Przez cyrk z rozpoczęciem roku muszę kombinować w pracy. Mój urlop nie jest z gumy
"Uważam, że rodzice dzieci w wieku wczesnoszkolnym mają totalnie przechlapane. Choć mamy dokładnie tyle samo dni wolnego co wszyscy inni, to jakimś cudem nieustannie wymusza się na nas kombinowanie, bo trzeba się zająć własnym dzieckiem.
Czy ktoś myśli o rodzicach?
Pierwsze 3-4 lata edukacji to czas, gdy nasza pociecha nie może się sama sobą zająć. Nawet jeśli to najbardziej zaradne dziecko na świecie, nie powinno spędzać kilku godzin samotnie w domu. Tymczasem liczba dni wolnych od lekcji jest przeolbrzymia. Właśnie jestem po ponad dwóch miesiącach kombinacji, by zapewnić synowi jakąkolwiek opiekę. Nie stać nas na półkolonie przez tyle tygodni z rzędu. Jeszcze nie skończyły się wakacje, a szkolne ogłoszenie naprawdę mnie wkurzyło.
Otóż na stronie internetowej pojawiła się informacja o godzinie rozpoczęcia roku szkolnego. Gdy przeczytałam, że klasa syna ma się stawić o godzinie 12:30, aż zaklęłam.
Kto określa te pory spotkań?!
Kiedy chodziłam do szkoły, był jeden wspólny apel dla wszystkich klas na boisku. Nawet się nie rozchodziliśmy do sal. Wychowawca na szybko przekazywał plan na kolejny dzień, a resztę spraw omawiało się na lekcjach lub na zebraniu. Dziś, jakieś podziały na 5 podgrup, apele dla każdej z nich, potem spotkania w klasach. Zarezerwować trzeba przynajmniej 1,5 godziny, co już i tak bywa kłopotliwe, ale ta godzina 12:30 to już mocne przegięcie.
Pracuję w godzinach 9-17, nie mam opcji pracy zdalnej czy pracy w innych godzinach. Przy takiej porze rozpoczęcia roku szkolnego i doliczeniu niezbędnego czasu na dojazd, nie mam nawet opcji na ½ dnia wolnego.
Oznacza to, że jeśli chcę, by moje dziecko było obecne na rozpoczęciu roku szkolnego, to muszę wykorzystać cały dzień urlopu. Zmuszanie nas do tego to okazywanie braku szacunku. Szczerze mówiąc, to uważam, że są znacznie ważniejsze rzeczy, na które trzeba trzymać dni wolne. Najpewniej skończy się tym, że syn po prostu nie pójdzie na początek roku i tyle".