal będzie się kiwać? Być może są dni, kiedy kiwanie nam mniej przeszkadza i wtedy nie zawsze zwracamy dziecku uwagę. Będąc małym człowiekiem poznającym świat i obowiązujące zasady nieraz łatwo się pogubić. Nasza prośba „siedź grzecznie” może być po prostu nieskuteczna a to dlatego, że zabrakło precyzji w wyrażaniu tego, co chcemy, na czym nam zależy.
Warto zadbać by rodzicielskie prośby w kierunku dzieci były: - Wyrażone językiem pozytywnym – mówmy o tym, czego chcemy lub czego oczekujemy, a nie mówimy, czego nie chcemy. Zamiast proszę nie wierć się powiedzmy proszę usiądź bym mogła łatwo wcelować butem na stopę. - Maksymalnie możliwie konkretne - na przykład słowa: rysuj dokładniej warto zamienić na: rysuj tak, by kreski w miarę możliwości nie wychodziły za kontur rysunku. Podam jeszcze jeden przykład: dziecko skacze po kanapie a zatroskany o jego bezpieczeństwo rodzić mówi: Uspokój się! Dziecko zwalnia. Siada a po chwili próbuje o zgrozo na kanapie – stanąć na głowie. Usłyszało słowa rodzica i wybrało spokojniejszą zabawę, ale czy bezpieczniejszą?
Komunikat rodzica nie określał dokładnie, co rodzic ma na myśli a co więcej rodzic o to prosi, jakie są jego intencje czy potrzeby, kiedy wyraża ten komunikat. Rodzic zapewne chciał zadbać o bezpieczeństwo dziecka? Być może też chciała mieć chwilę dla siebie i jednocześnie zależało mu be dziecko w bezpiecznym otoczeniu się bawiło?
W języku empatii (porozumieniu bez przemocy), które jest moją nieustanną inspiracją mówimy, iż wszystko, co robimy (a także to, co robią nasze dzieci) wynika z próby zaspokojenia naszych potrzeb. Nie z chęci zrobienia komuś na złość, udowodnienia czegoś, wymuszenia, lecz z próby zaspokojenia uniwersalnych dla wszystkich ludzi potrzeb. Tak, więc za słowami rodzica „bądź grzeczny” skierowanymi do dziecka również stoją uniwersalne potrzeby rodzicielskie.
Być może chęć pokazania dziecku, jakie zachowania w świecie są miłe dla innych, a jakie nie; być może potrzeba zadbania o bezpieczeństwo dziecka, a może chęć by to rodzic miał dla siebie chwile „świętego spokoju”. Tak samo za nieraz szalonymi zabawami, eksperymentami czy nieraz trudnymi słowami dzieci stoją ich próby zaspokojenia swoich potrzeb. Czasem może to być potrzeba poznawania świata, czasem zabawy i spontaniczności a czasem autonomii i stanięcia w swojej prawdzie. Patrzenia na zachowania zarówno rodziców, jak i dzieci przez pryzmat potrzeb, jakie próbują nimi zaspokoić pomaga odejść od oceniania, analiz czy brania takiego zachowania do siebie a popatrzeć szerzej, sercem - a tym samym zwiększyć szansę wzajemnego usłyszenia się i porozumienia.
Niemal wszystko (o ile nie wszystko), co robimy jako rodzice, wynika z chęci wsparcia dziecka w bezpiecznym i pełnym rozwoju by wyrastało szczęśliwego człowieka. Czasem jednak w pędzie obowiązków dnia, goniących terminów i wielości ról można się pogubić. Wówczas wkradają się komunikaty nawykowe, takie, które słyszeliśmy sami w dzieciństwie a nad których sednem nieraz nie zastanawialiśmy się, czasem nie precyzyjne a co więcej takie, które niekoniecznie zwiększają szanse na budowanie z dzieckiem porozumienia dialogu opartego na wzajemnym zrozumieniu, szacunku i akceptacji.
Dlatego czasem warto takie zwroty wyrazić inaczej. W tym celu mogą być pomocne pytania: „jaka jest tak naprawdę moją rodzicielska intencja za tymi słowami?”, „czego ważnego chce w danym momencie nauczyć swoje dziecko?”.
A następnie zastanowić się jak inaczej powiedzieć to samo tylko tak by naprawdę oddawało sedno tego, co chcemy przekazać.