Pomóc kobiecie, która uderzyła się w palec czy ofierze wypadku? Apel ratownika daje do myślenia

Katarzyna Chudzik
O służbie zdrowia się w naszym kraju ani nie milczy, ani nie mówi dobrze. Na ogół z naszych rozmów na jej temat wyłania się obraz nędzy i rozpaczy, w którym żaden pacjent nie może czuć się dobrze zaopiekowany. Zanim jednak wygłosicie kolejną tyradę, przeczytajcie post pana Rafała – ratownika medycznego, który SOR dzieli na dwie części – "cichą" i "awanturniczą".
Tak wygląda SOR po akcji ratunkowej Facebook.com
Płaczą nie na pokaz, a z rozpaczy
– Jak wygląda strona "awanturnicza", pewnie wszyscy słyszeli lub widzieli. Może jednak tak dla przypomnienia – wyzwiska, obelgi, obrażanie personelu, biadolenie na polską służbę zdrowia, rękoczyny – pisze pan Rafał.

I zestawia ją ze stroną cichą, o której wiedzą nieliczni. – Tam nikt nie krzyczy, nikt nie szarpie, nie wyzywa, nie biadoli. Pacjenci, którzy tam trafiają, nigdy by tam nie chcieli trafić. Nie widać ich płaczących rodzin na poczekalni, bo te w tym momencie chcą być same, z dala od innych. I płakać nie na pokaz, a z rozpaczy – kontynuuje.
Po kolejnym ciężkim dyżurze na SOR-ze postanowił zestawić ze sobą obie strony, mając nadzieję, że może zmieni to wizerunek służby zdrowia – takiej, jaką widzą ją przypadkowi pacjenci i anonimowi internauci.


Tego samego wieczoru w "cichej stronie" toczyła się bowiem walka o życie. – Trzygodzinna walka całego personelu SOR-u, wspomaganego przez anestezjologów i chirurgów, o życie syna i jego matki, którzy mieli wypadek samochodem – pisze pan Rafał.

– Z drugiej strony, tej awanturniczej: pani, która jest oburzona, bo o 23 czeka od godziny z palcem, żeby jej ktoś jej powiedział czy "ten paznokieć jej zejdzie". Rano ok. 10 uderzyła się w palec i – jak sama powiedziała – wieczorem doszła do wniosku, że trzeba "coś z tym zrobić", bo jak ona będzie jutro wyglądała w pracy. Pani była oburzona, że nikt się nią nie zajmuje. Jakby tego było mało, od razu na poczekalni dyskusja się rozwija jak to w Polsce jest źle – pisze ratownik.

I załącza zdjęcie z gnieźnieńskiego SOR-u po akcji ratunkowej. To daje do myślenia, bo któż z nas nie słyszał nigdy od bliskich, żeby "udawał, że to stało się teraz", aby tylko dostać się na SOR i nie czekać na pomoc specjalisty? Kto z nas nie był poirytowany kilkugodzinnym staniem w kolejce?

Umówmy się – każdy. Niewiele jednak spośród "każdych" pomyślało o tym, że gdzieś obok toczy się walka o życie.