"Jak będzie pierdyknięty czerwony pasek, to umrzemy z rozkoszy". Nauczyciel wytknął błędy pedagogom

Katarzyna Chudzik
Pamiętacie z dzieciństwa ten dowcip o szczęśliwym Jasiu, który w dniu zakończenia roku szkolnego wpada jak burza do domu i wręcza ojcu świadectwo? ("Takie oceny i ty się cieszysz?" – spytał ojciec, "jeszcze tylko wpier*ol i wakacje" – odpowiedziało dziecko). Choć do przemocy domowej mało kto się już dzisiaj przyznaje, to świadectwowa presja wciąż istnieje, a czerwony pasek śni się dzieciakom po nocach i to niekoniecznie dlatego, że takie są ambitne. Szerzej napisał o tym Krystian Ostrowski, anglista, który świadectwomanią gardzi.
Czerwony pasek nie jest wyznacznikiem wiedzy, inteligencji ani kreatywności Agencja Gazeta
Sporządzanie świadectw uważa za masowe marnowanie papieru i niepotrzebną pracę nauczycieli, którzy w czasie poświęconym obecnie na wypisywanie ocen mogliby "wyjść z uczniami na lody". Przypomina, że wyścig szczurów prowadzi do depresji, wypalenia i samobójstw.

Za ten stan rzeczy obwinia jednak nie tylko rodziców, ale też nauczycieli, którzy jego zdaniem "gloryfikują średnią ocen" i zgadzają się, żeby na jej podstawie oceniać całoroczną pracę uczniów.

– Dlaczego fascynujemy się uczniami "grzecznymi", uległymi, nie wychodzącymi poza schemat i przyznajemy im zachowanie WZOROWE, nie nagradzając jednocześnie tych, którzy tryskają pomysłami i kreatywnością, którzy będą zmieniać świat, lecz z którymi jako pedagodzy sobie nie radzimy? Dlaczego na podstawie tych debilnych ocen, tej nic nie mówiącej o człowieku głupiej średniej, tej krzywdzącej, idiotycznej i bezsensownej ocenie z zachowania, przyjmujemy nowych uczniów do szkół średnich? Dlaczego na to pozwalamy? – pyta pedagog. Uważa, że z kawałka papieru uczyniliśmy obiekt kultu. Że reguła wyśpiewana już lata temu przez Lady Pank ("twoje miejsce na Ziemi tłumaczy zaliczona matura na pięć") sprawia, że szkoła w głębokim poszanowaniu ma to, jakim jej potencjalny (lub realny) uczeń jest człowiekiem, kim chce zostać w przyszłości, co kocha i dlaczego wybiera daną placówkę.


– Nie obchodzi nas, że chciałbyś wynaleźć lekarstwo na raka, napisać powieść, zostać zawodowym piłkarzem czy komponować muzykę filmową. Chcemy tylko zobaczyć twoje świadectwo, ono powie nam, jakim jesteś człowiekiem i czy nadajesz się do naszej szkoły, a jeśli będzie na nim pierdyknięty czerwony pasek, to umrzemy z rozkoszy, bo on daje nam pewność, że jesteś niezwykłym człowiekiem i idealnym kandydatem do naszej szkoły – pisze Ostrowski.

Wytyka pedagogom nieuczciwe podwyższanie średniej pod koniec roku, uleganie presji uczniów i ich rodziców, "bo przecież brakuje do świadectwa z paskiem". Piętnuje podwyższanie ocen za posprzątanie boiska czy wyjazd do teatru i pyta, dlaczego "nie nagradzamy i nie bijemy brawo tym najbardziej kreatywnym, pomysłowym, wyróżniającym się nieszablonowym i nietuzinkowym myśleniem? Nie bojącym się iść pod prąd? Mającym odwagę mówić głośno to, co myślą i widzą, jak chory jest ten system? Tym, którzy pomagają innym, dzielą się sobą, poświęcają czas na pracę w hospicjum, zmieniają świat na lepszy?".

Zastanawia się, dlaczego nauczyciele biorą udział w tym cyrku i są powodem kłótni rodzinnych, obniżenia samooceny u tych z niską średnią i myśli samobójczych u tych, którzy nie spełniają oczekiwań rodziców. I uważa, że czas tę farsę zakończyć.

Sami nauczyciele niewiele jednak wskórają – potrzeba wsparcia i zrozumienia rodziców. Zgadzacie się?