Drogie mamy, to o nas! Ten serial Netflixa pokochacie całym sercem

Iza Orlicz
Serial "The Letdown”, dostępny na platformie Netflix to komedia obyczajowa, ale myli się ten, kto uważa, że będzie to jedynie zlepek zabawnych wątków. Jego twórczynie nie bały się uderzyć w poważniejsze tony, dzięki czemu nie dostajemy miałkiej opowieści o perypetiach młodej mamy, lecz kawał prawdziwej, niewyidealizowanej rzeczywistości.
Serial opowiada o peryteriach świeżo upieczonej mamy
Fabuła z pozoru jest banalna – oto poznajemy Audrey (w tej roli świetna Alison Bell), świeżo upieczoną mamę i od pierwszych chwil wiemy, że nie radzi sobie w tej nowej roli. Jest niezorganizowana, roztargniona, zagubiona, a przez to… niedoskonała, dlatego naprawdę łatwo się z nią utożsamić.

Jaki jest idealny przepis?


Czasem bawi, czasem irytuje, ale dzięki temu że jest prawdziwa chcesz dowiedzieć się, jak dalej potoczy się ta historia. Zwłaszcza że to nie tylko Audrey "ciągnie” fabułę, ale równie świetnie zarysowani bohaterowie drugoplanowi. Nietrudno polubić jej partnera Jeremy’ego, genialnie wypadają dialogi z jej dość oryginalną matką.


Natomiast uczestnicy grupy wsparcia, z którą spotyka się Audrey, to cała paleta niesztampowych postaci z charyzmatyczną psychoterapeutką Ambrose na czele, którzy podobnie jak główna bohaterka przeżywają swoje wzloty i upadki. I to oni mają uzmysłowić widzowi, że nie na jednego, idealnego przepisu na rodzicielstwo czy udany związek.

Wszystkie odcienie macierzyństwa


Co mnie zachwyciło w "The Letdown”? Zabawne momenty z inteligentnym humorem słowno-sytuacyjnym, bo to nie jest taka oczywistość w serialach komediowych. Macierzyństwo bez lukru – z całym jego niewyspaniem, problemami w związku (w tym z seksem), które często są udziałem par po urodzeniu dziecka, próbami testowania różnych metod wychowawczych, które tak naprawdę nie działają, a ich rezultaty są odległe od tych podręcznikowych.

Dużo tu wątków dotyczących partnerstwa, finansów, łączenia macierzyństwa z zawodowymi ambicjami, pojawia się nawet irytująca teściowa! Nie brakuje kwestii społecznych czy feministycznych, choć są one zwykle tylko zarysowane i raczej przedstawione w lekkiej formie.


Dla kogo?


Przede wszystkim jednak to zabawny, a zarazem realistyczny serial o pogłębionych wątkach psychologicznych, dzięki któremu możemy dowiedzieć się, co dzieje się w głowie (i życiu) młodej mamy z jej wszystkimi lękami, wyczerpaniem, osamotnieniem, która pomimo nowej sytuacji, w jakiej się znalazła, chce pozostać sobą. Jej zmagania obserwujemy z zaciekawieniem, zastanawiając się, czy w końcu odnajdzie się w nowej rzeczywistości i sama dla siebie będzie stanowić największe wsparcie.

I bardzo ważne! Nie jest to serial tylko i wyłącznie dla mam niemowlaków, choć pewnie problemy Audrey właśnie im będą najbliższe. Opowieść jest na tyle uniwersalna, że wciągną się w nią rodzice, którzy już dawno mają odchowane dzieci, a może nawet bezdzietni, którzy dopiero w bliższych lub dalszych planach mają rodzicielstwo.

Serial ma dwa sezony i ostatni odcinek wskazuje raczej na to, że nie doczekamy się kolejnej serii. A szkoda, bo naprawdę jestem ciekawa, jak dalej potoczyło się życie Audrey i jej przyjaciół.