"Nie wiem, czego boję się bardziej". Reakcje uczniów to najgorsza ocena systemu edukacji
Frustracja, rozczarowanie, złość, niepokój, ale też uczucie ulgi – takie skrajne reakcje towarzyszą młodzieży, która dowiedziała się wczoraj o zamknięciu szkół i przejście na system zdalny. "Nie wiem, jak to będzie. Boję się nie tylko tego, że mniej się nauczę, ale równie mocno obawiam się izolacji od rówieśników” – mówi nam licealistka jednego z warszawskich liceów.
Może cię zainteresować także: Rozpaczliwy apel uczniów do MEN: "przez decyzję rządu stracimy życie?". Ten film wywołuje dreszcze!
Zaległości i brak motywacji
Reakcje młodzieży są skrajne, niestety wszystkie obnażają nieudolny system edukacji. Licealiści nie kryją swojej złości i rozczarowania, bo edukacja online nie sprawdziła się już kilka miesięcy temu, w trakcie wiosennego lockdownu.
– Już wtedy nie każde łączenie na platformie kończyło się powodzeniem, kartkówki i sprawdziany to była farsa, duża część materiału nie została przerobiona. Prawda jest też taka, że gdy uczysz się w domu przed ekranem komputera brakuje ci motywacji – przyznaje Maja, uczennica jednego ze stołecznych liceów.
– Chodzenie do szkoły sprawia, że twój dzień jest uporządkowany. Łatwiej się zdyscyplinować, zorganizować, "wziąć w garść”. Siedzenie w domu i uczenie się online sprawiają, że wypadasz z tego szkolnego rytmu – wtóruje jej koleżanka.
Najbardziej o swoje postępy w nauce martwią się maturzyści. Czy zdołają zdalnie, nawet przy zaangażowaniu nauczycieli, przygotować się online do matury?
– Nie boję się, że nie zdam, bo oczywiście wiele zależy od tego, ile wysiłku włożę w naukę. Ale we wrześniu nadrabialiśmy zaległości z kwietnia, maja i czerwca, więc tak naprawdę jesteśmy z materiałem "do tyłu”. Obawiam się też, że znów trudniej będzie skonsultować się z nauczycielem. Tak naprawdę nic nie wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce – opowiada nam Zuzanna, tegoroczna maturzystka.
Poczułem ulgę
Młodzież zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja jest poważna, a rosnąca liczba zakażeń zaczyna przerażać. Przyznają jednak, że czują się "napiętnowani”, bo traktuje się ich jak roznosicieli wirusa, choć do tej pory szkoły nie były dużymi ogniskami zakażeń.
– Czujemy, że znaleźliśmy się między przysłowiowym młotem a kowadłem. Z jednej strony zamknięcie szkół być może zmniejszy ryzyko rozpowszechniania się pandemii. Do tego te wszystkie informacje, które słyszymy w mediach powodują, że sam zacząłem bać się o swoje zdrowie, dlatego czuję ulgę, że już nie będę w szkole, w której jest 700 uczniów. Z drugiej strony pandemia i podejmowane w związku z nim decyzje uderzają w nas ze zdwojoną siłą – mówi Michał, uczeń drugiej klasy technikum.
Izolacja i osamotnienie
Młodzież podkreśla, że nie chodzi tylko o naukę, ale też podobnie jak to miało miejsce wiosną, nikt nie liczy się z ich stanem psychicznym i emocjonalnym.
– Ktoś, kto nie uczył się online, siedząc 8 godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu przed komputerem, nie zdaje sobie sprawy, jakie może być to przytłaczające – mówi 17-letnia Michalina.
– Nie wiem, jak to będzie. Boję się nie tylko tego, że mniej się nauczę, ale równie mocno obawiam się izolacji od rówieśników. Siedzenie w domu sprawia, że czujesz się w jakimś sensie "zawieszony” w swoim życiu, a po pewnym czasie daje ci się we znaki poczucie osamotnienia. Do tego ta niepewność, kiedy to wszystko się skończy i stanie się możliwy powrót do normalności – dodaje 18-letnia Jagoda.
Są też uczniowie, którzy cieszą się z decyzji rządu. Oni nie tylko obawiają się o to, że mogą zachorować, ale jak podkreślają, chodzenie do szkoły ich stresuje, a nauka zdalna jest dla nich bardziej przyjazną formą codziennej nauki.
Może cię zainteresować także: Tych nastolatków powinien wysłuchać rząd! Zabrali głos w sprawie matur, podkreślają ważny problem