Patrzę na dzieci idące do szkoły i cierpię. Myślę o córce
Łuszcząca się ze ścian farba w odcieniu zgniłej zieleni. Unoszący się w powietrzu zapach rozgotowanych ziemniaków ze szkolnej stołówki. Przenikliwy wrzask dzwonka, cyklicznie. Zimne spojrzenie jednej z nauczycielek.
Również: ciepłe światło otulające sale, kiedy za oknem zacina deszcz. Szczery uśmiech nauczycielki, ciepła dłoń najbliższej koleżanki, kiedy podaje ołówek.
Szkoła w moich wspomnieniach przez szereg lat jest głównie nijaka. Placówki zmieniałam często, więc każdą zapamiętałam inaczej. Ta z uśmiechem nauczycielki to moje najcenniejsze szkolne wspomnienie. Mała, miejska szkoła, piękny, stary budynek i ludzie, którzy dbali o to, byśmy czuli się dobrze. Takie miejsca istniały lata temu i wierzę, że wciąż istnieją.
Brak nadziei
W systemie, takim, jakim on jest, nie pokładam obecnie żadnych nadziei. W decyzjach polityków nie upatruję niczego dobrego, nie widzę rozwoju. Brak mi w nich aktualnej wiedzy o czynnikach zdrowia psychicznego dzieci, brak mi w nich uważnego widzenia dziecka.
Na szczęście system to nie wszystko. Są ludzie, którym zależy. Mnie zależy. Często mówiąc o wyborze prywatnych lub alternatywnych systemów edukacji dla swojej córki, która za rok zacznie szkołę, spotykam się z wątpliwościami lub ze zdaniem: to niszowe myślenie.
Niszowe myślenie to, takie, w którym znaczenie ma ogromne dla matki, w jakiej placówce dziecko spędzi osiem lat swojego życia? Niszowe jest myślenie o tym, rok wcześniej, ustalenie planu, przejrzenie opcji? Kto, jeśli nie ja w swojej świadomości tego, jak jest, ma pokierować tą ważną wędrówką mojego dziecka?
Osiem lat szkoły podstawowej, w której nauczy się niemal wszystkiego. Osiem lat, w których będzie w tych murach każdego dnia, pięć dni w tygodniu, po kilka godzin dziennie. To nieważne? To niszowe? Lęk przed tym, żeby tego nie zepsuć pierwszym, lepszym wyborem, jest niszowy?
Właśnie z takich oddolnych, niszowych idei powstają nowe działania, nowe procesy i nowe drogi. Edukacja domowa, placówki prywatne, nurty, które są niszowe, dają dziecku wolność, uwagę, bliskość i czułość.
System edukacji w Polsce jest skamieliną. Pełno w niej krzywdzących schematów, złych nawyków, o których coraz śmielej mówią psycholodzy, pedagodzy, ludzie związani zawodowo z dziećmi. To już nie jest tajemnicą, nie boimy się stawiać oporu. Zbyt wczesne lekcje, zbyt późne lekcje w przeładowanych szkołach. Brak psychologów, brak wsparcia. Rywalizacja w ławce szkolnej, agresja na korytarzach. To jest codzienność milionów uczniów w Polsce.
Patrzę na te dzieci i myślę o swoich wspomnieniach, o mojej córce. Myślę o tym za każdym razem, kiedy czytam o kolejnym dziecku, które próbowało odebrać sobie życie. To się dzieje, to jest otaczająca nas rzeczywistość. Zupełnie nieniszowa.
Możemy wybrać inaczej, możemy realizować inne plany. W zgodzie z naszą wiedzą, świadomością, intuicją. Nie bójcie się, jako rodzice podążać za własnym dzieckiem i za własnym podszeptem, by podejmować dla niego jak najlepsze decyzje.
System edukacji w Polsce wymaga zmian, nie jest ok. Natomiast my, wy, rodzice, jesteście więcej niż ok. Każdy z nas ma wpływ na to, w jakiej kondycji psychicznej będą nasze dzieci. Prestiż czy unikalność placówki ma mniejsze znaczenie, kiedy w pobliżu jest rodzic, do którego dziecko zawsze może przyjść i zostanie wysłuchane.