Tego w podstawówce niestety nie uczą. 10 zalet wprowadzenia "zielonego" pomysłu w życie
W szkołach dzieci uczą się wielu rzeczy zupełnie zbędnych; te najważniejsze zaś bywają pomijane. Nie tak dawno temu jedna ze słynniejszych polskich psycholożek, Katarzyna Miller, przyznała, że marzy jej się, żeby dzieci w szkołach uczone były o uczuciach, relacjach, komunikacji.
Czy dzieci powinny uczyć się sadzenia roślin?
Jest bowiem jeszcze jedna dziedzina, którą warto byłoby przekazywać najmłodszym, zwłaszcza, że nawet rodzice – jeżeli żyją w mieście – miewają z nią problem.
Chodzi o ogrodnictwo: uprawiając rośliny, dzieci uczyłyby się odpowiedzialności (dbania o rośliny), zdobywałyby wiedzę o roślinach, środowisku, pogodzie i żywieniu, byłyby bardziej aktywne fizycznie niż podczas siedzenia w szkolnej ławce, rozumiałyby zależności przyczynowo-skutkowe.
Rozbudzana byłaby również ich kreatywność, pewność siebie (radość z osiągania celu i spożywania własnoręcznie wyhodowanego jedzenia), umiejętność współpracy i miłość do natury.
I rzecz ostatnia, choć zdecydowanie nie najmniej ważna: samodzielne uprawianie roślin sprawiłoby, że dzieciaki wiedziałyby i rozumiałyby, skąd pochodzi żywność i rozróżniałyby zdrową i pełną witamin od wysoko przetworzonej. W dobie rozmaitych chorób cywilizacyjnych i łatwodostępnych przekąsek, które w składzie mają cukier z cukrem – wiedza niezastąpiona.
Kolejną zaletą – choć będącą raczej efektem ubocznym takich lekcji – byłoby zacieśnienie więzi z kolegami z klasy, które niewątpliwie nastąpi, jeśli razem podejmą się pracy, a potem zjedzą posiłek z wyhodowanych warzyw, nasion czy owoców. Brzmi nieźle?
Źródło: Healthy Food HouseMoże cię zainteresować także: Myśliwi chcą zabierać dzieci na polowania. Ich argumenty zwalają z nóg