"Jak będzie pierdyknięty czerwony pasek, to umrzemy z rozkoszy". Nauczyciel wytknął błędy pedagogom
Pamiętacie z dzieciństwa ten dowcip o szczęśliwym Jasiu, który w dniu zakończenia roku szkolnego wpada jak burza do domu i wręcza ojcu świadectwo? ("Takie oceny i ty się cieszysz?" – spytał ojciec, "jeszcze tylko wpier*ol i wakacje" – odpowiedziało dziecko). Choć do przemocy domowej mało kto się już dzisiaj przyznaje, to świadectwowa presja wciąż istnieje, a czerwony pasek śni się dzieciakom po nocach i to niekoniecznie dlatego, że takie są ambitne. Szerzej napisał o tym Krystian Ostrowski, anglista, który świadectwomanią gardzi.
Za ten stan rzeczy obwinia jednak nie tylko rodziców, ale też nauczycieli, którzy jego zdaniem "gloryfikują średnią ocen" i zgadzają się, żeby na jej podstawie oceniać całoroczną pracę uczniów.
– Dlaczego fascynujemy się uczniami "grzecznymi", uległymi, nie wychodzącymi poza schemat i przyznajemy im zachowanie WZOROWE, nie nagradzając jednocześnie tych, którzy tryskają pomysłami i kreatywnością, którzy będą zmieniać świat, lecz z którymi jako pedagodzy sobie nie radzimy? Dlaczego na podstawie tych debilnych ocen, tej nic nie mówiącej o człowieku głupiej średniej, tej krzywdzącej, idiotycznej i bezsensownej ocenie z zachowania, przyjmujemy nowych uczniów do szkół średnich? Dlaczego na to pozwalamy? – pyta pedagog.
– Nie obchodzi nas, że chciałbyś wynaleźć lekarstwo na raka, napisać powieść, zostać zawodowym piłkarzem czy komponować muzykę filmową. Chcemy tylko zobaczyć twoje świadectwo, ono powie nam, jakim jesteś człowiekiem i czy nadajesz się do naszej szkoły, a jeśli będzie na nim pierdyknięty czerwony pasek, to umrzemy z rozkoszy, bo on daje nam pewność, że jesteś niezwykłym człowiekiem i idealnym kandydatem do naszej szkoły – pisze Ostrowski.
Wytyka pedagogom nieuczciwe podwyższanie średniej pod koniec roku, uleganie presji uczniów i ich rodziców, "bo przecież brakuje do świadectwa z paskiem". Piętnuje podwyższanie ocen za posprzątanie boiska czy wyjazd do teatru i pyta, dlaczego "nie nagradzamy i nie bijemy brawo tym najbardziej kreatywnym, pomysłowym, wyróżniającym się nieszablonowym i nietuzinkowym myśleniem? Nie bojącym się iść pod prąd? Mającym odwagę mówić głośno to, co myślą i widzą, jak chory jest ten system? Tym, którzy pomagają innym, dzielą się sobą, poświęcają czas na pracę w hospicjum, zmieniają świat na lepszy?".
Zastanawia się, dlaczego nauczyciele biorą udział w tym cyrku i są powodem kłótni rodzinnych, obniżenia samooceny u tych z niską średnią i myśli samobójczych u tych, którzy nie spełniają oczekiwań rodziców. I uważa, że czas tę farsę zakończyć.
Sami nauczyciele niewiele jednak wskórają – potrzeba wsparcia i zrozumienia rodziców. Zgadzacie się?
Może cię zainteresować: Rośnie nam pokolenie "ekranowych ćpunów". Nowe dane WHO pokazują skalę problemu