"A gdy strajk się skończy..." – była nauczycielka z 10-letnim stażem w punkt. O tym większość teraz zapomina

Katarzyna Chudzik
Paulina Krześniak nauczycielką jest od lat 10, ale z nauczycielskiego etatu zrezygnowała rok temu. Dziś uważnie śledzi Strajk Nauczycieli i "wciąż wierzy, że z tego strajku może wyniknąć dla szkoły coś dobrego". Napisała na Facebooku długi post ze swoimi przemyśleniami i wątpliwościami, o których – jak twierdzi – nie słyszała po żadnej ze stron najgorętszego tej wiosny sporu.
Strajk nauczycieli trwa nieprzerwanie od kilkunastu dni Agencja Gazeta/Agnieszka Kosiec
Cieszy się, że obecny protest już jej nie dotyczy, choć jej prywatny strajk rozpoczął się rok temu, a reformę edukacji przypłaciła problemami ze zdrowiem. Dopiero teraz – kiedy emocje już nieco opadły – postanowiła zabrać w tej sprawie głos. Kapitan strajku
– Czy to szczęśliwy wybór, że twarzą strajku, którego uczestnikami w większości są nauczyciele niezrzeszeni w związkach zawodowych, jest prezes najsilniejszego z nich, który od ponad dwudziestu lat nie miał do czynienia ani z uczniami, ani z wynagrodzeniem nauczyciela (Sławomir Broniarz)?


Tak, ja wiem, że tu właściwie wyboru nie było, ale jak to o nas, Drogie Nauczycielstwo Polskie, świadczy? – pyta pani Paulina.

Kierunek strajku
– Drodzy Strajkujący, czy naprawdę sprawiedliwie znaczy po równo? – kontynuuje była nauczycielka. Uważa, że żądanie jednakowych podwyżek jest narażaniem się na zarzuty o PRL-owskiej mentalności, w myśl której "czy się stoi, czy się leży....".

– Czy do pomyślenia jest, żeby zarobki nauczycieli różnych przedmiotów były różne? Czemu nie? Może gdyby więcej zapłacić matematykom nie byłoby dziś takiego problemu z ich znalezieniem? A zróżnicowanie pensum w zależności od przedmiotu?

Według badań IBE sprzed kilku lat, spośród zatrudnionych na pełen etat nauczycieli tylko poloniści pracują 40 godzin w tygodniu – tłumaczy pani Paulina, twierdząc również, że gdyby nauczyciele rzeczywiście kierowali się solidarnością i myśleli przyszłościowo, powinni w pierwszej kolejności pomyśleć o wynagrodzeniu stażystów.

– To właśnie wynagrodzenie na starcie decyduje o tym, kto do pracy w szkole przychodzi. A ponieważ wynagrodzenie stażysty jest dramatycznie niskie, stało się narzędziem bardzo silnej selekcji negatywnej! Czy wiecie, że obecnie prawdopodobieństwo tego, że student wybierze ścieżkę nauczycielską i zdobędzie uprawnienia pedagogiczne jest tym większe, im słabsze są jego wyniki w nauce? Ten trend trwa od lat! Czy chcemy szkoły, w której nauczycielami stają się słabi uczniowie? – pyta.

Załoga
I narzeka na chaos informacyjny. Różne źródła podają inne dane – niektórzy twierdzą, że nauczycieli jest w Polsce 550 tys., inni – że 700 tys. Kolejni twierdzą, że policzyć się tego nie da, gdyż można tylko powiedzieć, ile jest etatów, co w tym zawodzie nie jest żadnym wyznacznikiem.

Podobnie rzecz się ma z liczebnością uczniów. Nauczyciele narzekają na przepełnione klasy, samorządy twierdzą, że utrzymywanie mniej liczebnych klas wiąże się z wysokimi kosztami. Nie wiadomo jednak, jakimi dokładnie.

– Trudno mi uwierzyć, że nie jesteśmy w stanie jako państwo, tych danych zebrać. Tym trudniej, że badania związane z edukacją, także w zakresie demografii czy finansowania, zdają się w ostatnim czasie rozwijać. Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia poważnej dyskusji o pensum czy niuansach finansowania oświaty bez ustalenia, ile mamy okrętów i jakiej załogi one potrzebują – kwituje, nie bez racji.

I kończy apelem do nauczycieli.

"Nie róbcie sobie tego"
– Członkowie Załogi, nie dajcie się poróżnić! Część z Was ocenia sprawę tak, a część – inaczej. Nie pozwólcie, żeby ten wybór stawiał Was po dwóch stronach barykady. Są wśród Was i ci, którzy mają wątpliwości. Takie, o jakich ja napisałam, albo inne. Gdybym nie odeszła, też musiałabym stanąć po którejś stronie, a wybór nie byłby łatwy.

I co? Czy musiałabym słyszeć, że jestem niegodna moralnego prawa do wykonywania zawodu (gdybym strajkowała) albo być witana przez milczący szpaler w żałobnej czerni (gdybym nie przystąpiła do strajku)?Nie róbcie sobie tego…

Strajk się skończy, a Wy zostaniecie i będziecie musieli dalej współpracować. Nawet jeśli mamy nic nie zyskać, nie pozwólcie, żebyśmy stracili. Bo tym, co możemy stracić, jest wzajemny szacunek, a bez niego środowisko wyjdzie z tego strajku jeszcze bardzie poranione – podsumowuje.

Nie da się ukryć, że jest to głos rozsądku, którego w ogólnopolskiej debacie bardzo brakuje.