"Siedzenie" w domu z dzieckiem to dla mnie "dzień świstaka". Męczę się, a potem mam wyrzuty sumienia

Iza Orlicz
Choć macierzyństwo daje nam ogromną satysfakcję, to wiąże się też ze zmęczeniem, przytłoczeniem, nadmiarem obowiązków, ale i… rutyną. "Ta powtarzalność mnie wykańcza. Wstaję rano i wiem, co będę robić o określonej godzinie. Dzień upływa mi na karmieniu, przewijaniu, zabawie z maluchem, gotowaniu, znów karmieniu, spacerze, sprzątaniu. Nie mogę się doczekać godziny 19, gdy wróci z pracy mój partner” – mówi mama 8-miesięcznej Hani.
Czasem rutyna i powtarzalność odbierają mamom siłę i energię unsplash.com


Tego typu problemy nie są odosobnione. Są mamy, które świetnie odnajdują się w codziennych obowiązkach, a rutyna ich nie przytłacza. Przyznają, że mogłyby zostać w domu z dzieckiem nie tylko przez okres macierzyński, ale nawet dłużej.

Nienawidzę tej powtarzalności


Dla innych ta powtarzalność jest wykańczająca. Odbiera im energię, siłę do działania, przytłacza.
– Na początku macierzyństwo mnie cieszyło. Wszystko było nowe, niezwykłe, ale też stanowiło wyzwanie, więc nie mogłam narzekać na jakąkolwiek nudę. Z czasem nasza codzienność ustabilizowała się, znalazłyśmy z córką z swój rytm dnia. Oczywiście ułatwiło mi to opiekę nad dzieckiem, ale teraz mam tego dość.


To "dzień świstaka”, nienawidzę tego. Ta powtarzalność mnie wykańcza. Wstaję rano i wiem, co będę robić o określonej godzinie – mówi Ewa, mama Hani. Przyznaje, że ta rutyna ją męczy, zwłaszcza że przed ciążą była bardzo aktywną osobą. Lubiła jak dużo się w jej życiu działo, zmiany i wyzwania cieszyły ją.

– Po porodzie bardzo zwolniłam, ale na chwilę tego potrzebowałam. Teraz po 8 miesiącach mam już dość. Dzień upływa mi na karmieniu, przewijaniu, zabawie z maluchem, gotowaniu, znów karmieniu, spacerze, sprzątaniu.

Męczy mnie to, a jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że tak myślę. Wiem, że przynajmniej do roku powinnam zostać z córeczką w domu, bo mnie potrzebuje, a przyznaję, że najchętniej już w tym momencie wróciłabym do pracy – mówi szczerze Ewa.

Miałam objawy depresji


Podobny dylemat ma wiele mam. Na grupach wsparcia można przeczytać, że kobiety są nie tylko przytłoczone rutyną, zmęczone obowiązkami, brakuje im czasu dla siebie i nawet często nie zdają sobie sprawy, że swoje potrzeby spychają na drugi plan. Jednocześnie piszą zniechęcone, że ciągle zastanawiają się, czy tak już będzie wyglądać ich życie.

– Też byłam zmęczona powtarzalnością, jaka towarzyszy opiece nad malutkim dzieckiem. W pewnym momencie zauważyłam, że ciągle narzekam, a macierzyństwo nie cieszy mnie tak, jak na początku. Gdy po raz kolejny opowiadałam o tym mojej przyjaciółce, ona powiedziała coś, co dało mi do myślenia, a jednocześnie zaniepokoiło mnie.

Zasugerowała bowiem, że mam objawy depresji. Poszłam do psychologa, rozpoczęłam terapię, a gdy syn miał 10 miesięcy wróciłam na pół etatu do pracy – opowiada Alicja i mówi wprost, że nie było jej łatwo, bo np. od swojej teściowej usłyszała, że powinna być z dzieckiem w domu.

– A okazało się, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Dzięki niej wróciłam do równowagi. Mogę wyjść na kilka godzin z domu, a gdy wracam, to znów jestem uśmiechniętą i zaangażowaną mamą. Właśnie tego było mi potrzeba – przyznaje Alicja.

Znalezienie "złotego środka” między potrzebami dziecka a własnymi nie jest proste, ale gdy czujemy się coraz bardziej zmęczone, czy przytłoczone, spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę nam potrzeba. Czasem wystarczy niewielka zmiana w rutynie dnia, a czasem trzeba poprosić kogoś o pomoc, by zadbać nie tylko o innych, ale też o siebie.