Zabrałam moim dzieciom telefony przed 6-godzinną podróżą. Nie uwierzysz, co się stało

Marta Lewandowska
Ten urlop mieliśmy spędzić w całości w domu. Braliśmy pod uwagę jednodniowe wycieczki do ZOO czy nad rzekę, ale nic ponadto. Jednak ostatecznie znajomi namówili nas na krótki wyjazd nad morze. 500 km w jedną stronę, jedna noc i trójka dzieci. Nie lada wyzwanie. Ale czego nie robi się, żeby pooddychać jodem.
Nuda wyzwala w dzieciach kreatywność, zamiast wręczać telefon, pozwól, aby same poszukały sobie zajęcia. Fot. Unsplash

Mało czasu, więc bądźmy offline

Nie mogę powiedzieć, żebyśmy podjęli silne postanowienie poprawy, samo tak wyszło. Nad morze wyruszyliśmy w nocy, żeby chłopcy spali w aucie, zawsze to spokojniejsza i szybsza podróż. Na miejscu od razu po śniadaniu wybraliśmy się na plażę. Poszukiwania kamieni, muszelek i szum morza targanego wiatrem o mocy 8 stopni w skali Beauforta okazały się wystarczającymi rozrywkami.


Nikt o telefon nie pytał, sama zrobiłam kilka tylko zdjęć szczęśliwych dzieci i morskich bałwanów. Zapytali o telefony dopiero w drodze powrotnej i otrzymali odpowiedź odmowną, bo nikt nie pomyślał, żeby je naładować i tak roztoczyła się przed nami lekko przerażająca wizja sześciogodzinnej podróży w akompaniamencie niezadowolenia.

Jednak to wcale nie trwało tak długo, jak się spodziewaliśmy. Złość i rozczarowanie dawały o sobie znać zaledwie przez chwilę. Przyjęli do wiadomości, że cudów nie ma, telefonów nie będzie.

Zaskoczyli nas

Po mniej więcej 30 minutach, zamiast jęków i kłótni z tylnej kanapy zaczęły nas dobiegać śmiechy. Okazało się, że niewybredne chłopięce żarty potrafią zająć całą trójkę na dłuższą chwilę. Kiedy najmłodszy zasnął, starsi chłopcy wyciągnęli ze schowka kartki i zaczęli grać w smoka. Mimo ulewy za oknami samochodu, w kabinie panowało radosne poruszenie.

Historie, które powstawały na papierze, łączyły członków naszej rodziny i znajomych z superbohaterami, w nietypowych duetach bohaterowie dziecięcych opowieści ratowali świat. Chłopcy stoczyli jeszcze kilka walk na statki, a kiedy zrobiło się zbyt ciemno, aby pisać, zaczęli snuć niesamowite opowieści.

Niepostrzeżenie zaparkowaliśmy pod domem. Łącznie z przerwą na obiad nasza podróż trwała blisko 8 godzin, przez większość drogi padał deszcz, a trójka naszych dzieci zupełnie się nie skarżyła. Zamiast udać się każdy do swojego łóżka, jeszcze dłuższą chwilę rozmawiali, siedząc razem. Poszli spać bez podłączenia telefonów do ładowarek, szczerze mówiąc, nawet nie zapytali, gdzie są.

Kolejny dzień w drodze

Nazajutrz po powrocie przepakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w odwiedziny do dziadków. Dzieci spakowały kartki i długopisy, na wypadek, gdyby podróż miała się przedłużyć. Byli zawiedzeni, kiedy okazało się, że po godzinie byliśmy na miejscu, bo nie zdążyli jeszcze zagrać w wisielca i kilka innych gier, które mieli w planach.

Za dużo ekranów

Nie mam wątpliwości, że moje dzieci, szczególnie te starsze, podobnie zresztą jak wielu ich rówieśników, korzystają za często z ekranów. Po zdalnym nauczaniu, kiedy zmuszeni byliśmy uzbroić ich we własne urządzenia, telefony z nimi zostały. Rzadko korzystają z nich do komunikacji, częściej używają ich jak konsoli do gry, czy urządzenia do oglądania filmów. Prawda jest taka, że prawie się z nimi nie rozstają, nawet jeśli akurat nie korzystają.

Ten krótki wyjazd trochę mnie uspokoił, bo po początkowym oburzeniu, że nie mogą korzystać z telefonów, szybko znaleźli sobie inne rozrywki, zupełnie bez naszej ingerencji. Cudownie było patrzeć, że ta dziecięca radość z małych rzeczy nadal jest w nich.

Odstawienie bywa bolesne

Czasem zdarza się, że zabraniając dzieciom korzystania z ekranu, narażamy się na ich złość, zdarzają się nastolatki, które stają są agresywne. To pierwsze objawy uzależnienia, z którymi należy się zmierzyć. Dziecko po początkowym rozdrażnieniu, kiedy nie wie, co ze sobą zrobić, bo telefon zawsze był, zaczyna szukać innych sposobów na poradzenie sobie z nudą.

Nie bez powodu mówi się, że to właśnie nuda pobudza kreatywność. Nagle do łask wracają klocki, kredki czy gry planszowe i książki. Gdybym miała powiedzieć, czego nie robić, to nie szukać dziecku aktywności zastępczych, tylko pozwolić mu samodzielnie znaleźć sobie zajęcie.

Szukanie kompana

Kiedy w domu jest więcej dzieci, z pewnością sytuacja jest łatwiejsza, bo znalezienie kompana do wspólnej zabawy nie stanowi większego problemu. Podobny wiek rodzeństwa zachęca do wspólnego spędzania czasu. Jednak jedynacy też sobie poradzą.

Zamiast więc odwracać uwagę dziecka od niepokoju, jaki wywołuje u niego nagłe odcięcie od ekranu, warto pozwolić mu przeżyć "żałobę". Po pewnym czasie ekran przestanie być niezbędny. Pamiętajmy, że uzależnienie od telefonu jest dość powszechnym zjawiskiem. Uzależniony w zasadzie nie rozstaje się z telefonem, zerka co chwila, przegląda powiadomienia, wiadomości.

Cierpią na tym relacje międzyludzkie, pojawiają się problemy z komunikacją bezpośrednią, rozdrażnienie, niepokój, kiedy bateria zbliża się do rozładowania, a nie ma możliwości uzupełnienia energii. Żeby nie dopuścić do takiego stanu rzeczy, warto ustalić jasne warunki i czas korzystania z tego typu urządzeń i samemu także się do nich stosować, bo dorośli uzależniają się równie łatwo, jak dzieci.