Patrzyłam na dziecko, nie widząc zagrożenia. Ratowniczka wytyka popularny błąd na plaży
Kocham ten stan
Plażowanie to fajna sprawa, szczególnie z dzieciakami. Można pomoczyć nogi, popływać, poskakać przez fale, pobawić się w piasku i pograć w różne sportowe zabawy. Ja zdecydowanie wolę czas spędzać mniej aktynie. Lubię zachody słońca i długie spacery brzegiem morza. "Zaraziła" mnie tym moja babcia. Zawsze po kolacji szłyśmy na spacer brzegiem morza. Chciałam tego "nauczyć" moje dzieci, ale oczywiście wygląda to zupełnie inaczej, bo mają odmienny temperament od mojego.
Starszej córki zawsze było wszędzie pełno. Uwielbia te wszystkie sensoryczne doznania, przede wszystkim bieganie boso po piasku i kamykach. Plaża to także dla niej dużo wolności swobody, na którą nie zawsze w mieście można jej było pozwolić. Nigdy nie umiała usiedzieć na miejscu, więc zatrzymanie jej na kocu, było w zasadzie niewykonalne. Gdy była mała, to zawsze były bardzo aktywne urlopy. Ciągle w ruchu.
Szybki spacer
Zachód słońca jakoś nie robi na niej wrażenia i za długo trwa, dlatego spacery stały się jedną z naszych stałych aktywności, ale w ciągu dnia. Pewnego razu wybraliśmy się na przechadzkę. Córka miała wtedy około 5 lat. Nie szła, raczej skakała i podbiegała, co jakiś czas mocząc nogi w wodzie. Była umowa, że ogląda się na nas spacerujących powoli i nie odchodzi dalej niż do kolejnego falochronu. Czasem jednak odchodziła trochę dalej, jednak nie widzieliśmy w tym nic złego.
Nagle podbiegła do niej ratowniczka. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, więc przyspieszyliśmy kroku. Wyjaśniła, że z wieżyczki, zauważyła spacerującą dziewczynkę i myślała, że jest ona zupełnie sama i że się zgubiła. Przeprosiła za pomyłkę, a my podziękowaliśmy za czujność i jej reakcję.
Za daleko
Gdy wracaliśmy, córka znowu się oddaliła. Choć zaczęłam ją wołać, to ona mnie nie słyszała. Przestała się także na nas oglądać. Było widać, że w coś się bawi i "odpłynęła". Była w swoim świecie fantazji i nie zwracała uwagi na otaczający ją świat.
Poczułam ogromny stres. Z trudem dogoniłam ją, grzęznąc w piasku. Dopiero dotarło do mnie, że skoro rano ratowniczka nas nie widziała i pierwsza podbiegła do naszego dziecka to znaczy, że byliśmy stanowczo za daleko. Zaczęłam myśleć, co by było gdyby wbiegła na głębszą wodę lub skręciła miedzy parawany. To trochę wymyślanie hipotetycznych sytuacji, ale chyba trochę o to chodzi w dbaniu o bezpieczeństwo dziecka. Prawda?
Przez fale i wiatr nie słychać krzyku, a dogonienie dziecka, które już jest naprawdę daleko, wcale nie jest takie proste (zawłaszcza po suchym piasku). Ta sytuacja przypomniała mi, że plaża daje wolność, swobodę i wakacyjny luz, ale absolutnie nigdy nie wolno zapominać o zagrożeniach.
Mieć dziecko w zasięgu wzroku na plaży to stanowczo za mało.
Czytaj także: https://mamadu.pl/137907,dziecko-zgubilo-sie-na-plazy-co-zrobic-do-kogo-zwrocic-sie-po-pomoc