"Kosmetyki z lodówki" – fanaberia czy rewolucja? Już wiem, jak działają kremy, które chce się zjeść

Agnieszka Miastowska
Każda z nas wie, że dobre kosmetyki powinny opierać się na naturalnych składnikach. Na drogeryjnych półkach każdy produkt kusi "olejem, wyciągiem, naturalnym ekstraktem", jednak większość z nich niewiele ma wspólnego z naturą. Kosmetyki "Lost with Botanicals" tworzone są ręcznie, a do tego nie posiadają konserwantów, więc możemy ich używać tylko przez kilka tygodni. Sprawdź, dlaczego jeszcze warto postawić na "kosmetyki z lodówki".
Naturalne kosmetyki, które musisz trzymać w lodówce. Lost with Botanicals Mamadu / Fot. Maciej Stanik
Dbanie o urodę jest dla mnie bardzo ważne, a jeśli w grę wchodzą kosmetyki pielęgnacyjne, to jestem w stanie wydać na nie więcej niż na te kolorowe. W końcu to kwestia zdrowia naszej skóry, a nie tylko ładnego makijażu.

Trudno było mi jednak wyobrazić sobie powód, dla którego na jeden mały krem miałabym wydać kilkaset złotych. I to w dodatku na produkt, który najlepiej zużyć w nie więcej niż 6 tygodni, bo to czas, w którym zawiera najwięcej właściwości.


Jednak "kosmetyki z lodówki" mimo wysokiej ceny w ciągu ostatnich lat stały się hitem i wygląda na to, że powodem ich popularności nie jest moda. Postanowiłam sprawdzić, co takiego mają w sobie drogie kremy ze świeżych składników i dowiedzieć się, za co faktycznie płacimy.

Świeże i naturalne kosmetyki z lodówki

Jak podkreśla Anna Kuczer-Ślepaczuk, twórczyni marki "Lost with Botanicals", pierwszą rzeczą, którą kosmetyki tej marki różnią się od drogeryjnych produktów, jest to, że nie czekają na klienta miesiącami w magazynach czy na sklepowych półkach.
— Najpierw kupujemy surowce od dostawców w małych partiach i przetrzymujemy w lodówce, aby zachować ich świeżość i wartości. Potem produkty nie czekają miesiącami na sklepowej półce, a to właśnie klienci czekają na kosmetyki, na których zużycie mają tylko około 10 tygodni w przypadku kremu, serum, balsamu czy płynu micelarnego i 6-9 miesięcy, jeśli chodzi o produkty olejowe — wyjaśnia Anna Kuczer-Ślepaczuk.
Mamadu
Poza tym kosmetyki tworzone są ręcznie, co jest niemożliwe do wykonania przy hurtowej produkcji. — Ręcznie też pakujemy do naszego cennego i pięknego szkła, ręcznie naklejamy etykiety i piszemy datę ważności produktów — wyjaśnia twórczyni marki.

Sam proces tworzenia skupiony jest na tym, by nie tylko pozyskać najbardziej świeże naturalne surowce, ale także na tym, by nie utracić ich właściwości w procesie obróbki.

— Nie podgrzewamy cennych składników takich jak oleje i ekstrakty roślinne oraz hydrolaty (wody kwiatowe) do wysokich temperatur, a jedynie minimalnie i krótko. Witaminy, olejki eteryczne i absoluty kwiatowe dodajemy na zimno — tłumaczy twórczyni marki.

Skład? Bez konserwantów!

Początkowo trudno było mi uwierzyć w to, że jakiekolwiek produkty w dzisiejszych czasach mogą obyć się bez konserwantów i syntetyków. Za wiarygodnością "Lost with Botanicals" przemawia przejrzysty skład i wymóg trzymania kosmetyków w lodówce.

Anna Kuczer-Ślepaczuk dodaje, że w naturalnych kosmetykach najlepsze składniki figurują już na samym początku składu.

Pochodzą z renomowanych, certyfikowanych upraw, a składniki poprawiające konsystencję oraz zapewniające jednolitość formuły są stosowane w jak najniższych, niezbędnych stężeniach. Zapach kosmetyki zawdzięczają absolutom kwiatowym, a nie syntetycznym, sztucznie dodanym zapachom.

— Zapachy naszych kosmetyków tworzone są zgodnie z zasadami tworzenia perfum. Jedynie z naturalnych olejków eterycznych i absolutów kwiatowych. Klientki nie znajdą w naszych składach gotowych syntetycznych kompozycji zapachowych, określanych w składzie jako "Fragrance" czy "Parfum". To zawsze unikatowe i naturalne połączenie zapachowe — wyjaśnia twórczyni "Lost with Botanicals".

W przeciwieństwie do kosmetyków drogeryjnych, które by wytrzymać wiele miesięcy czy lat mają w swoim składzie tyle wypełniaczy, że na "obiecane" na opakowaniu oleje czy ekstrakty brak już miejsca i są one jedynie w śladowej ilości.

Efekty testowania Lost with Botanicals

Wśród kosmetyków "Lost with Botanicals" można przebierać. Znajdziecie tam kremy, sera, boostery, maski, masła do ust, toniki czy nawet sok do twarzy.

Każdy produkt na stronie internetowej jest pieczołowicie opisany. Oprócz dokładnej analizy składu znajdziecie tam często dwa lub trzy sposoby stosowania jednego produktu — w zależności od potrzeb waszej skóry.

Dowiecie się także, skąd pochodzi naturalna nuta zapachowa w waszym kosmetyku, a także ile czasu możecie przechowywać produkt i czy jest on bezpieczny dla kobiet w ciąży i karmiących.

Jak podkreśla Anna Kuczer-Ślepaczuk, kosmetyków "Lost with botanicals" nie dobieramy do wieku, a do potrzeb naszej cery. Kosmetyki można podzielić na 4 kategorie. Dedykowane skórze: tłustej, suchej, mieszanej i normalnej.

Sama miałam okazję przetestować kilka produktów "Lost with Botanicals" i wiem jedno: nie da się ich porównać do żadnych kosmetyków obiecujących naturalny skład, które stosowałam wcześniej.

Goodbye dirt oil-to-milk emulsifying cleanser

Olejek hydrofilowy z Lost with Botanicals służy do codziennego oczyszczania twarzy, a także do zmywania nawet wodoodpornego makijażu. I jak każdy produkt "Lost with Botanicals" po prostu zachwyca swoim składem.
Zawiera w sobie olejek z pestek moreli, z pestek arbuza oraz z pestek winogron. Pachnie jak najprzyjemniejsze cytrusowe nuty, orzeźwiające i energetyzujące, a jednocześnie bardzo kuszące. Mogłabym przysiąc, że wyczuwam tutaj słodką mandarynkę, coś niesamowicie świeżego, owocowego i apetycznego.

Mandarynki akurat w składzie brak, ale pełno tutaj innych "smakołyków". Poza trzema olejami znajdziemy w nim ekstrakty z owocu winogrona, zielonej kawy, z pestek grejpfruta, figi, guarany i granatu.

Spodziewałam się mocnej, olejowej powłoki, natomiast produkt wtarty w skórę daje wrażenie suchego olejku. Można stosować go na dwa sposoby i nawet to dokładnie wyjaśnione jest na stronie producenta.

Olejek świetnie sprawdza się do zmywania nawet wodoodpornego makijażu, ale osobiście wolę go stosować na czystą już twarz. Delikatny masaż i cytrusowy, słodki zapach sprawiają, że oczyszczanie staje się wieczornym, wyczekiwanym rytuałem. Skóra jest po nim gładka, sprężysta i pachnąca.

You're frozen rich repair cream

Krem reperujący z Lost with Botanicals sprawdzi się zarówno na dzień, jak i na noc. Ma bardzo wysokie stężenie antyoksydantów, witamin, minerałów, kwasu hialuronowego. A jakie daje efekty na skórze?
Przede wszystkim krem pachnie obłędnie, jego zapach przewodni to absolut champaka - to cudowny, rajski gatunek magnolii, z którego delikatnych płatków wyciśnięty został olejek eteryczny.

W kremie znajdziemy także także drzewo sandałowe, wanilię, grejpfrut, cytrynę, pomarańczę, mandarynkę. Ja czuję tutaj zarówno cytrusy, jak i miodowo-mleczne nuty.

Krem wyciągnięty z lodówki koi napiętą skórę, rozprowadza się gładko i sprawia, że ta w ciągu kilku sekund staje się sprężysta i elastyczna.

Skóra jest jednocześnie nawilżona i ma lekki efekt "glow". Jednak nie świeci się, produkt nie pozostawia tłustego filmu. Skóra jest aksamitna, ale sam krem niewyczuwalny. Sprawdza się zarówno na noc, jako produkt mocno odżywczy, jak i baza pod makijaż. Jest bezpieczny dla kobiet w ciąży i karmiących.

Stardust eye serum

Kremowe serum pod oczy z Lost with Botanicals ma za zadanie nawilżyć, ujędrnić i zapobiec opuchliźnie na delikatnej skórze pod oczami. Wysokie stężenie kofeiny zapewnia odpowiednie mikrokrążenie krwi, działa stymulująco i energetyzująco.
Zimne serum szybko przynosi ulgę na podrażnioną skórę pod oczami, bogata formuła mocno ją nawilża, ale jednocześnie szybko się wchłania.

Szczególne wrażenie daje zapach — mieszanka mandarynki i różowego lotosu uznawana jest za jeden z najlepszych zapachów na świecie i potwierdzam, że woń tego kremu pod oczy uzależnia bardziej niż najlepsze perfumy.

Cena a jakość naturalnych kosmetyków

Nie da się ukryć, że ceny kosmetyków naturalnych są wyższe niż produktów z drogeryjnych półek. Sama podchodziłam więc do nich sceptycznie, dopóki nie sprawdziłam, "za co dokładnie płacę".

Naturalne kosmetyki są pełne naturalnych surowców, brak tu miejsca na tanie wypełniacze, które sprawiają, że za cenę jednego naturalnego kosmetyku możemy kupić kilka pudełeczek kremu.

Kremu, który nie zagwarantuje nam działania z powodu składu, w którym brak odpowiedniego stężenia właściwych produktów, może zatykać pory i powodować alergie.

W cenie kosmetyków naturalnych zawierają się także odpowiednie opakowania, które zapewniają, że właściwości produktów zostaną zachowane. Co więcej, naturalne kosmetyki po prostu starczają na dłużej, więc inwestycja w nie jest ekonomiczna.
Kosmetyki "Lost with Botanicals" bronią się już przy pierwszym użyciu. Ich zapach, który obfituje w owoce, oleje, mleczka pszczele nie jest podobny do woni żadnego innego kosmetyku ze sklepowej półki obiecującego ten sam skład czy efekty.

Dobrym pomysłem jest zamówienie nawet kilku próbek produktów, które sprawią, że wreszcie poczujemy jakość prawdziwego kosmetyku. Ale ostrzegam — wtedy nie będziecie już nigdy chciały wrócić do tanich substytutów!