Córka zadzwoniła z ferii z płaczem już po jednym dniu. Wszystkie dzieci poczuły się oszukane
Wiki marzyła o tych feriach
Wiktoria, 12-letnia córka mojej koleżanki, nie mogła się doczekać, aż wyjedzie na ferie do Zakopanego. To miał być czas na relaks, zabawę i chwile spędzone z przyjaciółkami, z dala od szkolnych obowiązków. Wyjazd na obóz zimowy w góry był jej marzeniem, które miało spełnić się po trudnym półroczu w szkole. Wiki, jak wiele dzieci, liczyła na beztroski czas – śnieg, góry, radosne chwile z koleżankami, a przede wszystkim odpoczynek.
Jednak już po jednym dniu, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Kiedy Wiktoria zadzwoniła do mamy z płaczem, ta była w szoku.
"Mamo, to nie tak miało być!" – powiedziała Agnieszce przez łzy.
Okazało się, że wychowawczyni, która opiekowała się grupą, pani Ada, zamiast pozwolić dzieciom na odpoczynek, wprowadziła zupełnie nieoczekiwany reżim.
Ferie? To nie ferie, tylko musztra
Zamiast zabawy na świeżym powietrzu i odpoczynku, dzieci zostały postawione przed szeregiem wymagań i obowiązków. Nauczycielka powiedziała im wprost, że od tej pory wprowadza nową dyscyplinę. Już o 6:00 rano zaczynała się prawdziwa musztra – pobudka, natychmiastowe ścielenie łóżek, poranna zbiórka na śniadanie. A to nie koniec – pani Ada powiedziała, że każdego dnia skrupulatnie będzie sprawdzała, czy dzieci mają wszystko posprzątane, czy łóżka są idealnie ułożone, a nawet czy w pokojach panuje porządek.
Zasady były twarde
Początkowo Wiktoria myślała, że to tylko chwilowa zabawa. Ale już po kilku godzinach na obozie zdała sobie sprawę, że pani Ada wprowadziła coś na kształt wojskowego reżimu. Zamiast czasu na relaks, spędzania chwil w śniegu, dzieci musiały podporządkować się sztywnym zasadom. Co gorsza, wychowawczyni nie dawała im ani chwili odpoczynku.
Każdy ruch był kontrolowany – czystość w pokojach, obowiązkowe ścielenie łóżek, porządkowanie przestrzeni w każdej chwili. Zbiórki miały się odbywać rano, w południe i wieczorem, a dzieci zawsze miały być gotowe, by poddać się kolejnej kontroli.
"Mamo, to nie ferie! Miałam odpoczywać, a nie ścielić łóżko co godzinę!" – powiedziała Wiktoria przez telefon.
Dzieci czuły się jak w wojsku, a nie jak na zimowym wyjeździe. Ferie, które miały być czasem odpoczynku, zamieniły się w ciągły sprawdzian dyscypliny.
Dzieci poczuły się zdradzone
Wiktoria była kompletnie rozczarowana. Już pierwszego dnia wyjazdu poczuła się jak w klatce – ciągła kontrola, brak wolnego czasu na zabawę i odpoczynek. Musztra stosowana przez panią Adę okazała się nie do zniesienia. Dzieci poczuły się zdradzone, bo spodziewały się błogiego relaksu, a zamiast tego były zmuszone do ciągłej aktywności i realizowania niekończących się obowiązków.
Oczywiście, wychowawczyni chciała, by dzieci nauczyły się odpowiedzialności i porządku. Niemniej jednak, ferie to czas, kiedy dzieci powinny odpoczywać, bawić się i oderwać od codziennych obowiązków.
Musztra, jaką wprowadziła pani Ada, była nie tylko niepotrzebna, ale również niepożądana w tym kontekście. Ferie to czas na ładowanie baterii, a nie na wypełnianie obowiązków, które nie miały nic wspólnego z odpoczynkiem.
(Imiona bohaterów zostały zmienione).
Czytaj także: https://mamadu.pl/191696,zimowe-ferie-za-grosze-sanki-i-lyzwy-musza-mojemu-dziecku-wystarczyc