"Jestem złym rodzicem" - oto książka dla każdego, kto kiedykolwiek tak pomyślał

Karolina Pałys
Uwaga, spoiler: dziecko nie urodzi się z instrukcją obsługi przywiązaną do pępowiny. Samo też nie będzie specjalnie chętne do udzielania wskazówek — na początku, bo nie będzie w stanie, a potem — bo będzie zbyt zajęte ustawianiem się do idealnego selfie czy umawianiem się z przyjaciółmi na koncert. To zadaniem rodzica jest odgadnięcie, czego dziecko w danym momencie potrzebuje. I tu kolejny spoiler - zadanie to nie należy do łatwych. Czy musi jednak być przerażająco trudne? Okazuje się, że nie.
To za dużo - tez tak czasem myślisz? "Magia rodzicielstwa" to książka dla ciebie Fot. 123rf.com / bowie15
Taki pocieszający wniosek można wyciągnąć po lekturze poradnika Hedvig Montgomery, „Magia rodzicielstwa”. Niech was jednak nie zwiedzie tytuł, bo jest dość przewrotny. To nie jest książka dla rodziców-czarodziejów, którzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gaszą każdy kryzys, a poradnika potrzebują tylko po to, aby ewentualnie poprawić ruch nadgarstka podczas manewrowania rzeczonym magicznym narzędziem.

Wręcz przeciwnie: „Magia rodzicielstwa” to książka dla tych, którzy czasem (albo częściej, niż czasem) tracą nad sobą panowanie. Montgomery pisze dla tych, którym wydaje się, że nie potrafią stawiać granic (albo stawiają je za gęsto) i dla tych, którzy nie potrafią wyegzekwować dyscypliny (albo wprowadzają zasady rodem z akademii policyjnej), a także dla tych, którzy co najmniej raz pomyśleli sobie: nie dam rady.

Dasz radę i to na każdym etapie
Zapewnienia, że do rodzicielstwa jest stworzony każdy z nas, niezależnie od tego, co zdarza nam się myśleć na swój temat, nie są jednak podane w sosie uwarzonym podczas posiedzenia kółka wzajemnej adoracji. Montgomery mówi wprost: tak, są rzeczy, które najpewniej robicie źle. Dla dziecka lepiej byłoby, gdybyście postępowali inaczej. Ale wcale nie jest tak, że raz wylanego mleka nie da się posprzątać.
Takie podejście samo w sobie jest pocieszające, a potwierdzeniem, że rzeczywiście ma ono zastosowanie w praktyce, może być struktura książki. „Magia rodzicielstwa” nie jest bowiem poradnikiem dla tych, którzy wczoraj przynieśli becik z maluchem do domu i jeszcze nie mają do końca pomysłu, gdzie wcisnąć kołyskę. W książce znajdują się rady dla całego spektrum wiekowego — od noworodków, do nastolatków.

Może się wydawać, że to zbyt duży rozstrzał, ale Montgomery dowodzi, że takie podejście ma sens - zwłaszcza jeśli celem jest uzmysłowienie rodzicom kwestii podstawowych, takich jak fakt, że wychowanie opiera się przede wszystkim na zrozumieniu, albo przynajmniej na podjęciu próby zrozumienia, co dziecko usiłuje nam przekazać swoim zachowaniem.

Kurs komunikacji i zrozumienia
Łatwo powiedzieć — żachnie się wielu rodziców, dla których próby rozczytania tego, co siedzi w głowach ich dzieci można porównać do studiowania ksiąg napisanych po elficku. Montgomery szybko potrafi nam jednak uzmysłowić, że właściwie nie mamy prawa narzekać, skoro nawet nie zadzwoniliśmy na infolinię, aby zapytać, czy na kursie elfiickiego są jeszcze wolne miejsca.

Sytuacją, w której ten impas komunikacyjny ujawnia się w swojej najjaskrawszej krasie, jest moment, w którym myślimy: „Dlaczego oni mi to robią?”. Taki błąd logiczny Montgomery podkreśla dwoma czerwonymi kreskami: dzieci nie robią niczego „nam” - specjalnie, po złości czy dla samej chęci zirytowania stojącego na samym brzeżku wytrzymałości psychicznej rodzica.

Nie obrażaj się, powiedz co czujesz
Ich zachowanie to efekt, nie przyczyna, a znalezienie powodu zamanifestowanego w dany sposób dyskomfortu to właśnie zadanie rodzica. I nie chodzi tu tylko o przetrwanie etapu niemowlęcego, kiedy każdy wybuch płaczu potrafi wyprowadzić niedospanych rodziców-zombie na skraj rozpaczy (chociaż rady na temat technik usypiania też się w książce pojawiają).

Taktyka „nie krzycz, zainteresuj się” działa na każdy metapie wychowania. Jako przykład Montgomery podaje zachowanie jednego ze swoich znajomych — ojca nastolatki, która pewnego dnia wróciła do domu ewidentnie wstawiona. Reakcja rodzica? Kłótnia, krzyki, szlaban.

Jak jednak zdroworozsądkowo zauważa autorka: czy zakaz opuszczania pokoju sprawi, że dziewczyna mniej chętnie pójdzie na kolejną imprezę, na której kategorycznie odmówi konsumpcji alkoholu? Wręcz przeciwnie — na złość ojcu odmrozi sobie uszy, czy raczej: upije się jeszcze solidniej.

Jak w takim razie powinien zachować się zatroskany ojciec? Wziąć córkę z zaskoczenia. Zamiast kary — szczera rozmowa o tym, dlaczego martwi go jej zachowanie i co może się stać, jeśli wypije za dużo. Przekonanie nastolatka, że rodzicielskie zakazy nie wynikają z przekornego widzimisię, tylko z troski to znowu, zadanie niełatwe, ale zdaniem Montgomery — jedyne słuszne i, co najważniejsze, skuteczne.

Wiedza nabyta po przeczytaniu „Magii rodzicielstwa” może nie zdziała cudów od razu, ale zdecydowanie pomoże uporządkować to, co o wychowaniu dzieci już wiemy. Pomoże też, gdy znów, zrezygnowani, przyznamy sobie medal z ziemniaka dla najgorszych rodziców na świecie. Od czasu do czasu należy się on wszystkim — ważne, żeby wiedzieć, co można poprawić.

Artykuł powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.