Jak nie kupować dziecku głupot? Wybierz prezent dla dziecka, który spodoba się też rodzicom

Aleksandra Kondratowicz
Teoretycznie darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda - tak mówi stare,polskie przysłowie. Z prezentów, które dostajemy (trafionych czy też nie) mamy być zachwyceni i wychwalać darczyńcę pod niebiosa. Nawet, jeżeli ze swoim pomysłem strzelił jak kulą w płot. Zdaję sobie sprawę, że aby wybrać prezent dla dziecka, który byłby trafiony wcale łatwo nie jest. Łatwiej kupić upominek mamie, siostrze, babci i to z zamkniętymi oczami, niż dla dziecka, mając wyostrzony każdy zmysł, ale… No właśnie…
Jak kupić prezent dla dziecka? Wybierz prezent, który zadowoli też rodziców Archiwum Prywatne Aleksandra Kondratowicz

Popierdółki, bzdurki, łapacze kurzu, czyli dziecięcy
prezentownik.

Na jednym z for internetowych, trafiłam na komentarze sfrustrowanych rodziców, których rodzina i znajomi traktują jak kogoś, kto przyjmie wszystko z pocałowaniem ręki, kogo ucieszy (mówiąc dosadnie, nie przesadnie) badziewko z kiosku czy plastikowa bzdurka, bo przecież dla dziecka.
Najpierw myślałam, że jest to problem głównie osób starszych: ciotek i babć, wychowanych w czasach, gdy w sklepach nie było niczego, kupujących
wszystko, nie ważne jakiej jakości i przydatności.


Jak bardzo się myliłam czytając, że młodsze osoby wcale nie są bardziej wspaniałomyślne. Figuruje skłonność do kupna w myśl zasady, aby czymś „zapchać” dziecko, żeby było cicho, albo (co gorsza): „Gdy byłem/am dzieckiem to było fajne i modne / Dziecku koleżanki X kupiłam to samo, była zachwycona”.

I nieważne, że zaraz się rozwali, że narobi więcej kłopotu niż radości, że jest to niebezpieczne, albo po prostu nie jest rekomendowane przez lekarzy czy fizjoterapeutów. Wolimy (nawet w kwestii nie swoich dzieci), zarządzić i mądrzyć się sami…

„Gift Karta” vs „Wstyd Gift”

Rynek i handel wyszedł na przeciw nam wszystkim, którzy nie wiedzieć czemu mają problem z konkretnym zapytaniem rodziców, czego potrzebuje ich pociecha. O czym mowa?

Gift karta - według mnie rewelacyjny wynalazek, który na zachodzie funkcjonuje i ma się dobrze od wielu, wielu lat. W Polsce natomiast zauważyłam, że Polacy nadal mają problem z ich wręczaniem - rzeczy, która w niesamowitym stopniu rozwiązuje odwieczny prezentowy problem i jest zbawieniem dla obdarowywanych rodziców.

„A bo to nic namacalnego. / Bo głupio tak przyjść z kawałkiem papieru. / Co sobie rodzice pomyślą, gdy zobaczą kwotę do wykorzystania?” Szczerze? Nic. A nawet w duchu Wam za to podziękują, ile cyferek by na niej nie zobaczyli.

Ważne, że prezent za nią kupiony będzie tym trafionym i praktycznym, bo wolę dołożyć dwa, albo nawet trzy razy tyle niż to, aby moje dziecko miała kolejną popierdułkę w kolekcji, która od razu wyląduje na dnie szafy lub aukcji sprzedażowej. To jest dopiero strata pieniędzy i szkoda, że tak mało osób bierze to pod uwagę…

COŚ równa się NIC

Uważamy, że można kupić pierwszą lepszą z brzegu rzecz oznaczoną metką
„dla dzieci/niemowląt”. No bo nie ma nic prostszego w kupieniu prezentu dla małego dziecka, które tylko leży i płacze.

Może to być nawet setna maskotka, która będzie idealnym siedliskiem kurzu i roztoczy. Dziecko i tak nie zapamięta i będzie się cieszyć. A to czy jest to praktyczne, czy nie - to już problem rodziców. Ważne, że COŚ kupiliśmy.

Tylko niestety nie bierzemy pod uwagę tego, że te COŚ najpewniej prędzej (tuż po naszym wyjściu), albo później wyląduje w koszu, albo w szafce z podpisem: „do oddania”.

I tak, zdaję sobie sprawę, że słowa, które teraz napiszę wielu osobom zburzą ich światopogląd, ale zrozumcie: jeśli dziecko nie ukończyło przynajmniej dwóch lat, to musisz wiedzieć, że prezenty, które kupujesz są też po części prezentami dla jego rodziców. Tak było, jest i będzie. Bo to rodzice głównie bawią się z dziećmi, bo to rodzice wiedzą czego ich dziecko potrzebuje, bo to rodzice pokazują dzieciom jak zabawki działają i to rodzice po danej zabawie sprzątają.

Więc jeżeli przynosisz w podarku puzzle albo klocki złożone z setek elementów i bez refleksji dajesz je maluchowi, nie dziw się, że rodzic ma prawo wysypać Ci je wszystkie na głowę.

Kto pyta nie błądzi!

Dlatego, gdy nie wiemy co kupić lub mamy wątpliwości co do pomysłu na prezent nie bójmy się skonsultować tego z rodzicami. Gwarantuję, że lepiej zaopatrzyć rodzica w coś przydatnego, co posłuży im i dziecku przez kilka miesięcy, a może nawet lat, niż coś co w najgorszym wypadku wyląduje na śmietniku.

Chcesz kupić coś droższego? Zapytaj, czy dziecko już tego nie ma. Masz ochotę wręczyć mu torbę słodyczy? Podpytaj, czy nie jest uczulone na czekoladę i czy rodzice nie będą mieli nic przeciw. Myślisz o bujaczku, chodziku, misiu szumisiu?

Dopytaj co sądzą na ten temat, bo może nie chcą zaznajamiać dziecka z tego typu sprzętami. Dzieci w Polsce jest kilkaset tysięcy, a samych list prezentowych w internecie, na oko – tyle samo.

Pamiętajmy, każde dziecko jest inne. Trudno jest coś wybrać z listy, gdzie mamy zaproponowane 10 – 20 zabawek, zwłaszcza gdy sami czujemy potrzebę dawania dziecku tego, co jest dla jego rozwoju najlepsze.
Aleksandra Kondratowicz

Jestem blogerką, fotografką, socjolożką. Prywatnie – mężatką, kobietą wkraczającą w świat macierzyństwa. W sieci działam pod szyldem ALEXDARG, nieprzerwanie śledząc trendy i działając prężnie w branży modowej i lifestylowej.

Goszczę w programach telewizyjnych, uczestniczę w pokazach polskich projektantów, współpracuję z topowymi markami. Zawsze wiedziałam, czego chcę, a z magicznym TRIO w postaci Pasji, Determinacji i Konsekwencji byłam za pan brat.

Czy będzie ono pomocne w wychowywaniu maleństwa, a może wręcz przeciwnie? Cykl, który poprowadzę – "Pierworódka po 30-tce" – to opowieść, jak nowa rola – rola Mamy – stanie się moim kolejnym, życiowym wyzwaniem. Czy ze względu na wiek, doświadczenie i życiową stabilizację będzie ono prostsze?