10 przykazań, które każdy rodzic powinien wkuć na blachę. "Nigdy nie skażę na to mojego dziecka"

Katarzyna Chudzik
Poradników "jak być dobrym rodzicem" jest tyle, że gdyby chciano je zebrać w jednym miejscu, największa nawet księgarnia miałaby monstrualny problem – dla nowych książek Blanki Lipińskiej nie starczyłoby ani jednej mikropółeczki. Dekalog rodzica jest króciutki, więc na półki wpychać go nie trzeba. Te pół minuty przeznaczone na przeczytanie go może jednak wiele zmienić w rodzinnym życiu!
Unsplash.com
10 przykazań rodzica
Małgosia prowadzi na Instagramie profil, na którym edukuje na temat diet. Jest im przeciwna, co można wywnioskować z samej nazwy profilu – "Antydieta". Teraz przetłumaczyła na język polski grafikę, która pojawia się w anglojęzycznej części internetu. Grafikę, pod którą podpisujemy się wszystkimi kończynami.

Droga mamo, zapraszam cię, byś obiecała razem ze mną:
1. Nigdy nie skażę mojego dziecka na dietę. Chyba że mowa o diecie ze względów zdrowotnych. Oczywistym jest, że osoba cierpiąca na celiakię musi ze swojej diety wyeliminować gluten, ale nie o tym mowa w tym podpunkcie. Mowa o restrykcyjnych zasadach dotyczących pożywienia, w momencie w którym dziecko jest zdrowe, ale ma np. kilka kilogramów nadwagi.
2. Nigdy nie będę demonizować jedzenia przy moim dziecku. Warto nauczyć dziecko, że wartość jedzenia leży w różnorodności, a czekolady nie należy jeść codziennie, co nie znaczy, że nie można sobie na nią pozwolić od czasu do czasu, kiedy bardzo się na nią ma ochotę. Nie można po zjedzeniu przez niego połowy tabliczki raz na tydzień wygłaszać tyrady, jak to rujnuje sobie wygląd i zdrowie, a czekolada to czyste zło.
3. Nigdy nie powiem mojemu dziecku, że musi schudnąć. Warto natomiast wykształcać w nim zdrowe nawyki, chodzić z nim na spacery, pokazywać swoim przykładem, że sport jest "fajny".
4. Nigdy nie będę komentować przy moim dziecku ciał innych dzieci i dorosłych krytykując, współczując, obwiniając. Dziecko, które od małego słyszy komentarze na temat innych ciał, prędzej czy później dostrzeże usterki w swoim, gdyż nie ma ciał idealnych. Powinno przecież swoje ciało kochać i pracować nad nim w miarę swoich możliwości i chęci, ale nie dlatego, że nienawidzi samo siebie.
5. Nigdy intencjonalnie nie sprawię, że moje dziecko będzie postrzegało swoje ciało jako złe. Rodzice robią to notorycznie. "Masz za chude kolanka, kupimy ci dłuższą sukienkę", "nie powinnaś odsłaniać pleców, bo masz tu pryszcze". Te wszystkie słowa programują w głowie dziecka, że wad należy się wstydzić i je zakrywać.
6. Będę powtarzać, że każde ciało to dobre ciało. Ciało jest w stanie dokonać niesamowitych rzeczy w sporcie, osiągnąć w przyszłości ogromną przyjemność w formie orgazmu, urodzić dziecko. Ciało jest niesamowite, niezależnie od swojej formy.
7. Będę uczyć moje dziecko, że to, iż ciała są różnorodne, jest dobrą rzeczą, a nie powodem do wstydu. Nie ma dwóch takich samych ciał, nie ma dwóch takich samych umysłów. Jesteśmy różni, a piękno często dostrzega się właśnie w tych różnicach. Klony nie byłyby dla nikogo interesujące.
8. Nauczę moje dziecko, jak niebezpieczne i ograniczające jest skupianie się na rozmiarze ciała jako na instrumencie zdrowia. Nie każdy z nadwagą jest chory, nie każdy szczupły jest zdrowy. Coraz więcej osób – również w bardzo młodym wieku – ma zaburzenia odżywiania, mimo że ich ciało pozornie mieści się w normie. Poza tym osoby szczupłe chorują na rozmaite choroby, które nie są w ogóle związane z dietą. Waga nie jest wyznacznikiem zdrowia.
9. Najlepiej jak potrafię, będę dawać mojemu dziecku przykłady akceptacji ciała i poczucia wartości wychodzące poza wygląd zewnętrzny. Najlepiej zacząć od siebie. Jeżeli córka matki z małym biustem jest odbiorczynią jej frustracji, sama – jeśli odziedziczy biust po mamie – będzie w oczywisty sposób miała kompleksy. Jeśli będzie słyszeć, że mama ma piersi "małe i fajne", ale w czym innym odnajduje swoją wartość, będzie miała do tego zupełnie inne podejście.


Choć na grafice nie ma obowiązkowego dla dekalogu punktu 10.tego, warto go dodać:

10. Nauczę moje dziecko zdrowych nawyków żywieniowych i zamiłowania do jakiejkolwiek formy ruchu, ale nie będę wywoływać presji i proponować skrajności.
To dotyczy zarówno dzieci najmniejszych, jak i tych nastoletnich, czy wręcz dorosłych. Osoby wychowane w ten sposób będą szczęśliwsze i mniej zakompleksione. Będą umiały czerpać z życia i jedzenia przyjemność, co nie oznacza, że będą "chore i otyłe". To co, wdrażacie?