„Wiesz, ja wolę starsze kobiety" powiedział mój przyjaciel, dwudziestoparolatek.
„Dlaczego?" zdziwiłam się.
„Bo są dużo lepsze w łóżku, otwarte, gotowe na eksperymenty, radosne w seksie". Uśmiechnęłam się w duchu. I przypomniałam sobie siebie sprzed dziesięciu lat. Wtedy myślałam, że jestem otwarta i odważna. Dziś myślę, że bardziej „bawiłam się w otwartość". Udawałam ją, żeby mój facet myślał: „Moja dziewczyna jest w łóżku naprawdę super". Z prawdziwą otwartością nie miało to wiele wspólnego.
Co się zmienia po trzydziestce? Mój Boże, zmienia się wszystko. Na lepsze. Jeśli, oczywiście, sobie na to pozwolimy. Nie wiem, czy to kwestia wieku (może można mieć tę radość z seksu dużo wcześniej), doświadczeń życiowych czy świadomości upływającego czasu.
Tak, seks jest radością. Pod warunkiem, że kochamy się tak, jak tego pragniemy, z tym z kim chcemy.
A dlaczego on jest lepszy, gdy jesteśmy starsze?
1. Rzadziej ( jeśli w ogóle) przemykamy przed mężczyzną owinięte w kołdrę, prześcieradło. Kochamy się przy zapalonym świetle i po prostu to uwielbiamy. Nasze ciało nie jest idealne? No cóż, kochamy się raczej z takimi facetami, którzy uważają, że jest idealne.
2. Lubimy patrzeć w trakcie. Na mężczyznę, na siebie. Nie wstydzimy się min, grymasów. Odkrywamy, jak super jest patrzeć komuś w oczy podczas orgazmu i wcześniej.
3. Odkrywamy nowe rejony seksu, które kiedyś wydawały nam się kosmosem. Seks analny, połykanie spermy, BDSM. „50 twarzy Grey'a" to dla nas bajeczka dla dziewcząt. Bo potrafimy iść dalej, i dużo głębiej. Jeśli, oczywiście, chcemy. I nie robimy tego, by komuś się przypodobać. Robimy to wtedy, gdy tego pragniemy. I odkrywamy, że przekraczanie – swoich/ czyichś– granic bywa wspaniałe.
4. Potrafimy powiedzieć: „nie" bez urażania czyichś uczuć. Nie ma: „Zwariowałeś?!", jest co najwyżej: „Nie czuję tego. Przepraszam" Nie wiem czy jestem gotowa", „Potrzebuję czasu". Ale rzadko potrzebujemy czasu, szczególnie, gdy jesteśmy zakochane.
5. Naprawdę umiemy zrobić Mu dobrze ustami. Nie traktujemy penisa jak drążka w samochodzie. Nie szarpiemy, nie przerzucamy nim w jedną i drugą stronę. Nowego kochanka czasem po prostu pytamy: „Jak chcesz, żebym Cię dotykała?".
6. Odkrywamy urok wspólnej masturbacji. Lubimy patrzeć, jak on robi sobie dobrze. I chcemy, żeby patrzył, jak my robimy sobie dobrze.
7. Gdy pragniemy seksu, nie zatrzyma nas PMS, okres, ani żadne inne „niedogodności". Tak często rodzi się bliskość. Ta największa.
8. Wciąż potrafimy kochać się spontanicznie– na ławce w parku, w łazience na imprezie u znajomych, w toalecie, w pociągu, ale doceniamy też długi i namiętny seks. Gdzieś po drodze odkrywamy, że „szybkie numerki" bywają lękiem też przed bliskością. A prawdziwa otwartość czasem zaczyna się i kończy w sypialni. Ze świecami i pozycjami z podręcznika Kamasutry. Albo bez podręczników. Po prostu razem.
9. Otwarcie mówimy, co nam przeszkadza. Delikatnie, tak by nie urazić bliskiej osoby. Uczymy naszego partnera, że naprawdę nie wszystkie kobiety lubią, gdy ugniata im się piersi, czy całuje długo w szyję.
10. Otwieramy się na miłość francuską. Nie zastanawiamy się, jak wyglądają nasze wargi sromowe i czy na pewno pachniemy jak trzeba. Choć przez chwilę potrafimy myśleć w łóżku tylko o sobie.
11. Zdarza nam się – jak mężczyznom – seks bez zobowiązań. Rzadziej jest to jednak seks pijacki, po którym musimy uciekać, częściej nasz świadomy wybór: „na tę noc pragnę tego mężczyzny". I nie czekamy potem na telefon. Nie czekamy. Obiecuję:)
12. Zdarzają nam się po prostu erotyczne uniesienia, których nie nazywamy miłością. Uczymy się rozróżniać uczucia. To jest namiętność, ale niekoniecznie miłość. To, że się z kimś przespałam, nie znaczy, że teraz on musi zostać moim mężem, a w jego łazience muszę zostawić szczoteczkę. Możemy mieć z kimś dwa miesiące seksualnego odlotu przy jednoczesnej świadomości, że to tylko przystanek.
13. Pozwalamy komuś zasnąć po, wyjść i zachować się naprawdę różnie. Nie jesteśmy już tak delikatne, jak kiedyś. Nawet jeśli coś nas boli, nie robimy histerii, tylko potrafimy sobie z tym dorośle poradzić.
14. Seks nie jest narzędziem do osiągania celu. Nie jest metodą na zdobycie mężczyzny, rozkochanie go w sobie. Czasem jest bliskością, czasem chwilą. Jest tylko dla nas. Nie po to, by zaspokoić swoje kruche ego. Czy czyjeś kruche ego.
15. Średnio nas obchodzą teorie, że kobieta, która idzie na pierwszej randce do łóżka, jest łatwa. Jaka, przepraszam?:)
16. Potrafimy podążać za mężczyzną. Patrzymy na niego, poznajemy go i po prostu wiemy, jakiego seksu pragnie. Potrafimy mu go dać. Bo po prostu bardziej czujemy, czego ktoś pragnie.
Potrafisz to przed trzydziestką? Zazdrość. I super. Wciąż tego nie potrafisz? To spróbuj to odnaleźć. Każda z nas ma w sobie wspaniałą kochankę. A życie jest zbyt krótkie, by nie kochać seksu. Albo w stałym związku– jeśli mamy to szczęście. Albo z różnymi partnerami, których spotykamy na swojej drodze. Którzy mogą być „nasi", ale naprawdę nie muszą. Kobieta po trzydziestce wie, że seks to seks, a miłość to miłość. Cudownie, gdy idą w parze, ale nie zawsze muszą.