"Przez życzliwość straciłam 1,5 godziny". Sytuacja z przychodni to dramat w trzech aktach
Miejsce akcji: Punkt pobrań krwi. Przychodzi kobieta z dzieckiem i ciężarna. W kolejce czekają jeszcze cztery osoby. To przepis na dramat w trzech aktach.
Bohaterowie dramatu: Matka z dzieckiem, kobieta w ciąży, dyskryminowany mężczyzna.
Czas akcji: Sobotni poranek.
Akt 1.
Mama z dzieckiem podchodzi i nawet nie pyta, kto jest w kolejce ostatni. Od razu ustawia się blisko drzwi. Dziecko samo chodzi, wygląda na 2 lata. Kilka kroków od drzwi stoi mały stoliczek z kolorowankami, więc maluch odruchowo się wyrywa. Mama go strofuje, że ma trzymać się blisko, bo "zaraz wchodzimy".
Akt 2.
Kobieta w zaawansowanej ciąży. Od razu zajmuje najbliższe miejsce siedzące i odbiera telefon. Osobie po drugiej stronie słuchawki mówi, że dojechała bezpiecznie, że jest przed nią kilka osób, ale ma nadzieję, że pójdzie szybko.
Akt 3.
Drzwi gabinetu otwierają się, a pielęgniarka widząc ciężarną, mówi: "Panią poproszę jako następną". Oj, bardzo nie spodobało się to kobiecie z dzieckiem. Może nie z jakąś wielką agresją, ale dosadnie powiedziała, że była pierwsza, że też ma prawo wejść bez kolejki, że małe dziecko może się czymś zarazić, bo jest osłabione po chorobie, a pani w ciąży wygodnie sobie siedzi, więc niech posiedzi te kilka minut dłużej.
Pielęgniarka ucięła dyskusję, zaprosiła kobietę w ciąży i powiedziała, że mama z dzieckiem może wejść następna, jeżeli pacjent, który miał wejść przed nią, się zgodzi. Młody chłopak, który najwyraźniej nie miał ochoty na dyskusje, kiwnął głową, dając znak, że nie ma problemu. Kobieta w średnim wieku burknęła, że "niektórym to już się w d***ch poprzewracało". Atmosfera się zagęściła.
Minęło kilka minut i obie pacjentki zniknęły. Ich nieobecność wywołała odważniejsze komentarze. Zarówno o tym, że ciąża to nie choroba, ale również, że współczesne matki są roszczeniowe i że "baba z dzieciakiem" nawet nie zapytała, czy może wejść bez kolejki. Mężczyzna w średnim wieku gorzko zażartował, że i tak ma najbardziej przechlapane, bo "faceta to nikt nie przepuści, nie zapyta, czy może się źle czuje, czy co".
Kto ma pierwszeństwo?
Większość z nas raczej nie ma oporów, by przepuszczać w kolejkach czy ustępować miejsca w komunikacji miejskiej osobom niepełnosprawnym, starszym, ciężarnym czy rodzicowi z dzieckiem. Traktujemy to raczej jako przejaw kultury i wyrozumiałości.
Warto oczywiście przy okazji pamiętać, że nieraz to nie tylko kwestia "dobrego wychowania", ale również zdrowia. Niektóre osoby mają obniżoną odporność, a kobiecie w ciąży trudno stać w miejscu, o czym pisałyśmy już wielokrotnie.
Niewielu wie, że prawo pierwszeństwa w obsłudze w aptece, gabinecie zabiegowym, izbie przyjęć, a przede wszystkim w punkcie rejestracji do lekarzy specjalizujących się w konkretnej dziedzinie medycyny zapewnia kobietom Ustawa "Za życiem" z dnia 4 listopada 2016 r. Przyszła mama nie musi zatem zajmować miejsca w kilkutygodniowej czy nawet kilkumiesięcznej kolejce, by skonsultować problem. Zdania w tej kwestii są oczywiście podzielone, niektórzy uważają, że "przywileje dla jednych, to problemy dla drugich".
– Teraz to dopiero będzie istny cyrk w przychodniach. Kiedyś poszłam w sobotę rano pobrać krew do pobliskiej placówki medycznej. Była spora kolejka; nagle pojawiła się kobieta w zaawansowanej ciąży i chciała wejść od razu do gabinetu. Z mniejszym lub większym przekonaniem zgodziliśmy się. Za kwadrans kolejna. Potem matka z dwójką dzieci weszła bez pytania i oglądania się na nas, więc ciśnienie zaczęło się podnosić. Po kolejnej już z jednym dzieckiem, ale za to w drugiej ciąży, w poczekalni zrobi się lekki rumor.
Kulminacją napięcia była prośba drobnej, nieśmiałej dziewczyny, która siedziała w poczekalni już jakiś czas. Gdy wstała i ze spuszczonymi oczami zapytała, czy może wejść teraz, bo bardzo źle się czuje, a jest w ciąży, tylko na początku i nie widać, większość osób z kolejki udała, że nie słyszy, a niektórzy wręcz fuknęli z oburzeniem. Akurat była moja kolej, więc ku niezadowoleniu innych pacjentów przepuściłam ją, ale sama też wyszłam stamtąd zła, bo przez życzliwość straciłam tam 1,5 godziny – relacjonuje Beata w artykule Onetu.
Epilog: Chyba nie pozostaje nic innego, jak inwestycja w melisę, trzy głębokie oddechy i wiara, że jak najrzadziej sytuacja zmusi nas do stania w nieszczęsnej kolejce do lekarza.
Może cię zainteresować także: "Ja pi***lę, jedną już przepuściłem". Mężczyzna w sklepie zwyzywał kobiety