Odebrałam telefon i przeżyłam najgorsze chwile w życiu. Uważajcie na oszustów żerujących na emocjach

Marta Kabulska
Wciąż słyszę w głowie głos płaczącego dziecka. Oto jak dałam się nabrać na oszustwo znane od lat. Poznaj moją historię i sprawdź, co może cię przed tym uchronić.
Kim trzeba być, by oszukać człowieka w taki sposób? engin akyurt / Unsplash
Przeżyłam najgorsze chwile w moim życiu. Odebrałam telefon. Usłyszałam płacz i głos dziecka, które w histerii mówiło do mnie:

- Mamo, zdarzył się straszny wypadek. Byłam w szpitalu, nie mam zębów. Mamo, nie mam 8 zębów. Teraz jestem na policji. Mamo!

Próbowałam zadać jakieś pytania, ale po chwili leżałam już na podłodze i skupiałam się na tym, żeby oddychać. Słowa nie chciały złożyć się w całość. Płakałam.

- Mamo, dam Ci panią policjantkę.
Przekazanie telefonu.
- Jestem aspirant... (nie pamiętam jaka). Pani córka z kolegą spowodowali straszny wypadek.


- Marta Kabulska. Czy boli ją? Bardzo ją boli? - zdołałam jedynie wydusić.

- Najważniejsze, że żyją. Tak, boli ją, ale żyje. Za to w wypadku na drodze ucierpiała starsza kobieta, która trafiła do szpitala ze złamanym kręgosłupem. Córce grozi... (nie pamiętam słów) lub 2 lata więzienia. Czy jest pani sama? Czy ma pani z kim zostawić synka i przyjechać?

Połączenie przerwane. Numer był prywatny.

Nie pamiętam już poszczególnych słów, nie byłam w stanie pomieścić ich w mojej głowie, a już z pewnością nie w sercu.

Telefon do taty Nel i pakowanie się do auta, żeby jechać na komisariat. Chwilę później dzwoni tata Nel:
- Nel jest w naszym osiedlowym sklepie. Nic jej nie jest. Nic. Jest cała i zdrowa.

Nie wierzę. Pędzimy pod sklep, nie ma jej, ale w międzyczasie dostaję od niej wiadomość: "Mamo, co się dzieje?". Dzwonię, patrzę, biegnie do mnie. Jest cała i zdrowa. Nie mogę uwierzyć. Dotykam ją, przytulałam. To ona. Jest. Nic się jej nie stało.

Przeżyłam najgorsze chwile w moim życiu. Nie umiem powiedzieć, ile trwały - 10 minut? Dla mnie to była wieczność. Płakałam i krzyczałam: "dlaczego moje dziecko, dlaczego mi się to dzieje". Nie panowałam nad emocjami.

Głupi żart? Może. Na to w sumie liczę najbardziej, bo jakby głupi nie był, oznaczałby, że nikomu nic się nie stało.

Pomyłka numeru policji? Możliwe i teraz inna matka przeżywa to, co ja godzinę temu. Tego boję się najbardziej.

Oszustwo? To niestety najbardziej prawdopodobna wersja. Po tym, jak opisałam swoje zdarzenie na tablicy na Facebooku, wielu znajomych odezwało się, że ktoś z ich rodziny przeżył coś podobnego. Zgłosiłam sprawę na policji. Nic z tym nie zrobią.

Ja dziś, jutro i jeszcze przez wiele nocy będę słyszeć w głowie płacz tego dziecka, dziecka, które myślałam, że jest moją córką i jej słowa: "Mamo, stał się okropny wypadek".

Dziękuję wszystkim, którzy w tamtej chwili byli przy mnie i zachowali zimną krew, gdy ja odpłynęłam na planetę "Rozpacz".

Przed tym da się uchronić!


Ustalcie z dzieckiem hasło bezpieczeństwa. Słowo, które tylko wy znacie. To może zapobiec temu, co ja przeżyłam!