"Nie nosisz stanika, chyba widać ci sutki"? Tak i oto dlaczego wam też to polecam

Agnieszka Miastowska
Wiecie, jak niewiele trzeba, by zasłużyć sobie na pouczania, krzywe spojrzenia, oskarżanie o chęć uwodzenia mężczyzn, a nawet gorszenie dzieci? Wystarczy po pierwsze być kobietą, po drugie mieć ciało, po trzecie nie zakrywać go tak szczelnie, by nikt nie domyślił się, że macie pod bluzką na przykład... piersi. Najlepszym sposobem na sprawdzenie tolerancji społecznej jest wyjście na ulice w koszulce bez stanika. Mimo tego robię to regularnie i powiem wam czemu nie zamierzam przestać.
Bez stanika sutki odbijają się przez bluzkę? To nie problem kobiet Facebook @segritta

Dlaczego nie noszę stanika?

Chodzenie bez stanika jest dla mnie codziennością, niczym przy czym czuję się niekomfortowo czy wyzywająco. Ale post Matyldy Kozakiewicz znanej jako blogerka Segritta przypomniał mi o tym, że zarówno dla mnie kiedyś, jak i dla wielu kobiet jest to niewyobrażalny wyczyn, a dla dużej części społeczeństwa niesamowity akt zgorszenia.
Blogerka wybrała się na wycieczkę rowerową i chcąc czuć się wygodnie i komfortowo, zrezygnowała z założenia stanika. Na swojego Instagrama nagrywała więc relację, na których widać było, że na koszulce zarysowują się jej sutki. Dzięki Bogu internet jest pełen samozwańczych moralizatorów, doradzaczy i ekspertów od kobiecego savoir vivre'u "Wiesz, że widać ci sutki, ja bym się wstydziła, nie możesz założyć bluzki z wszytym stanikiem, ściągasz na siebie uwagę mężczyzn, inni widzą twoje piersi, na chodzenie bez stanika masz za małe/za duże piersi" – niektóre z tych haseł usłyszała blogerka, inne ja sama i każda inna kobieta, która próbowała choć raz chodzić bez stanika.


Przyjrzyjmy się więc, czemu ten temat rodzi tyle kontrowersji.

"Bo będzie ci widać sutki" – prawdopodobnie będzie, bo je mam. Odznaczają się na bluzce, podobnie, jak często brodawki sutkowe mężczyzn. Kobieta na ulicy nie ma specjalnego guzika, którym na czas mijania mężczyzny, którego chce zgorszyć tudzież skusić, odpala tryb "sterczących sutków". Mogą być widoczne z powodu podniecenia, zimna albo stałego kształtu. Panowie, czas się z tym pogodzić. Kobiety mają piersi, a nawet sutki!

"Ściągasz na siebie uwagę mężczyzn". Czy nie wydaje wam się, że w całym tym dyskursie "uważaj, bo mężczyzna" traktujemy ich jak dzieci albo nierozumne zwierzęta? Nie można facetowi pokazać czegoś, czego nie może obejrzeć, dotknąć, mieć na stałe, bo w przeciwnym razie będzie sfrustrowany, jak dziecko, które nie dostało zabawki ze sklepowej półki?

Należy więc na każdym kroku zakrywać swoje ciało i przepraszać za to, że istniejemy i mamy seksualność – no jeśli akurat dany mężczyzna nie ma naszego ciała na własność.

I z całym szacunkiem do mężczyzn – nie uważam, że takich jest wielu, dlatego jako kobiety powinnyśmy zerwać z tą upokarzając ich narracją, a ci którym naprawdę przeszkadza widok kobiecych piersi? Niech przeszkadza. Życie pełne jest pokus – podziękujcie wolnym piersiom za możliwość treningu charakteru.

Uwaga: kobiety mają piersi

"Mogłaś założyć stanik sportowy". Mogłaś wszyć biustonosz w bluzkę, założyć przynajmniej koronkowy stanik, bluzkę przez, którą nie widać, że masz piersi. Pytanie brzmi tylko: dlaczego? Żaden stanik nie jest tak wygodny, jak jego zupełny brak, mamy bawić się w półśrodki tylko dlatego, że ktoś odkryje niewygodną prawdę, która brzmi: kobiety mają piersi?

Każda kobieta zna żart, zgodnie z którym najprzyjemniejszym momentem dnia jest moment ściągania stanika. I panowie musicie w to uwierzyć – dopiero po jego zdjęciu można odetchnąć pełną piersią, poczuć się jak w domu, dotknąć swojego ciała, czując, że jest nasze.

Wydaje wam się, że dzisiejsza bielizna niewiele ma wspólnego z duszącym gorsetem? Spróbujcie przez jeden gorący dzień nosić stanik z fiszbinami, dotykać czerwonych odcisków po drucikach na waszej najdelikatniejszej skórze, czuć ciągle pot i dyskomfort.

Niech się wstydzi, ten kto widzi

Po pierwszym dniu w staniku, zrozumiałam, dlaczego w imię buntu kobiety paliły właśnie je. Kodem, który zna każda kobieta jest też "wpadaj do mnie, ale nie ogarniaj się". Co to znaczy?

Możesz być bez makijażu i stanika, tych dwóch rzeczy wiele z nas nie wstydzi się ściągać jedynie w gronie mężczyzn, nawet sabat przyjaciółek musi być w pełni godny zaufania, by zostawić pozostałości gorsetu w domu.

Mało tego, masa kobiet mówi wprost, że w czasie kwarantanny najbardziej doceniły możliwość chodzenia bez makijażu i biustonosza. Dlaczego więc wkładamy na siebie te kagańce?

Bo się wstydzimy, bo obawiamy się dwuznacznych spojrzeń, zaczepek, pouczeń, tworzymy teorie zgodnie, z którymi mamy zbyt małe lub zbyt duże piersi, by mieć prawo na co dzień czuć się dobrze i komfortowo.

Nie ma za małych piersi, by odpuścić sobie noszenie stanika. Zrezygnowanie z niego może być nawet swego rodzaju terapią. Inni się na nie patrzą? To ich problem, a nie twój. Im bliżej będą ciebie, a dalej stanika z push-upem, tym więcej wyrozumiałości dla nich nabierzesz.

A za duże? Jeśli ty czujesz się bardziej komfortowo bez ich podtrzymywania, po prostu odpuść noszenie stanika. Będą się rzucać w oczy? To nadal problem tych, do których te oczy należą. Moja babcia lubiła powtarzać: "niech się wstydzi, ten kto widzi". Proste? Ale jest coś w tym.

Nie noszę stanika zawsze, gdy nie mam ochoty. I rezygnacja z tej części garderoby dała mi o wiele więcej niż fizyczny komfort. Rezygnacja z zupełnego zakrywania piersi pokazała mi wiele rzeczy, ale tą jedną przede wszystkim: nie muszę robić nic dla cudzego komfortu, jeśli to wymaga rezygnacji z mojego.

A im częściej będziecie napotykać zdziwione, dwuznaczne, gorszące spojrzenia, tym bardziej utwierdzicie się w przekonaniu, że cudza reakcja na wasze decyzje nie musi być pozytywna. I nieważne czy dotyczy to szkoły, pracy, związku czy rzucenia w kąt fiszbinowego biustonosza.