Szkolne konkursy plastyczne to farsa. Psycholożka opisała jeden z nich i się zaczęło...
Z jednej strony coraz więcej rodziców buntuje się przeciwko ślęczeniu nad książkami do późnych godzin nocnych, z drugiej zaś wciąż liczną grupą zdają się rodzice, którzy wyścig po prestiż chcą wygrać za wszelką cenę. Są w stanie podciąć dzieciom skrzydła i nauczyć je oszukiwania, by tylko oni sami mogli... popisać się swoimi zdolnościami artystycznymi. W szkolnych i przedszkolnych konkursach plastycznych nie zawsze wygrywają dzieci i trudno cokolwiek na to poradzić...
Konkursy to, obok ocen, sposób na zdobycie uznania i prestiżu w procesie szkolnej edukacji. Dla dzieci to jednak coraz rzadziej szansa – my, dorośli zamieniamy konkursy w nieuczciwy wyścig. W jaki sposób? Napisała o tym Aleksandra Iwin na swoim profilu na Facebooku.
Różnica między konkursami jest pozornie organizacyjna. Ostatecznie jednak chodzi o to, kto tak naprawdę bierze w nich udział.
"Byłam świadkiem wręczania nagród w konkursie plastycznym. Wyczytany zwycięzca był bardzo zdziwiony, że brał udział w tym konkursie. Dzieci z jego klasy skomentowały: 'pewnie znowu mama ci zrobiła'” - opisuje psycholog.
Uczeń, którego rodzic bierze udział w szkolnym konkursie plastycznym, jest skazany na potępienie w swojej grupie rówieśniczej. Nie dość, że dzieci, które same starały się wygrać konkurs, słusznie czują się pokrzywdzone i potraktowane niesprawiedliwie, to jeszcze rodzice z własnego dziecka robią fajtłapę – w oczach kolegów i jego własnych.
„Uczą je oszustwa, uczą je, że bez pomocy rodzica, nic same nie zdziałają. Uczą inne dzieci, te, które są samodzielne, że nie ma najmniejszego sensu startować, bo w zestawieniu prac dziecięcych – samodzielnych z pracami oszukanymi – dorosłymi, prace prawdziwe nie mają szans” - czytamy w poście Aleksandry Iwin. Rodzice takich dzieci zabierają im samodzielność i pewność siebie, skutecznie podcinają skrzydła.
Jednak skoro to takie oczywiste, dlaczego nauczyciele nie reagują? Niestety, poza subiektywną oceną (choć trafną bez dwóch zdań – na pierwszy rzut oka widać kto co rysował) nauczyciele nie mają żadnych dowodów, a regulamin konkursu pozwalał na wykonanie pracy w domu... Nie da się sprawdzić, jak i kto tak naprawdę ją wykonał.
Szkoły przed rodzicami, którzy chcą startować w dziecięcych konkursach, muszą się bronić. Bo ich chęć do rysowania za dzieci jest niereformowalna i istnieje od zawsze. „Pamiętam, jak w szkole wykonałam rysunek Św. Mikołaja. Dodam, że nie byłam uzdolniona plastycznie zbytnio, ale bardzo się starałam... Dostałam 4 i ok. Ale kolega przyniósł rysunek wypasionego Mikołaja, idealny i dostał 6. Oczywiście nauczycielka, zachwycając się, zapytała, czy zrobił go sam... Na co chłopczyk odpowiedział, że mama. Nasza genialna Pani powiedziała, o jej to mama dostaje 5, Ty 1, czyli i tak 6” - czytamy w komentarzach pod postem.
By zablokować ambitnym rodzicom możliwość artystycznych popisów, organizowane są np. konkursy rodzinne, w których dopuszcza się udział całej rodziny, lub organizuje się konkurs „tu i teraz”. Jednak wciąż znakomita większość doświadczeń konkursowych jest taka, że dzieci chętne i uzdolnione przegrywają na starcie z kunsztem artystycznym babć i mamuś.