Kiedy syn płacze i rwie włosy z głowy, powtarzam mu to jak mantrę. Tylko jedno słowo
Poranek zapowiadał się bardzo obiecująco. Pozostała część dnia też miała upłynąć w miłej atmosferze. Niestety plany się pokrzyżowały i zboczyły na ścieżkę, która nieszczególnie przypadła nam do gustu. Wyboista, kamienista i z kałużami.
To są nasze emocje
Do momentu przekroczenia progu przedszkolnej szatni wszystko układało się po naszej (mojej i mojego syna) myśli. Pobudka obyła się bez marudzenia, na śniadanie były gofry z owocami, tak na miły początek dnia.
Weszliśmy do przedszkola, a za nami dziewczynka ze swoją mamą. Nie będę zdradzała imienia, nazwę ją "ona". – Jaką zabawkę ze sobą zabrałeś? – zapytała ona. I od razu wyjaśnię: tylko jeden raz w tygodniu, określonego dnia, przedszkolaki mogą przynieść do przedszkola zabawkę. Tylko raz. Mój syn czasami bierze, czasami nie, zależy od humoru.
A dziś akurat zapomniał. Naszykował sobie samochód, taki wóz strażacki, który został w jego pokoju. Ja też na śmierć o nim zapomniałam. I w tym momencie czar prysł. Widziałam, że ma ponurą minę i zagryza zęby. Dopiero kiedy dziewczynka opuściła szatnię, popłakał się, przytulił i powiedział, że chce wrócić do domu.
Zrobiło mi się tak smutno, że nawet nie jestem w stanie tego słowami opisać. Mój syn stał nieruchomo i czułam, jak cały zaczyna drżeć. Nie krzyczał, nie zachowywał się głośno, bo chyba w przedszkolu trochę się wstydził.
To jedno słowo
W momentach, w których negatywne emocje biorą górę nad tymi pozytywnymi, stosuję dwie, no może trzy metody. O 4 słowach już pisałam, a teraz czas na tylko jedno. Kiedy on spina się, złości i denerwuje, spokojnym głosem mówię: "oddychaj". Powtarzam jak mantrę i czuję, jak nerwy odpuszczają. Jego małe ciałko rozluźnia się, napięcie znika i dzieje się lepiej.
Po chwili uspokoił się i zaczęliśmy rozmowę. Zapewniłam, że zabawka będzie na niego w domu czekała i za tydzień na pewno nie zapomnimy jej zabrać. Nie namawiałam na siłę, nie wpychałam do przedszkolnej sali, a po ciuchu zapytałam, czy zostanie w przedszkolu i pobawi się z dziećmi.
Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i powiedział: – Tak mamo. Kocham cię. – Przytulił się mocno, wziął bidon z wodą i razem pomaszerowaliśmy do sali. Daliśmy sobie buziaka, pomachał na pożegnanie i poszedł.
Byłam z niego taka dumna.
Teraz czekam, aż wróci z przedszkola i opowie mi, jak minął mu dzień.
Niekiedy trudno mi zrozumieć dziecięce emocje, ale nigdy nie odpuszczam i nie bagatelizuję tego, co czują moje dzieci. Niektóre problemy to błahostki, drobnostki, ale są i takie, które przybierają naprawdę pokaźne rozmiary. Niezależnie od tego, czy są małe jak ziarnko grochu, czy wielkie jak góra lodowa, są. I nie należy im umniejszać.
Czytaj także: https://mamadu.pl/191822,nie-moglam-uwierzyc-gdy-uslyszalam-to-zdanie-przedszkolanka-przesadzila