Peszek komplementuje córkę, nazywając inne kobiety "głupimi c*pami". Jakież to symboliczne!
Niech ekspresja artystyczna pozostanie w twórczości
Maria i Jan Peszek są artystami. Bez względu na to, jak ich twórczość z nami rezonuje, ich dorobek artystyczny jest duży i imponujący. To ludzie, którzy w swojej sztuce mają coś do powiedzenia i robią to dobrze.
Kiedy słucham Marii, czuję kobiecą złość, czuję histerię, wściekłość, która jest potrzebna, którą chcę razem z nią wykrzyczeć. Kiedy myślę o twórczości Marii Peszek, myślę tej kobiecości, z którą ona wyraźnie pogrywa, o tej drapieżności, o tabu, które nie istnieje, o przełamywaniu niekorzystnych schematów, pluciu w twarz stereotypom. Myślę o wolności, o sile.
Kiedy widzę, jak w rozmowie z nią, jej ojciec, Jan Peszek, używa słów „głupie cipy”, na określenie kogokolwiek, nie ma teraz żadnego znaczenia kogo, to coś mi się przestaje układać.
Oto rzeczony fragment:
To, co ciebie cechuje jako artystkę, to że nigdy w twojej twórczości nie ma cechy kopistki. Czym przesiąknięte są wszystkie te c*py z naszego polskiego rynku, które po prostu nie mają nic do powiedzenia. Śpiewają o niczym, posiłkując się jakąś imitacją pseudo poetyckich albo pseudo wywrotowych spraw. Nie chcę rzucać w tej chwili nazwisk, ale te tak zwane skarby narodowe, no, dla mnie to jest g*wno”.
Język przemocowy jest zły, zawsze
Super, że obydwoje potrafią bawić się konwenansami, poprawnością językową, polityczną, to wszystko jest ok. Dopóki nie wykracza poza sferę twórczości i nie daje bardzo głośnego przyzwolenia na język przemocy. A taki właśnie został tutaj użyty w odniesieniu do całkiem sporej grupy, oczywiście kobiet.
Jakież to symboliczne! Kolejny przesiąknięty patriarchatem mężczyzna w sile wieku wrzuca bliżej nieokreśloną liczbę polskich artystek do worka z napisem: głupie cipy.
Czy to naprawdę ten sam Jan Peszek, który przyczynił się do wychowania kobiety, jaką jest Maria? Ta Maria Peszek, który krzyczy ze sceny:
Jestem wnuczką czarownicy, której nie udało ci się spalić, ja umarłam i wracam, i niosę ci dynamit (…)
Ten sam ojciec Marii Peszek, która, choć wulgarnie, walczy o wolność słowa, o wolność kobiet w przestrzeni słowa, sceny, życia?
Nikt nie ma prawa do używania języka przemocy. Oraz używania nazwy żeńskiego organu rozrodczego jako inwektywy, co jest już zwyczajnie prostackie.
Do prostaków możemy niejako przywyknąć, ale do przemocy przyzwyczajać się nie będziemy. I nie może być na nią naszego przyzwolenia. Analogia jest oczywista do bólu: wielki aktor Jan Peszek używa takich słów w przestrzeni publicznej, a prosty, zwyczajny Jan w jednym z polskich domów mówi do partnerki: siedź cicho, głupia cipo, nie masz nic do powiedzenia. Tak między innymi działają schematy przyzwolenia na przemoc.
I ludzie, którzy chcą mieć coś do powiedzenia w opinii publicznej czy mediach ogólnodostępnych, powinni mieć tego świadomość.
Słowa Peszka miały być uhonorowaniem oryginalnej twórczości córki. Wyszło pokracznie, nieprzyjemnie, bardzo źle. Mam takie głębokie poczucie, że ktoś tu ostro się „rozjechał” wizerunkowo. Peszek jako naczelna feministka czy Peszek senior jako patriarchalny dziad? Tego jeszcze nie wiem.
Czytaj także: https://mamadu.pl/167251,tamara-gonzalez-odleciala-ale-duchowosc-nie-jest-smieszna-jest-bezcenna